W środę na Kontakt 24 otrzymaliśmy informację o tym, że w budynku Komendy Głównej Policji przed południem miało dojść do zawalenia się dwóch stropów, w wyniku czego poszkodowany miał zostać pracownik ochrony. Jak twierdził informator, pracownicy słyszeli wybuch, na miejsce wezwano saperów. W budynku prowadzone były prawdopodobnie prace remontowe. Do zdarzenia miało dojść od strony głównego wejścia przy ulicy Puławskiej.
Rzecznik prasowy KGP Mariusz Ciarka początkowo potwierdził jedynie, "doszło do uszkodzenia stropu w pomieszczeniu służby ochronnej". "Jest to pomieszczenie niejawne, w którym znajdują się urządzenia związane z zapewnieniem ochrony obiektów KGP, dlatego nie możemy udzielać żadnych informacji" - twierdził.
Nieoficjalnie udało nam się ustalić, że przyczyną było przypadkowe wystrzelenie pocisku z granatnika, który trafił do Polski z Ukrainy. Pocisk miał uderzyć w ścianę w gabinecie komendanta głównego generała Jarosława Szymczyka. Dziennikarz tvn24.pl Robert Zieliński dowiedział się, że Szymczyk doznał zadrapań i skaleczeń, był opatrywany. Bezpośrednio po wybuchu miał też stracić słuch, były podejrzenia, że na stałe. Ale po kilku godzinach odzyskał go. Według RMF FM, w piątek przed południem wypisano go ze szpitala.
MSWiA wyjaśnia, co się stało
W czwartek po godzinie 14 komunikat w tej sprawie wydało MSWiA. Ministerstwo potwierdziło, że w środę o godzinie 7.50 "w pomieszczeniu sąsiadującym z gabinetem Komendanta Głównego Policji doszło do eksplozji. Eksplodował jeden z prezentów, które komendant otrzymał podczas swojej roboczej wizyty na Ukrainie w dn. 11-12 grudnia br., gdzie spotkał się z kierownictwami ukraińskiej policji i służby ds. sytuacji nadzwyczajnych. Prezent był podarunkiem od jednego z szefów ukraińskich służb".
Jak czytamy, komendant główny Jarosław Szymczyk doznał lekkich obrażeń i od środy przebywa na obserwacji w szpitalu. Według ministerstwa lekkich obrażeń doznał pracownik cywilny KGP, który nie wymagał jednak hospitalizacji.
"Strona polska zwróciła się do strony ukraińskiej o złożenie stosownych wyjaśnień. Sprawą od początku zajmuje się prokuratura i odpowiednie służby" - informuje MSWiA.
Postępowanie prokuratorskie
Czynności w tej sprawie prowadzi Prokuratura Regionalna w Warszawie. "Postępowanie prowadzone jest w kierunku czynu polegającego na nieumyślnym spowodowaniu gwałtownego wyzwolenia energii, które zagrażało życiu lub zdrowiu wielu osób albo mieniu w wielkich rozmiarach. Bezpośrednio po zdarzeniu prokuratorzy z tutejszej jednostki wykonali czynności procesowe. Status pokrzywdzonych mają aktualnie trzy osoby, w tym Komendant Główny Policji. Z uwagi na specyfikę, miejsce oraz charakter zdarzenia nie jest możliwym na obecnym etapie udzielenie informacji o poczynionych ustaleniach" - poinformował w komunikacie rzecznik prasowy Prokuratury Regionalnej Marcin Saduś. Jak nieoficjalnie ustalił portal onet.pl, granatnik miał odpalić przez przypadek sam generał Szymczyk podczas sprawdzania tej broni. KGP nie komentuje jednak tych doniesień.
"Prezent nie okazał się tym, co gospodarze powiedzieli"
Wieczorem w Sejmie szef MSWiA Mariusz Kamiński był dopytywany, czy w związku z niebezpiecznym incydentem będzie dymisja komendanta Szymczyka. - Był komunikat w tej sprawie. Komendant był z wizytą roboczą na Ukrainie. Otrzymał oficjalny prezent, który nie okazał się tym, co gospodarze powiedzieli. Wyjaśniamy to ze stroną ukraińską. Będą następne komunikaty w tej sprawie - odpowiedział Kamiński.
- Zwracam uwagę na jedną rzecz. Prokuratura uznała komendanta Szymczyka za osobę pokrzywdzoną w tej sprawie - dodał szef resortu.
Szymczyk przewieziony do szpitala transportem MSWiA
Jak informowaliśmy wcześniej, na miejsce nie była wzywana straż pożarna. Natomiast potwierdziliśmy, że w środę rano przy siedzibie KGP interweniowało pogotowie ratunkowe. - O godzinie 7.57 prowadzona była interwencja przed budynkiem Komendy Głównej Policji, na wysokości wejścia głównego, gdzie trwają prace remontowe. Z urazem głowy około 50-letni robotnik został przewieziony do Szpitala Południowego w stanie dobrym. Prawdopodobnie coś spadło mu na głowę - przekazał nam w czwartek rano Piotr Owczarski, rzecznik warszawskiego pogotowia.
Do szpitala MSWiA trafił też komendant główny generał Jarosław Szymczyk. Wtedy nie było jeszcze pewności, co dokładnie wydarzyło się w komendzie. Natomiast dyspozytorzy kierowali karetki na inne SOR-y (co wyjaśnia, dlaczego ranny robotnik trafił do placówki na Ursynowie). Jak usłyszeliśmy od informatora, na Wołoskiej szybko pojawiło się "mnóstwo radiowozów".
Nasi reporterzy ustalili, że to nie stołeczne pogotowie przewiozło komendanta Szymczyka do szpitala. Trafił tam prawdopodobnie transportem służbowym MSWiA (takie karetki są poza wojewódzkim systemem ratownictwa medycznego).
Wejście do Komendy Głównej Policji od strony Puławskiej pozostaje zamknięte. - Funkcjonariusze korzystają z wejścia od ulicy Wielickiej. Nie zauważyłem zwiększonej liczby patroli przy samym budynku - opisywał w czwartek rano reporter tvnwarszawa.pl, który był na miejscu.
Autorka/Autor: ZIR, kz, dg/b
Źródło: tvnwarszawa.pl, tvn24.pl, onet.pl
Źródło zdjęcia głównego: Tomasz Zieliński / tvnwarszawa.pl