Rząd Mateusza Morawieckiego wykorzystywał zespół do walki z dezinformacją w państwowym instytucie NASK do badania, co Polacy myślą o PiS przed wyborami - donosi "Gazeta Wyborcza". Jak pisze dziennik, na zlecenie kancelarii premiera sprawdzano m.in., co internauci piszą o córce Mateusza Morawieckiego, którą ówczesny premier wysłał do prywatnej szkoły, co myślą o aferze wizowej w MSZ, jak reagują na rosnące ceny mieszkań, co pisze się w mediach społecznościowych o wiarygodności PiS. - To chora sytuacja, gdy system, który ma bronić państwa, wykorzystywany jest do obrony i utrzymania władzy - powiedział "GW" wicepremier Krzysztof Gawkowski.
Naukowa i Akademicka Sieć Komputerowa (NASK) to państwowy instytut badawczy zajmujący się bezpieczeństwem w internecie. W 2022 roku powstał tam Dział Przeciwdziałania Dezinformacji, który - zgodnie z informacją na stronie internetowej NASK - zbiera i analizuje "przykłady prób wpływania na nastroje społeczne w Polsce". DPD miał zajmować się głównie dezinformacją związaną z wojną w Ukrainie, Ukraińcami w Polsce czy pandemią COVID-19. Jak podaje "Gazeta Wyborcza", przez półtora roku, na jego działanie przeznaczono blisko 19 mln zł.
Zespół do spraw dezinformacji badał "tematy ważne dla PiS"
"Dziennikarze Wyborczej.biz dotarli do raportów opublikowanych w sierpniu, wrześniu i październiku 2023 roku, czyli tuż przed wyborami. Ustalili, że w tym czasie raporty prawie w ogóle nie skupiają się na dezinformacji w polskiej sieci, za to na tematach ważnych dla władzy PiS. Jedynie w nielicznych dokumentach znajdują się tematy, które mogą być wykorzystane do walki z dezinformacją. To na przykład wątek osłabienia polskiej armii przez przekazywanie uzbrojenia Ukrainie, rzekome pomysły przywracające powszechną mobilizację po wyborach czy teorie spiskowe. Są one jednak absolutnymi wyjątkami" - pisze "Wyborcza".
Co zatem interesowało rząd Mateusza Morawieckiego? Przede wszystkim to, co Polacy myślą o opisywanych w mediach wydarzeniach dotyczących rządu - wynika z ustaleń "GW".
"Partia Prawo i Sprawiedliwość, która opiera swoją kampanię wyborczą na bezpieczeństwie przez zmiany w dowództwie wojska, traci swoją wiarygodność" - brzmiała teza jednego z tematów zleconych do analizy. "Rządowy kredyt 2 procent nakręca ceny mieszkań do rekordowych poziomów" - głosił fragment innego raportu przygotowywanego przez DPD, podsumowujący, co użytkownicy mediów społecznościowych mówią w temacie rosnących cen mieszkań. "Partia Prawo i Sprawiedliwość nie jest wiarygodna. Polityka podatkowa w czasach rządów PiS w porównaniu z wcześniejszymi obietnicami wyborczymi negatywnie weryfikuje wiarygodność ugrupowania" - podsumował zespół ds. dezinformacji, badając nastroje polityczne wśród internautów.
Dziennik donosi, że 14 lipca 2023 roku zespół powołany do spraw dezinformacji otrzymał do analizy temat "podwyżki dla członków komisji w Ministerstwie Zdrowia". Jak przypomina gazeta, dzień wcześniej Wirtualna Polska opublikowała artykuł "Rząd dba o swoich. Szykują się podwyżki dla członków komisji Ministerstwa Zdrowia". Z kolei 20 lipca ubiegłego roku zlecono zbadanie tematu "Udziały Polski w instytucjach finansowych kontrolowanych przez Rosję". Jak pisze "Wyborcza", tego samego dnia o 3 rano "Rzeczpospolita" opublikowała artykuł "237 mln złotych w bankach Władimira Putina. Polskie pieniądze uwięzione w Rosji".
Dział Przeciwdziałania Dezinformacji sprawdzał również, co Polacy mówią w internecie o córce Mateusza Morawieckiego, którą ten wysłał do prywatnej szkoły.
"GW" podkreśla, że większość tematów, którymi na zlecenie kancelarii premiera zajmował się Dział Przeciwdziałania Dezinformacji, "nie miały praktycznie żadnego potencjału dezinformacyjnego". "Wyborcza" wymienia w tym miejscu: elektroniczne faktury, samorządowe kolegia odwoławcze, kryterium przyznawania czternastki, wyjazdy lekarzy z Polski, czy rozliczenie CIT.
Co Polacy sądzą o PiS
Jak ustaliła "Wyborcza" tuż przed wyborami parlamentarnymi DPD otrzymało zadanie sprawdzania, co Polacy sądzą o PiS. "Nie o polskim rządzie ani nie o rządzie Zjednoczonej Prawicy, ale o partii Prawo i Sprawiedliwość. Inne ugrupowania nie były monitorowane" - zaznacza dziennik.
"GW" pisze, że wyniki badań były "wyłącznie negatywne". Wynikało z nich, że w oczach Polaków PiS traci wiarygodność.
"Według naszych informacji każdego dnia od początku 2023 DPD sporządzało raport z przeprowadzonych analiz. W pierwszej części raportów przedstawione były tematy, które były dezinformacją lub miały potencjał do tego, aby były w ten sposób wykorzystane. To tematy, które DPD podejmowało samo z siebie na podstawie ich rosnącej popularności. W dokumentach, do których dotarła Wyborcza.biz, tematy te są w mniejszości, a są dni, że nie pojawiają się w ogóle z adnotacją, że "monitoring nie wykazał nowych wątków o charakterze dezinformacyjnym. Zdecydowaną większość raportów stanowią tematy zlecane przez KPRM. Było ich od kilku do kilkunastu dziennie i w większości odnosiły się do bieżących działań rządu i ministerstw" - pisze "Wyborcza".
"Jak w partyjnej młodzieżówce"
Nieprawidłowości w działaniu DPD zostały wykryte w ramach kontroli zarządzonej przez nowe kierownictwo Ministerstwa Cyfryzacji.
- Czułem się jak w partyjnej młodzieżówce. Kilkanaście młodych osób, niektórzy związani z PiS, a tematy, którymi się zajmowali, moim zdaniem nie miały nic wspólnego z dezinformacją. Po kilku miesiącach poprosiłem o przeniesienie - powiedział w rozmowie z "GW" jeden z pracowników DPD w NASK, chcący zachować anonimowość.
Z informacji "Wyborczej" wynika, że tematy do analizy DPD zlecał sekretarz stanu w kancelarii premiera Stanisław Żaryn, który w latach 2022-23 był pełnomocnikiem rządu ds. bezpieczeństwa przestrzeni informacyjnej. Żaryn zaprzeczył, by kiedykolwiek zlecał do analizy tematy o charakterze politycznym lub partyjnym - pisze "GW".
Były rzecznik rządu Piotr Muller ocenił, że "robienie zarzutu z faktu, że w monitoringu pojawiają się hasła dotyczące rządu Prawa i Sprawiedliwości, czy konkretnych ministrów jest absurdalne". "Pragnę jednoznacznie dodać, że żadne raporty nie były zlecane do bieżących działań partyjnych, lecz wyłącznie do działań administracji publicznej" - podkreślił w mailu do "Wyborczej". Dodał, że "działania w sferze walki z dezinformacją obejmują szerokie spektrum tematów, jak te związane z bezpieczeństwem państwa, ale również tematy związane z bieżącą działalnością rządu – tj. dotyczące powstających aktów prawnych, realizowanych i zapowiadanych programów rządowych, bieżącej działalności rządu, kryzysów gospodarczych itd."
"To chora sytuacja"
NASK przekazał "Wyborczej", że w ramach trwającego wciąż audytu ustalono także inne problemy, w tym gwałtownie pogarszające się wyniki finansowe Instytutu związane ze znacznym wzrostem zatrudnienia, zatrudnianie ludzi bez jasno określonych zadań i kompetencji, brak należytego nadzoru nad majątkiem NASK-PIB, czy prowadzenie projektów bez jasno określonych celów i harmonogramu ich wdrożenia.
- W ramach audytów zleconych przez resort cyfryzacji wykryliśmy, że działania, które miały służyć walce z dezinformacją, były wykorzystywane przez rząd PiS do walki wyborczej z ówczesną opozycją - ocenił wicepremier Krzysztof Gawkowski. - To chora sytuacja, gdy system, który ma bronić państwa, wykorzystywany jest do obrony i utrzymania władzy. Osoby, które projektowały takie nielegalnie działania, będą pociągnięte do odpowiedzialności, a system zostanie tak przeprojektowany, aby więcej nikt nie używał go w celach politycznych, ale by bronił interesów państwa - zapowiedział.
Źródło: Wyborcza.biz
Źródło zdjęcia głównego: Szymon Pulcyn/PAP