Sąd rodzinny w Poznaniu zmienił postanowienie dotyczące miejsca pobytu Kacpra i jego brata. Mają trafić pod opiekę tej samej rodziny zastępczej. - Decyzja była podyktowana koniecznością ochrony dobra tych dzieci – potwierdza Łukasz Klekowski z biura prasowego Rzecznika Praw Dziecka. Chodzi o 10-latka z Lubonia (Wielkopolska), którego historię poznała w ubiegłym tygodniu cała Polska. - Chłopcy są już razem. Teraz muszą mieć spokój i czas dla siebie – poinformował we wtorek na Twitterze Rzecznik Praw Dziecka.
O sprawie informowaliśmy w zeszły wtorek. Według informacji uzyskanych przez policję, Kacper (dziecku zmieniono imię – przyp. red.) z Lubonia miał doświadczać krzywd fizycznych i psychicznych od wielu lat. 10-latek zdecydował się o tym głośno powiedzieć, gdy za karę ojczym miał mu kazać spać na zimnej podłodze bez kołdry i poduszki. Pewnego dnia rano, kiedy matka i ojczym wybrali się na zakupy, dziecko w samych klapkach i piżamie przyszło na komisariat.
Początkowo 10-latek został umieszczony w specjalnym ośrodku w Kobylnicy, gdzie nad jego bezpieczeństwem czuwał zespół wychowawców i psychologów. Jak informowali wielkopolscy policjanci, dziecko dobrze sobie radziło w nowym miejscu. Czteroletni brat chłopca trafił do rodziny zastępczej.
"Nie powinno się rozdzielać rodzeństwa w tak trudnych dla nich chwilach"
W poniedziałek sąd rodzinny z Poznania, który zajmuje się sprawą, postanowił jednak, że na czas postępowania bracia powinni zamieszkać pod jednym dachem. - Decyzja sądu rodzinnego o umieszczeniu obu chłopców w jednej rodzinie zastępczej była podyktowana koniecznością ochrony dobra tych dzieci, bowiem nie powinno się rozdzielać rodzeństwa w tak trudnych dla nich chwilach – przekazuje Łukasz Klekowski z biura prasowego rzecznika praw dziecka Mikołaja Pawlaka.
- Rzecznik jest zaangażowany w sprawę chłopców z Lubonia. Objął monitoringiem ich sytuację opiekuńczo-wychowawczą i jest w stałym kontakcie z koordynatorem pieczy zastępczej rodziny, w której dzieci zostały umieszczone. W opinii Rzecznika chłopcy powinni być objęci opieką psychologiczną i taki kontakt ze specjalistami mają zapewniony – dodaje.
Więcej szczegółów nie zdradza. Rzecznik Praw Dziecka apeluje do mediów o uszanowanie prywatności chłopców i danie im szansy na spokojne przeżywanie dzieciństwa.
Chłopcy są już razem. Teraz muszą mieć spokój i czas dla siebie, aby odzyskać poczucie bezpieczeństwa. Dziękuję sądowi, że zmienił postanowienie i pozwolił tym dzieciom być w jednej rodzinie – poinformował we wtorek na Twitterze Mikołaj Pawlak.
Chłopcy są już razem. Teraz muszą mieć spokój i czas dla siebie, aby odzyskać poczucie bezpieczeństwa. Dziękuję sądowi, że zmienił postanowienie i pozwolił tym dzieciom być w jednej rodzinie.https://t.co/lujx8F6xF4
— Rzecznik Praw Dziecka (@RPDPawlak) May 18, 2021
Kary miały "uszlachetniać"
Jak wynika z relacji policjantów, chłopiec zebrał się na odwagę 28 kwietnia. - Pospiesznie się ubrał, nakreślił na kartce kilka zdań, w których pożegnał się z mamą i przyszedł do nas. Dla nas to była rzecz niecodzienna. (...) Ale dziecko stojące przed komisariatem w klapkach ogrodowych, w podartej piżamie i kurtce bardzo mocno uwiarygadnia całą swoją wersję już w pierwszym momencie – mówił w ubiegłym tygodniu Dariusz Majewski, komendant Komisariatu Policji w Luboniu.
Z rozmów 10-latka z policjantem wynika, że miano znęcać się nad nim w różny sposób i od wielu lat. Nie wiadomo, czy przemoc miała dotyczyć też jego młodszego brata. Wiadomo, że ojczym Kacpra z wykształcenia jest psychologiem, choć nigdy nie pracował w zawodzie. - Chłopiec musiał sporządzać długie pisemne sprawozdania z tego, co robił każdego dnia. Ojczym podglądał go za pomocą kamer zmieszczonych w pokoju. Instalował na komputerze oprogramowanie szpiegowskie, ale przede wszystkim miał się znęcać fizycznie za każde najmniejsze uchybienie od rygoru, który obowiązywał w domu – relacjonował Aleksander Przybylski, reporter TVN 24, który zajmował się tą sprawą.
Jak mówił komendant policji z Lubonia, kary miały "uszlachetniać" 10-latka. - W swojej karierze nie spotkałem tak wysublimowanych form przemocy – opowiadał nadkom. Dariusz Majewski.
Do ośmiu lat więzienia
Gdy policjanci przyjechali zatrzymać 44-latka, ten zachowywał się wyjątkowo spokojnie i zaprzeczał wszystkiemu, o czym mówił policjantom chłopiec. - Mężczyzna został przesłuchany przez prokuratora, usłyszał zarzuty psychicznego i fizycznego znęcania się nad 10-latkiem, grozi mu za to osiem lat pozbawienia wolności. W przypadku tych zarzutów nie przyznaje się do winy – informuje Łukasz Wawrzyniak, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Poznaniu. Dodatkowo mężczyźnie postawiono też zarzut spowodowania lekkiego uszkodzenia ciała dziecka, które miało powstać po uderzenie sprzączką od paska. Do tego ojczym się przyznaje.
Najbliższe miesiące spędzi za kratami aresztu.
44-latek wcześniej miał problemy z prawem. Został nieprawomocnie skazany za uderzenie dziesięciolatka. Chodziło o chłopca, który miał się niewłaściwie zachowywać wobec jego dzieci. Ponadto w 2018 roku rodzina Kacpra miała też założoną niebieską kartę. Powód? Przemoc, którą mężczyzna miał stosować wobec matki chłopca.
- Procedura prowadzona była dwa lata, czyli dosyć długo. Wszelkie wizyty policjantów, czy pracowników Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej nie wykazywały tego, za każdym razem zastawano rodzinę w sielankowej sytuacji. Na tle innych przypadków, którymi się zajmujemy i tych wspominanych kontroli, ta rodzina mogła uchodzić nawet za wzorową – mówił komendant Majewski.
Matce chłopców postawiono podobne zarzuty, co jej partnerowi, dotyczą fizycznego i psychicznego znęcania się nad osobą nieporadną ze względu na wiek. Przyznała się do winy. Odebrano jej też prawa rodzicielskie, ma zakaz zbliżania się do synów.
Sprawę opisała jako pierwsza "Gazeta Wyborcza".
Źródło: TVN 24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24