W szkołach podstawowych od 25 maja będą działały nie tylko świetlice. - Nauczyciele nauczania wczesnoszkolnego zaoferują jakąś formę zajęć dydaktycznych - zapowiedział minister edukacji Dariusz Piontkowski. Dzieci mają siedzieć w oddalonych od siebie o 1,5 metra ławkach i nie więcej niż w dwanaścioro w jednej sali.
W środę premier Mateusz Morawiecki poinformował, że możliwe będzie przywrócenie zajęć opiekuńczo-wychowawczych w podstawówkach. Minister edukacji Dariusz Piontkowski zapewniał, że "nauczyciele nauczania wczesnoszkolnego zaoferują także jakąś formę zajęć dydaktycznych".
W czwartek wytyczne, jak miałoby to wyglądać, opublikowało Ministerstwo Edukacji Narodowej. "Utrzymujemy tym samym obowiązek realizowania podstawy programowej zarówno dla uczniów, których rodzice i opiekunowie zdecydują się na posłanie swoich dzieci do szkół, jak i dla uczniów pozostających w domach" - podkreśla resort edukacji w komunikacie.
Zadania dla dyrektora
Jak ma to wyglądać? Szczegółowe decyzje będą zależne od dyrektorów szkół. To dyrektor ma określić sposób sprawowania opieki i prowadzenia zajęć dydaktycznych dla dzieci, które będą przebywać w szkole. Czy to będą klasyczne lekcje? "Forma zajęć dydaktycznych jest uzależniona od warunków epidemicznych panujących na terenie gminy, w której szkoła się znajduje oraz od możliwości spełnienia wytycznych Ministra Zdrowia, Głównego Inspektora Sanitarnego oraz Ministra Edukacji Narodowej" - zastrzega resort edukacji.
To, ile takich zajęć dydaktycznych się odbędzie, ma zależeć od liczby dzieci, które przyjdą do szkół. "Apelujemy do samorządów i dyrektorów szkół, by organizacja tych zajęć i ich godzinowy wymiar uwzględniał proporcję uczniów pozostających pod opieką w szkole i tych uczących się w domu" - czytamy w wytycznych MEN.
Dyrektor z nauczycielami ma ocenić, jak realizowana w nauczaniu zdalnym była podstawa programowa i rozplanować pozostałe treści do końca roku szkolnego, czyli do 26 czerwca.
Kto będzie uczył?
Zajęcia dydaktyczne mają prowadzić nauczyciele edukacji wczesnoszkolnej, a opiekuńczo-wychowawcze nauczyciele świetlicowi "i w miarę możliwości inni wskazani przez dyrektora szkoły".
W praktyce może się więc zdarzyć, że jeden nauczyciel będzie i uczył w szkole, i prowadził zajęcia zdalne. "Nauczyciel w ramach swojego pensum może prowadzić zajęcia oraz przygotowywać i przekazywać materiały do kształcenia na odległość. Nauczycielowi, któremu dyrektor na nowo określił organizację zadań, przysługują godziny ponadwymiarowe, jeśli jego tygodniowy wymiar zajęć dydaktycznych zostanie przekroczony" - tłumaczy resort.
A co z konsultacjami?
Nową formą zajęć w szkołach mają być konsultacje z nauczycielami. Od 25 maja będą mogli korzystać z nich ósmoklasiści i maturzyści, którzy szykują się do egzaminów końcowych, a tydzień później wszyscy uczniowie.
Ile będzie tych zajęć? "Wymiar tych konsultacji zostanie uzależniony od potrzeb uczniów, a także warunków pracy szkoły. Ich harmonogram i organizację ustali dyrektor szkoły w porozumieniu z nauczycielami" - informuje resort edukacji.
Konsultacje mają być dla uczniów dobrowolne. "Zależy nam na tym, by w pierwszej kolejności umożliwić organizację konsultacji z przedmiotów zdawanych na egzaminach, a w miarę potrzeb także z innych przedmiotów. Uczeń powinien mieć możliwość wyjaśnienia trudnych kwestii, usystematyzowania materiału czy rozmowy z nauczycielem. Konsultacje mają również umożliwić uczniom poprawę oceny na potrzebę klasyfikacji" - tłumaczy ministerstwo.
"Wkurzenie jest kolosalne"
- Oczekiwałbym, że w tym całym zamęcie minister edukacji będzie wszystko łagodził, a on tylko zamęt potęguje - komentuje Sławomir Broniarz, prezes Związku Nauczycielstwa Polskiego. - Na konferencji prasowej powiedział o "jakiejś" formie edukacji i to rozwścieczyło nauczycieli, bo "jakoś" to najwyraźniej można być ministrem edukacji. Wkurzenie jest kolosalne - dodaje.
Zdaniem Broniarza sytuacja w szkołach podstawowych będzie w praktyce przypominała tę w przedszkolach, gdzie nauczyciele równocześnie muszą wywiązywać się i z zadań związanych z opieką nad dziećmi w placówce, i z tych wynikających ze zdalnego nauczania dla tych, którzy pozostali w domach.
- Wyobraźmy sobie taką sytuację: na zajęcia przychodzi dziesięcioro dzieci z 25-osobowej klasy. Jak mają wyglądać zajęcia dydaktyczne dla jednych i drugich, na dodatek przy zachowaniu reżimu sanitarnego? - zastanawia się Broniarz. - Ministerstwo wcale tych kwestii nie wyjaśnia i całą odpowiedzialność przerzuca na dyrektorów szkół. Zajęcia dydaktyczne w takiej sytuacji w szkole będą iluzoryczne i obawiamy się, że mogą się skończyć tym, iż niektóre dzieci spędzą dzień na świetlicy, a następnie po powrocie do domu będą się włączały w zdalną edukację, którą miała reszta ich klasy. A nauczyciele będą pracować jeszcze więcej! - dodaje.
Nie więcej niż 12 uczniów w grupie
Wytyczne Głównego Inspektoratu Sanitarnego przypominają te dla żłobków i przedszkoli. W podstawówce w grupie może przebywać do 12 uczniów. W uzasadnionych przypadkach za zgodą organu prowadzącego można zwiększyć liczbę dzieci - nie więcej niż o dwoje. W miarę możliwości do grupy przyporządkowani powinni być ci sami nauczyciele, a dzieci najlepiej by przebywały w tej samej sali. Na jedną osobę powinny przypadać co najmniej cztery metry kwadratowe.
Z klasy, w której przebywa grupa, należy usunąć przedmioty i sprzęty, których nie można skutecznie umyć, uprać lub zdezynfekować. Odległości pomiędzy stanowiskami powinny wynosić minimum 1,5 metra, a w jednej ławce szkolnej powinien siedzieć jeden uczeń.
Dzieci nie powinny wymieniać się przyborami szkolnymi między sobą. W sali gimnastycznej mogą przebywać dwie grupy uczniów. Po każdych zajęciach używany sprzęt sportowy oraz podłoga powinny zostać umyte lub zdezynfekowane. Należy wietrzyć sale co najmniej raz na godzinę, w czasie przerwy, a w razie potrzeby także w czasie zajęć.
GIS zaleca korzystanie przez uczniów z boiska szkolnego oraz pobytu na świeżym powietrzu na terenie szkoły, przy zachowaniu zmianowości grup i dystansu pomiędzy nimi. Należy jednak ograniczyć aktywności sprzyjające bliskiemu kontaktowi pomiędzy uczniami. I zapewnić taką organizację pracy, która utrudni stykanie się ze sobą poszczególnych grup uczniów.
Rodzice trzymani na dystans
Rodzice i opiekunowie przyprowadzający czy odbierający uczniów mają zachować dystans społeczny w odniesieniu do pracowników szkoły oraz innych uczniów i ich rodziców wynoszący minimum dwa metry. Mogą wchodzić z dziećmi wyłącznie do przestrzeni wspólnej szkoły lub wyznaczonego obszaru z zachowaniem zasady – jeden rodzic z dzieckiem lub w odstępie dwóch metrów od kolejnego rodzica z dzieckiem. "Przy czym należy rygorystycznie przestrzegać wszelkich środków ostrożności (m. in. osłona ust i nosa, rękawiczki jednorazowe lub dezynfekcja rąk)" - czytamy w wytycznych GIS.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock