Tragiczny wypadek w krakowskiej Nowej Hucie: samolot spadł na dom. - Z awionetki zostało bardzo niewiele, poskręcane blachy, w środku są z całą pewnością ciała - relacjonował rzecznik małopolskiej policji Dariusz Nowak. Zginęły wszystkie osoby na pokładzie maszyny - pilot i trójka dzieci. Budynek stanął w płomieniach, jego mieszkańcy uciekli przez okna.
Samolot wystartował z podkrakowskiego lotniska w Pobiedniku Wielkim o godz. 19.15 i był w powietrzu ok. 15-20 minut. – Pilot wziął na pokład trójkę dzieci znajomych, dwóch chłopaków i jedną dziewczynę w wieku około 12 lat [później okazało się, że była to trójka dziewcząt - red.]. Chciał im zrobić przyjemność pokazując Kraków z lotu ptaka. To było jedno kółeczko nad miastem – relacjonował Nowak.
Prezes aeroklubu krakowskiego Jacek Turczyński dodał, że był to nowy, dobrze wyposażony samolot. - To był lot po kręgu nad lotniskiem. Takich lotów wykonuje się setki - powiedział.
"Dwa metry od tragedii"
Wiadomo już, że ofiary to 42-letni pilot, od niedawna dyrektor krakowskiego aeroklubu, i trzy dziewczynki - dwie wieku ok. 12 lat, jedna 14-letnia.
Przyczyny wypadku nie są jeszcze znane, ale przypuszczalnie doszło do niego w trakcie lądowania.
Prezydent Krakowa Jacek Majchrowski, który przybył na miejsce tragedii poinformował, że mieszkańcom zniszczonego domu zaproponowane zostaną mieszkania zastępcze, a bliscy ofiar mają zapewnioną opiekę psychologów.
- Muszę powiedzieć: naprawdę dwa metry od wielkie tragedii, bo gdyby dwa metry dalej uderzył samolot to te osoby, które były w domu także by się spaliły - powiedział prezydent.
"Nagle zobaczyliśmy potężne kłęby czarnego dymu"
Ostatnie sekundy lotu widział pan Robert. - Wracaliśmy z rodziną z weekendu, kiedy taki malutki samolocik zaczął schodzić do lądowania z prawej strony drogi. W pewnym momencie lekko się tak jakby zakolebał, zatrzepotał skrzydłami, po czym poderwał się do góry i poleciał w stronę Niepołomic. Tam zaczął kołować i nagle zobaczyliśmy potężne kłęby czarnego dymu i wysokie płomienie, kiedy uderzył w ziemię. Wszystko było widać z drogi - dodał.
Mieszkańcy zdążyli uciec
Samolot spadł na ulicę Podstawie na obrzeżach Nowej Huty, gdzie dominują wolnostojące domy. Budynek, w pobliżu którego rozbił się samolot, był dwurodzinny. Mieszkało w nim 19 osób. Samolot spadł na podwórko, tuż obok budynku. - Strażacy przeszukują jeszcze pogorzelisko, ale z relacji rodzin wynika, że cała dziewiętnastka jest razem - relacjonował jeden ze strażaków.
– Przypuszczalnie mieszkańcy usłyszeli, że coś się dzieje, ten samolot dziwnie leciał, i zdążyli uciec. Dzięki temu uratowali życie. To były sekundy - mówił Nowak. - A dom jest zniszczony praktycznie w całości, nie ma dachu, tam się teraz wszystko dopala – dodał policjant.
Uciekali przez okna
Według sąsiadów domownicy uciekali przez okna. - Tę rodzinę dotknęła już tragedia, bo w tym roku w wypadku samochodowym zginęła ich mama. Teraz stracili dom i bardzo potrzebują pomocy - mówiła sąsiadka Dorota Dziura.
Około 22 na miejscu pracowało jeszcze 19 zastępów straży pożarnej. Strażacy przewidywali, że działania na miejscu potrwają jeszcze 4-5 godzin. Poszkodowana rodzina dostanie dostanie lokal zastępczy.
Źródło: TVN24, PAP