Strażnik z zakładu karnego z Sieradza strzelał, bo słyszał głosy, które kazały mu pociągnąć za spust - donosi dzisiejszy "Dziennik". Według gazety, Damian C., który zastrzelił trzy osoby, a czwartą ciężko ranił, najprawdopodobniej jest chory psychicznie.
Przesłuchanie Damiana C., które - jak zwraca uwagę dziennik miało być tylko formalnością - trwało ponad 3 godziny. Śledczy mieli problemy z nawiązaniem kontaktu ze strażnikiem. Podobno przez ponad 1,5 godziny liczył na palcach miesiące. Podczas składania zeznań Damian C. miał powiedzieć, że słyszał głosy, które kazały mu strzelać. Powiedział też, że służył w Legii Cudzoziemskiej i że widzi wszystko w czarno-białych kolorach. Prokurator prowadząca śledztwo nie komentuje doniesień gazety. Kilka dni po tragedii w Sieradzu, coraz głośniej mówi się jednak o tym, że wartownik miewał w przeszłości napady szału.
Biegły sądowy w zakresie psychiatrii dr Jerzy Pobocha, w wywiadzie dla gazety ocenia, że zachowanie strażnika wskazuje na schizofrenię. "Dla mnie przebieg całego zdarzenia zdarzenia do jakiego doszło w poniedziałek w sieradzkim zakładzie karnym , świadczy, że tego nie mogła zrobić osoba zdrowa psychicznie" - mówił Pobocha. Jednocześnie zaznaczył, że jeśli Damian C. symuluje - psychiatrzy to odkryją.
W zeszły poniedziałek strażnik otworzył ogień do samochodu przewożącego aresztanta. Dwóch policjantów zginęło na miejscu, trzeci - w szpitalu. Ciężko ranny został też aresztant.
Źródło: "Dziennik", tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN24