Ponad 100 tys. złotych łapówki mogła przyjąć osoba, którą we wtorek zatrzymali funkcjonariusze CBA i krakowscy prokuratorzy. To pierwsze zatrzymanie w trwającej cztery lata tajnej operacji CBA o kryptonimie "Yeti". Sprawa dotyczy najwyższych kręgów w polskim wymiarze sprawiedliwości. Pojawia się w niej nazwisko bohatera "afery hazardowej" Ryszarda Sobiesiaka i znanych prawników, którzy mieli powoływać się na wpływy m.in. w Sądzie Najwyższym.
Informację o zatrzymaniu potwierdził Piotr Kosmaty, rzecznik prasowy Prokuratury Apelacyjnej w Krakowie. - To Mirosław M. Podejrzany przyznał się, że za łapówki miał załatwiać sprawy we wrocławskim wymiarze sprawiedliwości - mówi Kosmaty.
Kim jest ten mężczyzna? Prokurator nie chciał powiedzieć. Dodał, że zatrzymany powoływał się na swoje układy m.in. we wrocławskich sądach, a sprawa dotyczy szeregu przestępstw korupcyjnych z lat 2008-2009.
- Podejrzany wpłacił 30 tys. zł poręczenia majątkowego, odebraliśmy mu paszport - mówi rzecznik.
Tvn24.pl nieoficjalnie dowiedział się, że podejrzany miał obiecywać m.in. załatwienie korzystnych rozstrzygnięć w toczących się procesach.
Rzecznik nie chciał podać szczegółów. - Głównymi dowodami są działania operacyjne CBA - dodał tylko prokurator. Chodzi o słynną operację ”Yeti”. Jej szczegóły tvn24.pl ujawnił dwa lata temu.
Filmy, podsłuchy i maile
Operację specjalną Biuro rozpoczęło w lipcu 2008 roku, szefem CBA był wtedy Mariusz Kamiński. Później prowadzona była pod nadzorem Prokuratury Apelacyjnej w Krakowie. Dotyczyła podejrzeń korupcji przy obrocie ziemią, a później możliwości brania łapówek przez lokalnych prokuratorów, sędziów i policjantów. Operacja dotyczyła m.in. Ryszarda Sobiesiaka, byłego piłkarza Śląska Wrocław, biznesmena z branży hazardowej i ludzi z jego najbliższego otoczenia.
CBA zaczęło rozpracowywać osoby powołujące się na wpływy we wrocławskich sądach, ale także w Sądzie Najwyższym. W śledztwie pojawiają się nazwiska dwóch sędziów Izby Cywilnej SN i sędziego z Naczelnego Sądu Administracyjnego w stanie spoczynku.
Biuro ma maile wymieniane między prawnikami a sędziami, SMS-y, podsłuchy telefoniczne. Jak ustaliliśmy, agenci mają także zarejestrowane rozmowy, a nawet filmy z korupcyjnymi zachowaniami prawników. Prawnicy i inne osoby miały być łącznikami ze środowiskiem sędziów.
Znani prawnicy
W aferze pojawią się nazwiska znanych prawników, m.in. Ryszarda K., nieżyjącego już warszawskiego radcy prawnego. Wcześniej był adwokatem, a karierę zaczynał jako prokurator i rzecznik stołecznej prokuratury. Jego nazwisko pojawiało się w wielkich aferach ostatnich lat. Prokuratura przeszukiwała jego kancelarię w związku ze śledztwami przeciwko lobbyście Markowi Dochnalowi i szwajcarskiemu bankierowi polskiego pochodzenia – Peterowi Voglowi. Prawnik prowadził sprawy byłego wiceszefa Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego Pawła Pruszyńskiego. Był też pełnomocnikiem Piotra R., oskarżonego w aferze gruntowej.
”Ewentualne zjawiska korupcyjne”
Pierwsze oficjalne informacje o aferze i operacji ”Yeti” pojawiły się w lutym 2010 r. na zamkniętym posiedzeniu hazardowej komisji śledczej. Przesłuchiwany był ówczesny prokurator krajowy Edward Zalewski i Marek Wełna, były już wiceszef krakowskiej Prokuratury Apelacyjnej (został odwołany w maju).
Posłowie pytali, o co chodzi w operacji i czego dotyczy śledztwo krakowskiej prokuratury: ”Postępowanie jest ukierunkowane na udokumentowanie ewentualnych zjawisk korupcyjnych w Sądzie Najwyższym” - zaprotokołowano odpowiedzi prokuratorów z tego spotkania.
Komisja dopytywała się, czy w ten proceder mógł być zamieszany Ryszard Sobiesiak: ”Sprawa dotyczy jednego z postępowań pozakarnych i orzeczeń, jakie w nim zapadały, oraz dalszych środków odwoławczych aż do poziomu Sądu Najwyższego” – odpowiedzieli oskarżyciele.
Rodzinny spór
O jakie postępowanie chodzi? Tvn24.pl udało się to ustalić. To proces sądowy proces między Józefem M., bratem przyrodnim Sobiesiaka, a Józefem K. długoletnim przyjacielem biznesmena branży hazardowej i także byłym piłkarzem Śląska Wrocław, który na stałe mieszka w Wiedniu.
Spór pomiędzy nimi rozgrywał się przed wrocławskimi sądami aż trafił do Sądu Najwyższego.
Poszło o ziemię
- Grupa prokuratorów wraz z Centralnym Biurem Antykorupcyjnym zatrzymała osobę, której przedstawiono dwa zarzuty korupcyjne przyjęcia kwoty ponad 100 tys. zł łapówki. Osoba ta powoływała się na wpływy w organach wymiaru sprawiedliwości. Piotr Kosmaty, rzecznik prasowy Prokuratury Apelacyjnej w Krakowie
Spór zaczął się od transakcji jaką w 2000 roku przeprowadził ”król hazardu” Ryszard Sobiesiak. Biznesmen zawarł ustną umowę ze swoim bratem przyrodnim Józefem M. i swoim przyjacielem Józefem K. (który wtedy był obywatelem Austrii) o kupnie ziemi we wsi Karmiany – Korawice w gminie Żórawina na Dolnym Śląsku, a później przekształceniu jej w działkę budowlaną i sprzedaż z zyskiem.
Sobiesiak, Józef M. i Józef K. wnieśli do wspólnego interesu po jednej trzeciej wartości inwestycji. Umówili się, że w takiej samej wysokości będą partycypować w zyskach. Jednak Józef K. jako cudzoziemiec nie dostał zgody na kupno polskiej ziemi. Dlatego przekazał swoje udziały Józefowi M., chcąc zachować prawa do przyszłych zysków.
17 mln odszkodowania
Jak się później okazało, brat przyrodni Sobiesiaka nie podzielił się wszystkimi zyskami z Józefem K. Były piłkarz wytoczył mu proces. Formalnie Sobiesiak w nim nie występował. Józef K. w październiku 2008 r. wygrał we wrocławskim Sądzie Okręgowym proces z Józefem M.
Sąd Apelacyjny we Wrocławiu w grudniu 2008 roku podtrzymał wyrok i zarządził od brata przyrodniego Sobiesiaka ponad 17 mln zł odszkodowania. Wtedy właśnie wrocławska delegatura CBA zaczęła tropić podejrzenia korupcji. To był początek operacji ”Yeti”.
Przed Sądem Najwyższym
W czerwcu 2009 roku sprawą zajął się Sąd Najwyższy. 14 października 2009 roku usłyszeliśmy werdykt. Sąd odrzucił kasację i Józef K. ostatecznie wygrał. Wtedy też nazwiska Sobiesiaka, a także ludzi z jego otoczenia trafiły na pierwsze strony gazet.
„Rzeczpospolita” ujawniła stenogramy rozmów biznesmena z politykami Platformy Obywatelskiej. To był początek ”afery hazardowej”.
To nieprawdopodobne
Prokurator Kosmaty nie chciał odpowiedzieć na pytanie, czy prokuratorom udało się zdobyć ostateczne dowody na korupcję także w Sądzie Najwyższym, czy razie są to jedynie podejrzenia.
Dwa lata temu pierwszy prezes Sądu Najwyższego w rozmowie z tvn24.pl zaprzeczał, by w tym najważniejszym sądzie mogło dojść do korupcji.- Znając skład Sądu Najwyższego uważam za nieprawdopodobne, żeby mogły wystąpić zjawiska korupcyjne. Jak również nieprawdopodobne jest, aby sędziowie SN utrzymywali stosunki osobiste z biznesmenami typu pana Sobiesiaka – stwierdził wtedy pierwszy prezes Stanisław Dąbrowski.
Maciej Duda, dziennikarz śledczy tvn24.pl (mduda2@tvn.pl)/fac/k
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN24/Leszek Kotarba/East News