Zdecydowanie nie powinniśmy wpuszczać motocyklistów z klubu "Nocnych Wilków" do Polski, bo chodzi o symboliczną przemoc, od której zaczyna się przemoc na poważnie - powiedział w "Jeden na jeden" Paweł Kowal z Polski Razem.
Kowal wyraził nadzieję, że w MSW siedzi ekipa prawników i zastanawia się, jak utrzeć nosa "Nocnym Wilkom", z którymi sympatyzuje Władimir Putin.
Zaznaczył jednocześnie, że przejazd rosyjskiej brygady motocyklowej to bardziej sprawa resortu spraw wewnętrznych, dobrze byłoby jednak, gdyby to ministerstwo porozumiało się z MSZ, by wspólnie nie dopuścić do przejazdu przez Polskę "Nocnych Wilków".
- Mam nadzieję, że rząd trzyma szlaban prawny, który nie zostanie dla nich podniesiony - powiedział Kowal. W jego opinii, "Nocnych Wilków" zdecydowanie nie powinniśmy wpuszczać do Polski.
- Chodzi o symboliczną przemoc, od której zaczyna się przemoc na poważnie. To jest zabawa z Polską, w której Polska powinna jasno pokazać, że widzi te intencje i nie chce, aby się one realizowały - powiedział Kowal.
Przyjaciel Putina
Rosyjska brygada motocyklowa "Nocne Wilki" chce pod koniec kwietnia przejechać trasę Moskwa-Berlin, aby uczcić 70. rocznicę zakończenia II wojny światowej.
Przejedzie z Moskwy przez Mińsk, Brześć, Wrocław, Brno, Bratysławę, Wiedeń, Monachium, Pragę, Torgau i Karlshorst do Berlina.
"Nocne Wilki" to najstarszy klub w Rosji - powstał jeszcze za czasów ZSRR, w 1989 r. Regularnie obchodzą Dzień Zwycięstwa 9 maja.
"Nocne Wilki" poparły także rosyjską aneksję Krymu. Motocykliści otwarcie wspierali "zielonych ludzików", którzy okupowali półwysep.
Prezydent Rosji wielokrotnie spotykał się z przedstawicielami "Nocnych Wilków". Ich lider Aleksander Załdostanow, pseudonim Chirurg, jest uznawany za przyjaciela Władimira Putina.
"To nie obrażanie Polski"
Kowal odniósł się także do ustawy ws. Ukraińskiej Armii Powstańczej, przegłosowanej przez ukraiński parlament w dniu wizyty prezydenta Bronisława Komorowskiego w Kijowie.
W jego opinii, nie jest to "policzek" dla Polski. - Jestem pewien, że dzisiejszy powrót do czczenia UPA na Ukrainie nie ma w intencji obrażania Polaków - powiedział Kowal, dodając, że nasz kraj nigdy w historii "nie miał tak dobrej reputacji na Ukrainie".
- To część akcji dekomunizacyjnej na Ukrainie. To część tej samej akcji, która oznaczała niszczenie pomników Lenina. To część (akcji - red.) otwierania archiwów, lustracji. Dla każdego Ukraińca UPA jest tą organizacją, która najlepiej wyraża postawę antybolszewicką - powiedział Kowal.
Zastrzegł jednocześnie, że Polska powinna pilnować, nawet jeśli to nie jest w nią wymierzone, aby nie dochodziło do gloryfikacji UPA. - Ukraina pod portretem Bandery nie wjedzie do Unii Europejskiej - zaznaczył Kowal.
Podkreślił ponadto, że jest powściągliwy w przesądzaniu, że współpracownicy prezydenta powinni go uprzedzić, iż będzie przemawiał w parlamencie ukraińskich, kiedy zaplanowano przyjęcie ustawy ws. UPA. Jak się bowiem wyraził, nie jest łatwo prowadzić politykę wschodnią.
Rada Najwyższa Ukrainy przyjęła ustawę, która uznaje prawny status uczestników walk o niezależność kraju w XX wieku, w tym członków Ukraińskiej Armii Powstańczej (UPA). Zgodnie z jej zapisami za bojowników walk o niezawisłość Ukrainy są uznani wszyscy ci, którzy uczestniczyli w różnorodnych formach walki o niezależność kraju w XX wieku. Ustawa przewiduje możliwość zapewnienia weteranom i ich rodzinom zniżek i innych socjalnych gwarancji, uznaje odznaczenia i stopnie wojskowe walczących o niepodległość, które przyznano im w formacjach, w jakich służyli. Zakłada też karanie wszystkich tych, którzy okazywaliby lekceważenie dla weteranów, negowali celowość ich walki.
Autor: MAC/ja / Źródło: tvn24