1 stycznia 2014 roku, po zażyciu alkoholu, marihuany i amfetaminy wjechał w grupę pieszych, zabijając sześcioro z nich. W czwartek sąd apelacyjny w Szczecinie zdecydował, że proces Mateusza S. ruszy od początku.
W październiku 2014 roku sąd okręgowy w Szczecinie skazał Mateusza S. na 12,5 roku więzienia i orzekł, że S. nieumyślnie spowodował katastrofę w ruchu lądowym w stanie nietrzeźwości i po użyciu narkotyków. Wobec S. orzeczono także dożywotni zakaz prowadzenia pojazdów.
W czwartek sąd apelacyjny uchylił ten wyrok i zadecydował o ponownym rozpatrzeniu sprawy, przychylając się do wniosku oskarżycieli posiłkowych (w większości rodzin ofiar).
- Zasadniczą przyczyną tego rozstrzygnięcia jest, w przekonaniu Sądu Apelacyjnego, niepełna ocena materiału dowodowego - powiedział rzecznik sądu Janusz Jaromin. Chodzi w szczególności o dowody, które pozwalają na ocenę zamiaru oskarżonego, który gwałtownie skręcając w lewo wjechał w grupę pieszych.
Mają one znaczenie przede wszystkim dla kwalifikacji prawnej czynu. - W aktualnym stanie sprawy nie można wykluczyć, że mogłaby ona zostać zakwalifikowana surowiej, nawet jako zabójstwo – podkreślił rzecznik. Te wszystkie okoliczności muszą być, zdaniem sądu, rozpoznane ponownie i to w poszerzonym składzie: dwóch sędziów i trzech ławników, w którym rozpoznaje się sprawy zagrożone karą dożywocia.
15 lat więzienia zamiast 12,5?
Bliscy ofiar uważają, że Mateusz S. umyślnie spowodował wypadek, zabijając sześć osób (w październiku sąd orzekł o nieumyślnym spowodowaniu katastrofy w ruchu lądowym). W tej sytuacji Mateuszowi S. ponownie grozi do 15 lat pozbawienia wolności.
Rodziny ofiar żądają uznania jako dowodu w sprawie zeznań policjantów, którzy tuż po zdarzeniu byli świadkami słów wypowiedzianych przez narzeczoną oskarżonego Mateusza S. Z ich zeznań wynika, iż dziewczyna miała powiedzieć, że Mateusz S. tuż przed wjechaniem w grupę idących poboczem pieszych, powiedział: "To już jest koniec".
Sąd pierwszej instancji (Sąd Okręgowy w Szczecinie) nie wziął pod uwagę zeznań policjantów w tej sprawie.
Zabił sześć osób
Według biegłych, S. był po użyciu środków psychoaktywnych (marihuany i amfetaminy). Mężczyzna był też pijany. Według aktu oskarżenia miał 2,15 promila alkoholu we krwi. W Nowy Rok kierowany przez Mateusza S. samochód wypadł z drogi i wjechał w grupę ludzi. Zginęło pięć dorosłych osób i dziecko. Dwoje dzieci trafiło do szpitala; chłopiec, który w wypadku stracił rodziców, był w stanie ciężkim i wymagał opieki na oddziale intensywnej terapii, stan zdrowia dziewczynki był lepszy. Dzieci opuściły szpital na przełomie stycznia i lutego.
Autor: pk/ja / Źródło: tvn24