Rosja udzieli "niezbędnego wsparcia" Białorusi, gdyby kraj ten wszczął śledztwo dotyczące działań polskich władz na granicy polsko-białoruskiej – przekazała rzeczniczka rosyjskiego resortu dyplomacji Marija Zacharowa. Jak mówiła, chodzi o twierdzenia Emila C. o rzekomych działaniach strony polskiej. C. to żołnierz, który zdezerterował, ma zarzuty i jest poszukiwany listem gończym.
Rzeczniczka rosyjskiego MSZ Marija Zacharowa oświadczyła w czwartek na konferencji prasowej, że "jeśli białoruscy koledzy zainicjują śledztwo dotyczące skandalicznych faktów, o których mówił żołnierz (Emil - red.) C., udzielimy im niezbędnego wsparcia, w tym w ramach naszych wzajemnych zobowiązań wynikających z programu wspólnych działań w sferze polityki zagranicznej".
Według niej twierdzenia zbiegłego na Białoruś polskiego wojskowego o tym, że polscy żołnierze mieli rzekomo związek z zabijaniem migrantów, wymagają "gruntownego międzynarodowego śledztwa".
- Dziwne, że zamiast odpowiedzi opartej na argumentach polska strona próbuje zdyskredytować tę osobę, w istocie odwracając uwagę - oceniła.
Emil C. - który zdezerterował - ma zarzuty i jest poszukiwany listem gończym
Nieobecność polskiego żołnierza Emila C. została stwierdzona 16 grudnia po południu. Jak informowała 16. Pomorska Dywizja Zmechanizowana, żołnierz zaginął w czasie wykonywania zadań służbowych w okolicy miejscowości Narewka, Siemianówka i Jeziora Siemianowskiego. Rozpoczęły się poszukiwania. Później okazało się jednak, że żołnierz przekroczył granicę i znalazł się na Białorusi.
Białoruski Państwowy Komitet Graniczny (GPK), odpowiednik polskiej Straży Granicznej, podał 17 grudnia, że żołnierz rzekomo poprosił o azyl na Białorusi. GPK twierdzi, że wojskowy został zatrzymany przez patrol białoruskich pograniczników w okolicach Tuszemli w obwodzie grodzieńskim. Mężczyzna miał oświadczyć, że nie zgadza się z polityką polskich władz w sytuacji kryzysu migracyjnego.
Jak wyjaśnił rzecznik prasowy ministra koordynatora służb specjalnych Stanisław Żaryn, "żołnierz - uciekinier jest zakładnikiem białoruskich służb specjalnych, a jego tezy wykorzystywane w propagandowych materiałach nie mają wiarygodności".
Z kolei jak podał portal Onet, powołując się na niezależne źródła związane z wojskiem oraz wojskowymi służbami specjalnymi, najbardziej prawdopodobnym wątkiem, który jest obecnie brany pod uwagę, jest to, że szeregowy Emil C. od pewnego czasu był białoruskim szpiegiem lub co najmniej informatorem białoruskiego agenta.
Białostocka prokuratura informowała 21 grudnia o przedstawieniu zarzutów Emilowi C. z art. 339 par. 3 Kodeksu karnego, czyli dopuszczenia się kwalifikowanej postaci przestępstwa dezercji. Za to grozi mu do dziesięciu lat więzienia. Za żołnierzem wydano też list gończy.
Prokuratura Okręgowa w Warszawie podała natomiast w komunikacie, że w tej sprawie, w ramach prowadzonego postępowania, badany jest również wątek ewentualnego działania przez Emila C. "na rzecz obcego wywiadu oraz działania w kierunku przestępstwa z art 127 § 1 k.k., tj. zbrodni przeciwko Rzeczypospolitej Polskiej, co jest zagrożone karą dożywotniego pozbawienia wolności". Decyzją szefa MON Mariusza Błaszczaka przełożeni żołnierza zostali odwołani ze stanowisk.
W środę natomiast, 29 grudnia, Sąd Okręgowy w Olsztynie podtrzymał wyrok wydany w innej sprawie w pierwszej instancji wobec Emila C. Skazał go na sześć miesięcy ograniczenia wolności oraz zobowiązanie oskarżonego do powstrzymywania się od nadużywania alkoholu i zakaz zbliżania do matki.
Źródło: PAP, TVN24