Rząd Argentyny chce zachęcić swoich obywateli, by wydawali swoje niezadeklarowane oszczędności w kraju. Szacuje się, że Argentyńczycy trzymają "pod materacem" i na zagranicznych kontach blisko 271 miliardów dolarów. Dlatego w czwartek ogłoszono złagodzenie prawa podatkowego.
- Twoje dolary, twoja decyzja. Możesz ich użyć, jak chcesz, bez potrzeby wykazywania, skąd je wziąłeś. Argentyńczycy znów będą niewinni, dopóki ARCA (urząd podatkowy) nie udowodni ich winy – oświadczył rzecznik prezydenta Manuel Adorni.
Plan przewiduje złagodzenie surowych przepisów dotyczących kontroli podatkowej. Znacznie skrócona zostanie lista transakcji, które banki, przedsiębiorstwa, notariusze czy osoby prywatne będą musiały zgłaszać urzędowi podatkowemu. Eksperci spodziewają się, że wpłynie to np. na rynek nieruchomości.
Prezydent Javier Milei, który w 2023 roku wygrał wybory, obiecując dolaryzację argentyńskiej gospodarki, stara się przywrócić do oficjalnego obiegu setki miliardów dolarów oszczędności Argentyńczyków, by zwiększyć ilość amerykańskiej waluty na krajowym rynku i wzmocnić pogrążoną w kryzysie gospodarkę.
"Wybielanie" dolarów
W ubiegłym roku rząd Mileia przeprowadził już amnestię podatkową w ramach programu określanego jako "blanqueo" (dosł. "wybielanie"). Władze ogłosiły, że w pierwszej fazie programu w argentyńskich bankach zdeponowano ponad 22 mld dolarów.
Szacuje się, że Argentyńczycy posiadają 271 mld dolarów niezadeklarowanych środków, głównie w amerykańskiej walucie, którą kupowali, by chronić swoje oszczędności przed gwałtownym spadkiem wartości argentyńskiego peso, rozdętą biurokracją, ścisłą kontrolą walutową i niestabilną polityką finansową.
- Ci, którzy to robią, nie są przestępcami (…) To znaczna większość Argentyńczyków, którzy byli dręczeni nadmiernymi podatkami i kontrolami – powiedział minister gospodarki Luis Caputo.
Pojawiają się jednak obawy, że rządowy plan może ułatwić pranie pieniędzy, pochodzących z działalności przestępczej. - To brzmi jak zaproszenie do niepłacenia podatków – powiedział pracujący w Buenos Aires analityk z firmy Medkley Global Advisors, Ignacio Labaqui, cytowany przez agencję AP.
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock