39 tysięcy głosów wystarczyło Michałowi Kobosce, żeby wywalczyć bilet do europarlamentu. Z drugiej strony 94 tysiące głosów oddanych na Hannę Gronkiewicz-Waltz to za mało, by pojechać do Brukseli. To skrajne przykłady, ale kandydatów z dobrymi wynikami, które jednak nie przełożyły się na mandat, jest więcej.
Michał Kobosko, który startował z listy Trzeciej Drogi w okręgu obejmującym Warszawę, dostał 39 170 głosów. Była to najniższa liczba głosów w skali, która wystarczyła do objęcia mandatu.
Tymczasem była prezydent Warszawy Hanna Gronkiewicz-Waltz, choć otrzymała aż 94 474 głosy, nie pojedzie do Brukseli.
Tylko w ordynacji większościowej w okręgach jednomandatowych indywidualne wyniki przekładają się jeden do jednego na mandat lub jego brak. Ale wadą takiej ordynacji jest bardzo niewierne oddanie poparcia dla mniejszych partii. W obecnej sytuacji, gdyby w wyborach do Sejmu w Polsce obowiązywała ordynacja większościowa, parlament składałby się najprawdopodobniej tylko z przedstawicieli PiS i KO.
Różne wersje ordynacji proporcjonalnej są bardziej sprawiedliwe w oddaniu poparcia dla poszczególnych ugrupowań w skali kraju, ale indywidualnie patrząc - bywają niesprawiedliwe dla pojedynczych kandydatów. Bo ci mogą w swoich okręgach wykręcić niezły wynik, ale podział mandatów w skali kraju może sprawić, że miejsca dla nich zabraknie, a dostanie się ktoś z innego ugrupowania z dużo niższym wynikiem.
Ordynacja do PE i tak jest pod tym względem nieco bardziej sprawiedliwa niż sejmowa, bo mniejsze znaczenie mają wyborcze "lokomotywy". Liczy się przede wszystkim wynik całego ugrupowania w skali kraju - w tym sensie nie ma głosów straconych, bo głos oddany na Podlasiu może mieć znaczenie dla mandatu uzyskanego np. na Dolnym Śląsku, bo po prostu dołoży się do całej puli. Ale w wyborach do PE "lokomotywa" raczej nie pociągnie do Brukseli kogoś z bardzo słabym wynikiem.
Były piłkarz Tomasz Frankowski żegna się z Brukselą
Na liście KO, z której była prezydent Warszawy startowała z drugiej pozycji, najlepszy wynik miał były szef MSWiA Marcin Kierwiński (startował jako jedynka). Zdobył 143 179 głosów. Hannę Gronkiewicz-Waltz wyprzedziła też (startująca z trójki) Kamila Gasiuk-Pihowicz (136 811 głosów) oraz Michał Szczerba (był piątką, dostał 120 667 głosów).
W podobnej sytuacji jak była prezydent Warszawy znalazł się też - kandydujący z okręgu numer trzy (obejmującego Podlasie oraz Warmię i Mazury) – europoseł Tomasz Frankowski. Chociaż startując z drugiej pozycji na liście KO, wywalczył 88 190 głosów, do Brukseli pojedzie Maciej Wąsik, który był liderem listy PiS i dostał mniej, bo 85 151 głosów.
Dobry wynik Andruszkiewicza nie dał mu jednak mandatu
W okręgu numer trzy sporo głosów zdobył też, startujący z trzeciego miejsca na liście PiS, poseł i były wiceminister cyfryzacji Adam Andruszkiewicz.
Wywalczył 78 488 głosów i znacząco wyprzedził europosła Karola Karskiego, który, będąc drugi na liście PiS, zdobył 38 777 głosów. Andruszkiewiczowi nie wystarczyło to jednak do objęcia mandatu. Rzecz jasna, bez mandatu pozostał też Karol Karski.
Dostali dobre wyniki, a przegrali: Sebastian Kaleta i Beata Kempa
Wśród kandydatów, którzy otrzymali dużo głosów, ale nie udało im się wywalczyć mandatu, jest też były wiceminister sprawiedliwości Sebastian Kaleta z Suwerennej Polski. Choć bliskiego współpracownika Zbigniewa Ziobry poparło aż 80 778 osób, na bilet do Brukseli nie wystarczyło.
Podobny los spotkał Beatę Kempę, która była europosłanką w latach 2019-24. Teraz, tak jak i poprzednio, startowała z okręgu dolnośląsko-opolskiego. Dostała 86 395 głosów. Dużo, ale do Brukseli nie pojedzie.
Bruksela nie dla Belki i Cimoszewicza
Do Parlamentu Europejskiego nie wrócą też dwaj byli premierzy. Marek Belka, który kandydował jako jedynka z listy KWW Lewicy w okręgu łódzkim i dostał 56 410 głosów.
Ani Włodzimierz Cimoszewicz, którego jako jedynkę listy Lewicy w okręgu obejmującym Szczecin poparło 52 828 wyborców.
Obaj osiągnęli indywidualnie bardzo przyzwoite wyniki, ale słaby rezultat Lewicy jako całości sprawił, że mandatów nie udało się im zdobyć.
Z kandydatów Konfederacji pewny mandat miałby Konrad Berkowicz. Doskonały wynik 81 718 głosów został jednak przyćmiony przez kolegę z drugiego miejsca na liście Grzegorza Brauna, który miał aż 113 746 głosów. A na dwa mandaty w jednym okręgu dla tego ugrupowania nie było miejsca.
Mimo niezłego wyniku 58 638 głosów mandatu na Lubelszczyźnie nie zdobył Mirosław Piotrowski. Udało się natomiast po sąsiedzku na Podkarpaciu Tomaszowi Buczkowi, choć miał nieco mniej głosów: 51 754.
Triumfują: Mirosława Nykiel, Jacek Ozdoba, Bogdan Rzońca i Krzysztof Hetman
Z drugiej strony, beneficjentką dużej liczby głosów oddanych w skali kraju na KO jest posłanka Mirosława Nykiel, która dostała 54 937 głosów i do Brukseli pojedzie. Startowała z drugiej pozycji na liście KO w okręgu obejmującym województwo śląskie.
Ponad 54 tysiące głosów (dokładnie 54 327) zdobył też poseł Suwerennej Polski Jacek Ozdoba, który startował z piątej pozycji na liście PiS w tzw. warszawskim obwarzanku. On również zdobył mandat.
Tam samo jak startujący na Lubelszczyźnie z drugiego miejsca na liście PiS europoseł Bogdan Rzońca. Choć zdobył 46 096 głosów i został prześcignięty przez lidera listy Konfederacji Tomasza Buczka, pojedzie do Brukseli.
Do europarlamentu dostał się też były minister rozwoju i technologii Krzysztof Hetman z PSL, który startował z pierwszego miejsca Trzeciej Drogi w okręgu obejmującym województwo wielkopolskie. Wywalczył 44 937 głosów.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Leszek Szymański/PAP