Zapewniono nas, że to urządzenie jest bez materiałów wybuchowych, że to złom - mówił gen. Jarosław Szymczyk o przywiezionym z Ukrainy granatniku, który doprowadził do eksplozji w Komendzie Głównej Policji. Czy trudno jest rozróżnić uzbrojony granatnik od zużytego? - Bliższe przyjrzenie się broni, zwłaszcza przez osobę z jakimkolwiek pojęciem o broni palnej, pozwala na zorientowanie się, czy broń nosi ślady użycia bojowego, czy też nie - mówi analityk wojskowy Mariusz Cielma.
14 grudnia w pomieszczeniu sąsiadującym z gabinetem Komendanta Głównego Policji generała Jarosława Szymczyka doszło do eksplozji. Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji przekazało w komunikacie, że eksplodował "jeden z prezentów, które komendant otrzymał podczas swojej roboczej wizyty na Ukrainie". Jak poinformował później sam komendant, do wybuchu doszło podczas przestawiania "zużytych granatników" z Ukrainy.
Maciej Duda i Łukasz Ruciński z Superwizjera TVN nieoficjalnie ustalili, że był to granatnik bojowy RGW-90 HH MATADOR. Czy trudno jest rozpoznać, czy granatnik taki jest naładowany, czy już zużyty?
Granatnik w siedzibie policji
Granatnik RGW-90 to jeden z nowoczesnych typów granatników używanych w państwach NATO i przekazywanych w ostatnich miesiącach także na Ukrainę. To broń jednorazowego użytku składająca się z pocisku zamkniętego w szczelnej tubie. Po oddaniu z niego strzału pozostaje pusta w środku tuba z otworami z przodu i z tyłu - rozpoznanie, że granatnik został zużyty wydaje się więc bardzo łatwe. Przez taką tubę można patrzeć jak przez rulon z papieru.
Nie zawsze jest to jednak takie proste. - Stare granatniki, na przykład RPG, to wielorazowa rura, do której z zewnątrz wkłada się pocisk i wyraźnie widać, czy jest załadowany, czy nie. Natomiast nowoczesne granatniki (takie jak RGW-90) są szczelne, z przodu i z tyłu zamknięte specjalnymi końcówkami odrzucanymi w czasie wystrzału czy zdejmowanymi. Takie hermetycznie zamknięte granatniki można dzięki temu przechowywać przez wiele lat w magazynie - w rozmowie z tvn24.pl wyjaśnia Mariusz Cielma, analityk wojskowy i redaktor naczelny "Nowej Techniki Wojskowej".
Zdarza się, że także zużyte granatniki mają założone pokrywy na otworach z przodu i z tyłu. Taka sytuacja miała mieć miejsce w KGP: jedna z tub miała być przerobiona na głośnik, a druga mieć pokrywy na otworach. - Ta (tuba - red.), którą podarował mi generał Bondar, była zaślepiona dwoma elementami styropianu - mówił gen. Szymczyk w rozmowie z dziennikarkami "Rzeczpospolitej". Osłony te mogą utrudnić rozpoznanie, czy granatnik ma w środku pocisk. - Wizualnie załadowany i użyty granatnik nie różnią się znacząco od siebie, jeżeli ten użyty także ma założone osłony z przodu i z tyłu - przyznaje Mariusz Cielma.
Ekspert zwraca jednak uwagę, że zużyty granatnik nadal można rozpoznać choćby po jego wadze. - Granatnik tego typu waży niemal 10 kilogramów, z czego duża część (2-3 kg) to waga pocisku, sama tuba w której się znajduje jest bardzo lekka, kompozytowa. Jeżeli więc ktoś przenosił dwie takie tuby, a w drugiej zamiast pocisku był głośnik, to powinien zwrócić uwagę na to, że jedna z nich jest ewidentnie cięższa - ocenia. Broń użyta na froncie najczęściej ma także inne ślady. - Warto jednak pamiętać, że takiej tuby nie da się zwykle doczyścić z osmoleń powstałych przy wystrzale. Więc bliższe przyjrzenie się broni, zwłaszcza przez osobę z jakimkolwiek pojęciem o broni palnej, pozwala jej na zorientowanie się, czy broń nosi ślady użycia bojowego czy też nie - mówi redaktor naczelny "Nowej Techniki Wojskowej".
ZOBACZ TEŻ: Eksplozja w komendzie głównej policji. Generał Jarosław Szymczyk o "dwóch tubach", które przywiózł z Ukrainy
Bezpieczeństwo posługiwania się bronią
Komendant Główny Policji po eksplozji trafił do szpitala, skąd wypisano go dwa dni później. - Wybuch był potężny, siła uderzenia przebiła podłogę, a z drugiej strony uszkodziła sufit - powiedział później w rozmowie z RMF FM gen. Szymczyk. Zdaniem Mariusza Cielmy w tej sytuacji można jednak mówić "o szczęściu w nieszczęściu". - Moim zdaniem zapalnik w tym granatniku nie zdążył się uzbroić. Granatnik taki ma minimalną odległość użycia, dopiero po pokonaniu tej odległości wystrzelony pocisk się uzbraja. Chodzi o bezpieczeństwo strzelca. Gdyby pocisk był uzbrojony, skala wybuchu byłaby znacznie większa - ocenia. Innymi słowy w siedzibie policji zniszczenia spowodowała siła wystrzału, ale sam pocisk nie eksplodował.
Analityk zwraca również uwagę, że "nowoczesne granatniki mają specjalne zabezpieczenia przed przypadkowym wystrzeleniem". - To jest kilkustopniowa procedura nim można nacisnąć spust. Nie wierzę, aby one nie zadziałały, choć nie wiemy co działo się wcześniej z tym granatnikiem i w jakim dokładnie stanie on został przekazany przez stronę ukraińską - mówi Mariusz Cielma. - Nie wiemy, czy sam generał zainicjował, choćby nieświadomie, całą procedurę wystrzału, czy granatnik został dostarczony już odbezpieczony - dodał.
Ekspert zauważył, że tego typu granatniki nie są używane w policji i gen. Szymczyk nie musiał znać się na ich obsłudze. - Ale miał jednak kilkadziesiąt lat doświadczenia w posługiwaniu się bronią i powinien znać podstawowe zasady bezpieczeństwa - ocenia Cielma. - Każda osoba z takim doświadczeniem powinna mieć wyuczony nawyk, że trzymając jakąkolwiek broń, nawet jeśli ktoś inny mówi, że jest bezpieczna, to nie ufa się tej broni w pełni. W tym przypadku ewidentnie nikt nie pomyślał, by potraktować ten granatnik jak broń, a nie jak rekwizyt - podkreślił.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: GettyImages