Trzej policjanci zastrzeleni przez strażnika więziennego w Sieradzu rozpracowywali grupę, która zajmowała się kradzieżami i paserstwem naczep ciągników siodłowych. Postrzelony aresztant był podejrzanym w tym śledztwie - potwierdziła rzeczniczka łódzkiej policji nadkom. Magdalena Zielińska. Według niej, aresztant miał być dowieziony do prokuratury w Pabianicach.
Rzeczniczka nie potwierdza jednak doniesień "Dziennika Łódzkiego", który napisał dziś, że wartownik mógł strzelać, by wykonać egzekucję. Mężczyzna miał otrzymać za to pieniądze.
Według anonimowego informatora gazety, wartownik planował zabić aresztanta Tomasza Ch., który tego dnia miał złożyć w prokuraturze doniesienia o gangu złodziei naczep samochodowych.
- To była egzekucja. Nie pozwólcie zamydlić sobie oczu wersją o chorobie psychicznej Damiana C. i opowieściami o jego problemach rodzinnych, stresującej pracy. Głosy to on słyszał, ale w telefonie komórkowym. Mam poważne podejrzenia, że za pieniądze zobowiązał się zabić aresztowanego, by zamknąć usta wszystkim, którzy chcieliby pomóc rozpracować mafię naczepową - powiedział informator gazety.
Strażnik, Damian C., oskarżony jest o potrójne morderstwo. Grozi mu dożywocie. Według informatora gazety, mężczyzna teraz celowo udaje chorobę psychiczną, by uniknąć odpowiedzialności karnej.
Płk Marek Lipiński, dyrektor więzienia, zapewnił że Damian C. nigdy nie sprawiał wrażenia chorego psychicznie.
Źródło: "Dziennik Łódzki"
Źródło zdjęcia głównego: TVN24