Na bieżąco wraz z ekspertami z rady medycznej oraz z rządowego zespołu zarządzania kryzysowego analizujemy zakres obostrzeń, dlatego żadnego wariantu w tej chwili nie wykluczam - powiedział w środę w "Rozmowie Piaseckiego" w TVN24 rzecznik rządu Piotr Mueller pytany o możliwość zniesienia zakazu wychodzenia dzieci i młodzieży w określonych godzinach, bez opiekuna.
W związku z epidemią COVID-19 pod koniec października został wprowadzony zakaz wychodzenia z domu dzieci i młodzieży do 16. roku życia - samych, bez opieki osoby dorosłej, w dni powszednie w godzinach 8-16 - i będzie obowiązywać także w czasie ferii zimowych. Rozpoczną się one 4 stycznia i potrwają do 17 stycznia.
Fundacja Dajemy Dzieciom Siłę zbiera podpisy pod petycją do premiera Mateusza Morawieckiego o zniesienie zakazu wychodzenia z domu dla dzieci. Zdaniem ekspertów, długa izolacja może negatywnie wpłynąć na psychikę najmłodszych i prowadzić do depresji.
Piotr Mueller pytany w środę w "Rozmowie Piaseckiego", czy rząd wsłucha się w ten głos, powiedział, że "my na bieżąco wraz z ekspertami z rady medycznej oraz z rządowego zespołu zarządzania kryzysowego analizujemy zakres obostrzeń, dlatego ja żadnego wariantu w tej chwili nie wykluczam".
"Wtedy będzie można ocenić, czy służba zdrowia jest na tyle wydolna"
- Jak za kilka dni będziemy widzieć, jak wygląda sytuacja po okresie świątecznym, to w sposób odpowiedzialny będzie można powiedzieć, czy to jest różnica, jeżeli zacznie się przemieszczać kilka milionów obywateli dodatkowo, spotykać między sobą i potencjalnie zarażać. Wtedy będzie można ocenić, czy służba zdrowia jest na tyle wydolna po okresie świątecznym pod kątem pomocy osobom, które się zaraziły i wtedy będzie można podjąć decyzję - mówił rzecznik rządu.
Pytany, czy jeśli statystyki zakażeń koronawirusem będą wyglądały dobrze, jest szansa na zniesienie zakazu w czasie ferii, odpowiedział, że "takiej decyzji nie wyklucza, aczkolwiek nie jest optymistą, jeżeli chodzi o modyfikowanie ograniczeń do 17 stycznia".
- Zresztą po samym 17 stycznia też decyzje będą podejmowane. Pewnie w okolicach 10 stycznia, znając już dane dotyczące aktualnej liczby zakażeń - dodał.
Czy dzieci wrócą do szkół 18 stycznia?
Pytany, czy wtedy możemy się też dowiedzieć, jak będzie wyglądała sytuacja dotycząca szkół, Mueller odpowiedział, że sądzi, iż "to jest ten okres, w którym będą podejmowane decyzje, czyli - powiedzmy - na około tydzień przed upływem tego terminu dotyczącego aktualnych obostrzeń".
Dopytywany, czy jest szansa, że chociażby dzieci z klas 1-3 pójdą 18 stycznia do szkoły, rzecznik rządu powiedział, że "nie chciałby składać deklaracji jednoznacznych, bo oczywiście to zależy od liczby zachorowań, od systemu szczepień, czyli jak dużo osób spośród medyków, spośród osób, które opiekują się w szpitalach, placówkach opieki zdrowotnej chorymi, będzie zaszczepionych".
- I wtedy będzie można podejmować decyzje - powiedział gość "Rozmowy Piaseckiego". - Oczywiście pierwszą grupą spośród tej grupy szkolnej byłyby klasy 1-3 - podkreślił.
Mueller o zakazie przemieszczania się w sylwestra: zasada jest jasna - trzeba być odpowiedzialnym
Rzecznik rządu pytany był również o kwestię zakazu przemieszczania się w sylwestrową noc. Zgodnie z nowym rozporządzeniem od 31 grudnia 2020 roku, od godz. 19, do 1 stycznia 2021 roku, do godz. 6, na obszarze Polski przemieszczanie się będzie możliwe wyłącznie w kilku celach: wykonywania czynności służbowych lub zawodowych, wykonywania działalności gospodarczej oraz zaspokajania niezbędnych potrzeb związanych z bieżącymi sprawami życia codziennego.
- W ostatnim czasie poprawiliśmy od strony legislacyjnej strukturę przepisów, które są podstawą karania. W tym przypadku - tak, jak dotychczas to było stosowane - będą groziły mandaty - oświadczył 17 grudnia minister zdrowia Adam Niedzielski.
W niedzielę na konferencji prasowej premier Mateusz Morawiecki wyjaśnił, że rząd, wprowadzając ograniczenie w przemieszczaniu się w sylwestrową noc, nie wprowadza godziny policyjnej. - My godziny policyjnej nie wdrażamy - podkreślił Morawiecki. - Aby ona mogła być zastosowana, to państwo w większości się orientujecie na pewno, że musielibyśmy, za zgodą pana prezydenta oczywiście, wdrożyć stan wyjątkowy - przekazał Morawiecki. - Ustawa o stanie zagrożenia epidemicznego daje nam niemal wszystkie instrumenty, właśnie poza godziną policyjną, dlatego bardzo gorąco apelujemy o nieprzemieszczanie się - dodał szef rządu.
CZYTAJ WIĘCEJ: Premier: w sylwestra nie wprowadzamy godziny policyjnej >>>
Mueller pytany w "Rozmowie Piaseckiego" czy można mieć nadzieję, że rząd ustali ostateczną, spójną wersję tego, co można robić, a czego nie w sylwestrową noc, powiedział, że "ta zasada jest od początku jasna - trzeba być po prostu odpowiedzialnym".
- Policja będzie egzekwowała kwestie obowiązujących zakazów. Jedna to kwestia zakazów, które obowiązują już dłuższy czas, czyli między innymi zgromadzeń publicznych - limit wynosi do 5 osób. Druga kwestia to zakaz przemieszczania się od godziny 19 (31 grudnia) do godziny 6 rano (1 stycznia) - powiedział rzecznik rządu.
"Głównie działania będą skupiały się na zgromadzeniach"
Dopytywany czy osoby, które będą się przemieszczały w noc sylwestrową, muszą liczyć się z mandatem do 30 tysięcy złotych, Mueller odparł, że "jakiś mandat jest możliwy do otrzymania zgodnie z obowiązującymi przepisami". Zaznaczył jednocześnie, że nie musi to być mandat w wysokości 30 tysięcy złotych, gdyż istnieje zasada proporcjonalności.
Mówił, że "zawsze policjant ma do wyboru albo wręczenie mandatu, albo pouczenie". Pytany, czy policja dostanie wytyczne od ministra spraw wewnętrznych i administracji, żeby karać mandatami tych, którzy przemieszczają się bez uzasadnienia wskazanego w rozporządzeniu, powiedział, że zawsze decyzje w zakresie wręczenia mandatu podejmuje na koniec policjant, oceniając sytuację.
Rzecznik rządu dodał, że głównym problemem nie będzie samo przemieszczanie się pojedynczych osób - tutaj ta proporcjonalność kary będzie uzależniona od decyzji policjanta, od oceny sytuacji - ale głównie te działania będą skupiały się zapewne na wiele bardziej groźnych sytuacjach, czyli zgromadzeniach".
Gość TVN24 mówił, że zakaz zgromadzeń oraz ograniczanie mobilności ma służyć temu, by epidemia COVID-19 nie rozprzestrzeniła się. - Wszystkie przepisy, ograniczenia nie są wprowadzane po to, aby obowiązywały same dla siebie, ale po to, żeby ograniczać epidemię. Rozwijająca się epidemia może doprowadzić do sytuacji, w której nie będzie umierało kilkaset osób dziennie, a kilka tysięcy osób. Musimy sobie zdawać z tego sprawę - dodał.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24