Przedsiębiorca Marek M., który miał utylizować odpady medyczne, zakopywał na swojej działce m.in. w Katowicach fragmenty ludzkich ciał. Policja odkryła tam w sumie 100 ton odpadów medycznych. Mężczyzna przyznał się do winy, usłyszał 12 zarzutów, w tym i spowodowanie zagrożenia epidemią.
Przedsiębiorca Marek M. podpisał umowy z ponad 300 szpitalami, przychodniami i gabinetami lekarskimi, oraz placówkami weterynaryjnymi ze Śląska, od których zobowiązał się odbierać odpady medyczne.
Chodzi o strzykawki, bandaże, a także pooperacyjne fragmenty ludzkiego ciała.
Odpady miały trafić do specjalistycznej spalarni. Ale - jak ustalili katowiccy śledczy - tak się nie stało.
Marek M. zakopywał odpady na swojej prywatej działce w Katowicach, a potem także w Rudzie Śląskiej i Chorzowie, trzymał je także w dostawczych samochodach w garażu. Nie miał również - jak ustalili śledczy - odpowiednich środków transportu, ani ubrań zabezpieczających do utylizacji.
- Składował odpady medyczne w sposób zagrażający zdrowiu i życiu ludzi, niezgodny z przepisami - powiedziała rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Katowicach.
- W sumie policja odkryła na posesji Marka M. 100 ton odpadów medycznych, w tym części ludzkich ciał - dodała.
O tym, że coś podejrzanego dzieje się na działce przedsiębiorcy, w marcu 2011 r. zawiadomili policję sąsiedzi. Wokół posesji zaczęły się bowiem krążyć psy.
Obecnie katowicka prokuratura - jak poinformowała Zawada-Dybek - kończy już śledztwo w tej sprawie. Wkrótce w tej sprawie ma być skierowany do sądu akt oskarżenia.
Marek M. usłyszał 12 zarzutów, w tym składowania odpadów medycznych niezgodnie z prawem od marca 2003 r. do marca 2011 r. i spowodowanie zagrożenia epidemią.
- Popełnił przestępstwo w celu osiągnięcia korzyści majątkowych - powiedziała Zawada-Dybek, dodając, że męczyzna otrzymywał z placówek medycznych zapłatę, ale nie przeznaczał jej na opłaty dla spalarnii.
Niekiedy Marek M., jak wyjaśniła rzeczniczka katowickiej prokuratury, oddawał odpady do utylizacji, ale nie płacił spalarniom.
- Usłyszał on również zarzut oszustwa na szkodę tych zakładów na kwotę ponad 84 tys. żł - powiedziała Zawada-Dybek.
Przed sądem będą także odpowiadać dwaj bracia Marka M.
Przyznał się do winy
Marek M. przyznał się do winy i złożył wniosek o dobrowolne poddanie się karze bez procesu.
Obecnie mężczyzna - jak wyjaśniła Zawada-Dybek, rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Katowicach - przebywa w więzieniu, bo wcześniej został już skazany za podobne przestępstwo. Prokuratura zawnioskowała o odwieszenie kary.
W 2006 r., na wysypisko śmieci w Czeladzi, wywiózł kilkadziesiąt pojemników z fragmentami ludzkich ciał. Wtedy został skazany w zawieszeniu na 1 rok i 4 miesiące pozbawienia wolności.
Autor: MAC/ ola / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: policja