O scenariuszach rozpoczynających się konsultacji partyjnych ugrupowań z prezydentem dyskutowali w "Faktach po Faktach" Artur Balazs i Tomasz Nałęcz. - Jeżeli prezydent poważnie traktuje konsultacje, to wizyta koalicji opozycyjnej, która ma większość, powinna przesądzić o uruchomieniu kalendarza parlamentarnego - powiedział Balazs. Zdaniem Nałęcza "w PiS-ie nie ma aż takiego analfabetyzmu politycznego, żeby robić tak kosmiczne awantury". - Bo jakich awantur PiS by nie robił, to władzę przekazać musi - zauważył.
We wtorek i środę w Pałacu Prezydenckim odbędą się konsultacje z przedstawicielami poszczególnych komitetów wyborczych, które będą miały swoją reprezentację w nowym Sejmie. Spotkania odbędą się osobno z każdym z komitetów wyborczych, w kolejności zgodnej z wynikami osiągniętymi przez te komitety w wyborach. We wtorek z Andrzejem Dudą spotkają się przedstawiciele PiS i KO, w środę natomiast - Trzeciej Drogi, Lewicy i Konfederacji.
Możliwe scenariusze konsultacji omawiali w poniedziałkowym wydaniu "Faktów po Faktach" w TVN24 goście Katarzyny Kolendy-Zaleskiej - wieloletni polityk, były minister rolnictwa, twórca Stronnictwa Konserwatywno-Ludowego Artur Balazs oraz historyk, były doradca prezydenta Bronisława Komorowskiego i były wicemarszałek Sejmu, profesor Tomasz Nałęcz.
Balazs: jeżeli prezydent tego nie zrobi, to znaczy, że uruchamia grę wokół pierwszego posiedzenia Sejmu
Balazs zwrócił uwagę, że jeśli prezydent "poważnie traktuje" konsultacje, to "wizyta koalicji opozycyjnej, która ma większość, powinna przesądzić o uruchomieniu kalendarza parlamentarnego".
- Jeżeli prezydent tego nie zrobi, to znaczy, że uruchamia grę wokół pierwszego posiedzenia Sejmu i wtedy wszystko może się dziać, łącznie z tym, że pierwsze posiedzenie Sejmu nie wyłoni marszałka. To możliwy scenariusz, że marszałek senior przełoży posiedzenie o kilkanaście czy kilkadziesiąt dni, że to będzie trwało i że wokół wyniku wyborów, który jest absolutnie przesądzony, będzie dalej się odbywała gra - sugerował Balazs. Jak dodał, jego zdaniem "prezydent nie uruchomi kalendarza wyborczego i przyspieszenia, które jest potrzebne".
Balazs przypomniał, że "wyrok suwerena, na który tak często powoływał się prezydent, jest jednoznaczny". - Gdyby go poważnie brał pod uwagę, to powinien ten kalendarz uruchomić - powiedział.
- Będę miał poczucie, że wybory się zakończyły dopiero w momencie wyboru marszałka Sejmu. To jest niezmiernie ważne i wszelkie inne kalkulacje, w tym personalne, dotyczące składu rządu, nie mają za dużego sensu do momentu wyboru marszałka - podsumował Balazs.
Nałęcz: nie wyobrażam sobie takiego bezprawia
Nałęcz pytany był o przedstawiony przez Balazsa scenariusz, a dokładniej to, czy jego zdaniem marszałek senior rzeczywiście mógłby opóźnić powołanie nowego marszałka.
- Uważam, że scenariusz, który zakładałby minister Balazs, jest scenariuszem awantury, który się wprost nie mieści w głowie, bo powinnością marszałka seniora jest otworzyć Sejm, wygłosić wystąpienie, potem zaprzysiąc posłów. Nie wyobrażam sobie takiego bezprawia i takiej uzurpacji marszałka seniora - przyznał. - Choć wyobrażam sobie różne osoby na tym stanowisku z nominacji prezydenta Dudy, które by przełożyły posiedzenie bez zaprzysiężenia posłów - dodał.
Nałęcz kontynuował, że jeśli "taki scenariusz założyć, że mamy takiego awanturnika, który zaprzysiągł posłów i nie dopełnił swojej drugiej, świętej powinności, nie wybrał marszałka, to marszałek senior zarządza przerwę, wychodzi, zdecydowana większość posłów zostaje na sali, obnaża tę bezprawną decyzję i podejmuje decyzję o kontynuowaniu obrad".
"To jest największy egzamin dla PiS-u"
Balazs, kontynuując wątek, podkreślił, że chciałby mylić się w tej sprawie. - Chciałbym, żeby było tak, jak mówi marszałek Nałęcz, natomiast moje doświadczenie polityczne mówi mi, że jeszcze na drodze zakończenia procesu wyborczego i przejęcia władzy mogą nas różne niespodzianki spotkać - przyznał.
Jak stwierdził, "lepiej być przygotowanym na te niespodzianki, niż mieć poczucie, że to nas kompletnie zaskoczyło".
- Więc ja bym chciał naprawdę, absolutnie nie mieć racji, chciałbym, żeby w tej sprawie moje podejrzenia i moje wątpliwości zostały rozwiane. I to jest największy egzamin dla PiS-u, sposób przekazania władzy. Chciałbym bardzo, żeby PiS zdał ten egzamin, ale po Pegasusie, po tym, co się działo w ciągu ostatnich lat, mam obawę, że ten proces może mieć swoje problemy - ocenił.
"Im PiS w bardziej żenujący sposób przekaże władzę, tym dotkliwiej przegra następne wybory"
Nałęcz - odpowiadając na te słowa - powiedział, że jego zdaniem "w PiS-ie nie ma aż takiego analfabetyzmu politycznego, żeby robić tak kosmiczne awantury". - Bo jakich awantur PiS by nie robił, to władzę przekazać musi - argumentował.
- Im w bardziej żenujący sposób ją przekaże, tym dotkliwiej przegra następne wybory, samorządowe, europejskie - dodał. Podsumował, że wobec tego "dwie gilotyny wiszą nad tą głową".
Źródło: TVN24