Nie bardzo widzę, co Wielka Brytania może zrobić dla Polski - powiedział Radosław Sikorski w programie "Świat" w TVN24 Biznes i Świat. Zdaniem byłego szefa MSZ szukanie w Londynie sojusznika do załatwiania spraw w Unii kosztem Berlina to błędna strategia. Na marginesie spraw międzynarodowych zadeklarował, że do ojczyzny na razie nie chce wracać.
- Polska znowu jest krajem, w którym trzeba się bać podsłuchów, więc nie spieszę się z powrotem - stwierdził Sikorski. Zapewnił, że ma dość polityki po 14 latach w rządzie.
Interesy Polaków na "ołtarzu eurosceptycyzmu"
Komentując wydarzenia w Polsce Sikorski przyznał, że budzą one zainteresowanie w Wielkiej Brytanii, zwłaszcza wizyta premiera Davida Camerona w Warszawie. - Dla niego to sprawa gardłowa, kluczowa dla przywództwa w kraju i partii - mówił Sikorski. Odniósł się w ten sposób do negocjacji nad proponowanymi zmianami w UE, które miałyby przekonać Brytyjczyków, aby w referendum głosowali za pozostaniem we Wspólnocie. - PiS ma trudność bo sam jest eurosceptyczny, a nawet bardziej, a tutaj inni eurosceptycy chcą zrobić coś, co na pewno nie polepszy sytuacji Polaków, którzy chcieliby osiedlić się w Wielkiej Brytanii - mówił Sikorski, mając na myśli proponowane ograniczenie świadczeń socjalnych dla imigrantów. Przypomniał, że w przeszłości eurosceptycyzm już zaszkodził Polakom, gdy pod naciskiem Londynu ograniczono budżet UE, a co za tym idzie dotacje. - Eurosceptycyzm nie jest dobry dla Polski - przekonywał były szef MSZ. Zdaniem Sikorskiego, cała sprawa z referendum nad pozostaniem Wielkiej Brytanii w UE skończy się kompromisem, który Polakom chcącym wyjechać na Wyspy "na pewno nie pomoże”. - Rząd PiS musi wytłumaczyć Polakom, że takie poświęcenie na ołtarzu eurosceptycyzmu trzeba ponieść - stwierdził.
Londyn Polsce nic nie da?
Sikorski podważał ideę rządu PiS, aby szukać sojusznika w ramach UE w Londynie, dystansując się przy tym od Berlina. - Wielka Brytania to tradycyjny i ważny partner, ale nie bardzo widzę, co może zrobić dla Polski w kontekście UE - stwierdził. Przypomniał, że Brytyjczycy od początku wspierali Polaków w kwestii wzmocnienia wschodniej flanki NATO, więc nie mogą zaoferować czegoś dodatkowego. Opór w tej kwestii jest natomiast w Berlinie, od którego rząd PiS się dystansuje. - Intensywniej trzeba prowadzić dyplomację z Niemcami, a tutaj są kłopoty. W stosunkach z każdym krajem mamy jakieś problemy, ale to nie oznacza, że trzeba ochładzać stosunki - mówił Sikorski. - Politycy PiS odczuwają osobisty dyskomfort w kontaktach w silniejszym partnerem, zwłaszcza takim, z którym mamy trudną historię - dodał.
Nacjonalizm szkodzi
Sikorski podkreślał, jak ważnym partnerem dla Polski są Niemcy. - Jak coś się uzgodni z Niemcami i Francją, to jakby się coś uzgodniło z wieloma państwami UE. Bez tych państw trudno cokolwiek osiągnąć - zaznaczył. „Psucie” kontaktów z Niemcami pod przywództwem Merkel Sikorski uważa za „niemądre”. - Może to są te lekcje, które trzeba odrobić w pierwszych miesiącach sprawowania rządów - wyraził przypuszczenie. Zauważył, że byłoby lepiej, gdyby politycy uczyli się na swoich poprzednikach, ale to rzadko się zdarza. - Taka uroda demokracji - skwitował. Sikorski zaznaczył, że nacjonalizm „szkodzi interesowi narodowemu”. - Obawiam się, że będziemy się tej lekcji uczyć w najbliższych latach. Interesy narodowe można realizować we współpracy z innymi a nie zawsze w konflikcie - stwierdził.
Na Zachodzie "zdumienie" w związku z komisją smoleńską
Sikorski odniósł się też krótko do powołania podkomisji ds. zbadania katastrofy smoleńskiej. - To ma olbrzymi potencjał do zaszkodzenia wizerunkowi Polski - stwierdził i dodał, że informacje na ten temat budzą „zdumienie” wśród jego rozmówców na Zachodzie.
Autor: mk//rzw / Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN24 Biznes i Świat