Rany cięte szyi były przyczyną śmierci wszystkich członków rodziny, których ciała znaleziono w domu w Chodzieży - przekazał Łukasz Wawrzyniak z poznańskiej prokuratury okręgowej, który w piątek poinformował o wstępnych wynikach sekcji zwłok pięciu osób. - Najpierw pozbawieni życia zostali rodzice 41-latka, potem życie straciła jego żona, dziecko. Na końcu on sam zadał sobie śmiertelny cios w szyję - poinformował prokurator.
Jeśli doświadczasz problemów emocjonalnych i chciałbyś uzyskać poradę lub wsparcie, tutaj znajdziesz listę organizacji oferujących profesjonalną pomoc. W sytuacji bezpośredniego zagrożenia życia zadzwoń na numer 997 lub 112.
Podczas piątkowej konferencji prasowej prokurator Łukasz Wawrzyniak przekazał, że sekcje zwłok ofiar z Chodzieży zakończyły się w czwartek wieczorem. - Ich wstępne wyniki potwierdzają nasze wcześniejsze ustalenia, do których doszliśmy na miejscu tragedii - przekazał rzecznik poznańskiej prokuratury okręgowej. Jak powiedział, pięć osób - czteromiesięczne niemowlę, jego 38-letnia matka, 41-letni ojciec, 72-letnia kobieta (matka 41-latka podejrzanego o zbrodnię) oraz 73-letni mężczyzna (ojciec prawdopodobnego sprawcy) - zginęło od ran ciętych szyi. Jak ustalono, najpierw zginęli starsi członkowie rodziny.
Według biegłego, rodzice 41-latka zginęli od trzech do pięciu dni od momentu oględzin. Dziecko, jego matka i prawdopodobny zabójca życie stracili od 48 do 72 godzin od momentu oględzin.
- Żona oprawcy była skrępowana i miała na ustach taśmę. Rodzice prawdopodobnego sprawcy mieli z kolei na dłoniach rany świadczące, że próbowali bronić się przed napastnikiem - poinformował prokurator.
Motyw nieznany
Prokuratorzy zaznaczają, że starają się ustalić motyw działania 41-latka. - Zlecone zostały badania, dzięki którym dowiemy się, czy w krytycznym momencie był pod wpływem alkoholu albo innych substancji psychoaktywnych - powiedział prokurator.
- Cały czas wyjaśniamy wszystkie aspekty tej sprawy - podkreślił. Dodał, że śledczy "starają się zrozumieć motywację 41-letniego mężczyzny".
- Ustaliliśmy, że zanim zadał sobie śmiertelny cios w szyję, okaleczył się też w innych miejscach - przekazał Wawrzyniak.
Zaznaczył, że śledczy czekają na szczegółowe wyniki sekcji zwłok, na podstawie których będą starali się możliwie drobiazgowo odtworzyć, co działo się w domu w Chodzieży.
Śmierć pięcioosobowej rodziny
W poniedziałek wieczorem w domu jednorodzinnym w przy ul. Podgórnej w Chodzieży znaleziono ciała czterech osób dorosłych i kilkumiesięcznego dziecka.
ZOBACZ MATERIAŁ "FAKTÓW PO POŁUDNIU": W Chodzieży znaleziono pięć ciał. Za zabójstwem ma stać 41-latek
Śledczy i służby tuż po zbrodni zwracały uwage na to, że w rodzinie nie było problemów z przemocą, nie miało też być żadnych sygnałów o tym, że może się tam źle dziać. Burmistrz Chodzieży zaznaczył, że "nie było jakichkolwiek sygnałów o nieprawidłowościach".
Śledczy nie mieli informacji, żeby w domu dochodziło do sytuacji przemocowych. Andrzej Borowiak, rzecznik wielkopolskiej policji, przekazał, że 41-latek nie był wcześniej karany, a rodzina nie miała założonej tzw. niebieskiej karty. Przez ostatnie dwa miesiące policja nie interweniowała w jej chodzieskim domu. Młodzi rodzice do Chodzieży sprowadzili się niedawno. Przyjechali z Sochaczewa. - Przyjechali, żeby opiekować się ojcem tego sprawcy - mówił Wawrzyniak.
Dla 41-latka był to powrót do domu, w którym się wychował i przez lata mieszkał. Jak opowiadają okoliczni mieszkańcy, rodzina nie miała większego kontaktu z sąsiadami. - Byli tacy skryci - relacjonowała jedna z kobiet.
Sąsiedzi mówią, że ostatni raz widzieli matkę z dzieckiem w czwartek na spacerze. - Bratowa widziała, że szli razem z dzieckiem na spacer. Ale że deszcz padał, za chwilę wrócili - opisywała jedna z sąsiadek.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN24