"O godzinie 19:28 przekazano do OKW w Warszawie zarówno w wersji elektronicznej jak i papierowej wszystkie wyniki głosowania za granicą w wyborach do Sejmu RP i Senatu RP - w 205 komisjach wyborczych" - poinformowało w oficjalnym komunikacie MSZ. Wcześniej zaniepokojona opóźnieniami PKW ostrzegała Annę Fotygę, że jeśli wyniki nie zdążą spłynąć do Polski, głosowanie może się okazać nieważne.
- Skierowaliśmy pismo do minister Anny Fotygi, by możliwie prędko zajęła się tą sprawą. Bez tych danych nie możemy ustalić podziału mandatów, a co za tym idzie ustalić wyników wyborów - mówił przewodniczący PKW Ferdynand Rymarz. Minister stwierdziła, że czuje się dotknięta listem, a za opóźnienia odpowiada PKW.
Problemy we Francji, Hiszpanii, Irlandi Północnej...
Problemy z przekazywaniem wyników dotyczyły około 70 obwodów, w tym w: Afganistanie, Francji, Hiszpanii, na Litwie, w Szwecji, Wielkiej Brytanii i Irlandii Północnej. Rymarz ostrzegał, że według ordynacji do Sejmu i Senatu - jeżeli okręgowa komisja wyborcza w Warszawie nie uzyska wyników głosowania z obwodów za granicą w ciągu 24 godzin od zakończenia głosowania - głosowanie uznaje się za niebyłe. Oznaczałoby to, że głosy oddane w tych obwodach nie będą uwzględniane przy ustalaniu wyników wyborów.
- Minister Anna Fotyga zapewnia, że będzie interweniować u ambasadorów - powiedział przewodniczący Komisji Ferdynand Rymarz. - O ile Afganistan jest daleko, to trudno zrozumieć, dlaczego są trudności z dostarczeniem danych z wynikami wyborów np. z Francji czy Hiszpanii - dodał.
Okazało się jednak, że informacje PKW nie były precyzjne. Nasz reporter Maciej Firlej sprawdził, co się stało z wynikami głosowania w Afganistanie i dowiedział się, że dotarły one już do Polski przed 14.00. Zgodnie z jego informacjami frekwencja w tym kraju wyniosła 57 proc. - głosowało 1067 osób na 1864 uprawnionych. Rozkład głosów na poszczególne partie jest nieco inny niż w Polsce - 38 proc. dla PO, 24 proc. dla LiD, 22 proc. dla PiS.
Nowe wyniki - niewielkie zmiany w podziale mandatów Państwowa Komisja Wyborcza podała kolejne nieoficjalne wyniki wyborcze (z 99,05 proc. lokali). Zgodnie z nimi Platforma Obywatelska uzyskała 41,39 proc. głosów, a Prawo i Sprawiedliwość 32,16 - proc. Daje im to odpowiednio 209 i 166 mandatów. Lewica i Demokraci otrzymały 13,2 proc. głosów, a PSL - 8,93 proc. W przeliczeniu na miejsca w Sejmie są to 53 mandaty dla LiD oraz 31 dla PSL. Mniejszość niemiecka otrzymała jeden mandat. Samoobrona uzyskała 1,54 proc., LPR - 1,30 proc., Polska Partia Pracy - 1 proc., a Partia Kobiet - 0,27 proc. Ostatnie cztery ugrupowania nie przekroczyły progu wyborczego.
PKW podała również wstępny podział mandatów w Senacie: PO - 60, PiS - 39,a także jedno miejsce dla Włodzimierza Cimoszewicza z bloku "Cimoszewicz do Senatu".
Frekwencja na podstawie zliczonych dotychczas głosów wyniosła 53,8 proc.
Wszystko jasne we wtorek Państwowa Komisja Wyborcza podkreśla, że są to dane nieoficjalne uzyskane po przeliczeniu głosów z 99,05 proc. lokali wyborczych. - Na ostateczne wyniki trzeba poczekać do wtorku - poinformował przewodniczący PKW Ferdynand Rymarz. Wyjaśnił, że do Komisji muszą dotrzeć protokoły z głosowań, sporządzone na papierze. - Robimy to z ostrożności, aby porównać protokoły podpisane przez właściwe komisje z wynikami przekazanymi drogą elektroniczną. Chcemy sprawdzić, czy tam nie było jakichś zniekształceń, czy jakiegoś włamania - wyjaśnił.
Rymarz ocenił, że wysoka frekwencja w tegorocznych wyborach może być spowodowana zwiększoną świadomością społeczną. - Młodzi ludzie chcą odpowiadać za kraj, za wybór kierunków działania naszego państwa. Społeczeństwo jest coraz bardziej dojrzałe - zaznaczył.
PKW tłumaczy opóźnienie PKW odniosła się również do krytyki dotyczącej blisko trzygodzinnego przedłużenia ciszy wyborczej. Członek Komisji Antoni Ryms powiedział dziennikarzom, że trzeba ustalić, kto jest odpowiedzialny za opóźnienie w podejmowaniu decyzji przez obwodowe komisje wyborcze. Członkowie komisji, którzy dopuścili do przerw w głosowaniu mogą dostać kary. PKW może wystąpić z wnioskami o ukaranie za niedopełnienie obowiązków. Jeżeli było to zaniedbanie rażące, członkowie mogą podlegać odpowiedzialności karnej.
Wydłużenie ciszy wynikało z wydłużenia czasu głosowania w niektórych lokalach wyborczych. Największe było w dwóch lokalach w Warszawie - do 22.40 i 22.55. - i wiązało się z brakiem kart do głosowania. Jak wyjaśnia PKW, karty do głosowania były wydrukowane w odpowiedniej liczbie, jednak część z nich - ze względów bezpieczeństwa - znajdowała się w urzędach gmin. W miarę potrzeby komisje powinny sygnalizować, że może zabraknąć kart. - I te spóźnione reakcje, że może dojść do takich sytuacji, oceniamy negatywnie - powiedział sędzia Ferdynand Rymarz z PKW. Jak dodał, zgodnie z prawem, do zakończenia wyborów i zamknięcia lokali trwa cisza wyborcza. Dlatego na mocy samego prawa nie można było podawać wstępnych wyników sondaży aż do zakończenia głosowania w całym kraju.
Źródło: tvn24