Był bity i zamykany przez siostry zakonne, gwałcony przez inne dzieci. Paweł - ofiara przemocy w ośrodku boromeuszek w Zabrzu - opowiada "Faktom" TVN, jak siostry zakonne zniszczyły mu życie. I wyjaśnia, dlaczego domaga się teraz miliona złotych zadośćuczynienia i 2,5 tysiąca zł comiesięcznej renty.
Paweł trafił do ośrodka boromeuszek w Zabrzu, kiedy miał dwa lata. Jak mówi, był tam bity i gwałcony przez starszych wychowanków, z którymi siostry zamykały go w pokoju.
- W wieku sześciu lat zostałem pierwszy raz zgwałcony. Zostałem zamknięty z innymi wychowankami w sypialni. Podeszli do mnie i na spaniu... Tego się nie da wymazać - mówi Paweł reporterce "Faktów" TVN.
- Pamiętam, jak się przebudziłem, to krzyczałem, ale już było po. Schowałem się pod kołdrę i płakałem - dodaje.
Próba samobójcza
Paweł trafił do ośrodka boromeuszek w Zabrzu ze swoją siostrą. - Została przykuta kajdankami do kaloryfera - opowiada.
Ośrodkiem w Zabrzu kierowała siostra Bernadetta. Paweł wspomina ją jak najgorzej. Mówi, że to ona pozwalała na przemoc wśród wychowanków. - Były trzy, cztery osoby wybrane przez siostry, miały pasy albo klapki, no i dostawaliśmy - mówi Paweł.
Po ośmiu latach w ośrodku boromeuszek próbował popełnić samobójstwo. Połknął dużą ilość tabletek, lekarze zdołali go jednak uratować.
- Osoba bita i torturowana ma w głowie, że tak będzie już zawsze, że nie da się nic zrobić i tak będzie zawsze. Będziesz bity, poniżany, gwałcony - mówi wychowanek boromeuszek.
W ośrodku nie reagowano na skargi Pawła. Opuścił go dopiero w wieku 14 lat, gdy o wszystkim opowiedział nauczycielce. Teraz domaga się miliona złotych zadośćuczynienia i 2,5 tys. zł comiesięcznej renty. Pozew w tej sprawie trafił już do warszawskiego sądu okręgowego.
Za wygrane pieniądze chciałby założyć fundację dla takich, jak on. - Żeby to całe zło wyszło na jaw - mówi.
Skazana na więzienie
Ośrodkiem w Zabrzu kierowała Agnieszka F., czyli siostra Bernadetta. Prokuratura oskarżyła ją m.in. o bicie podopiecznych i przyzwalanie na przemoc, także seksualną między wychowankami.
W 2011 roku gliwicki sąd okręgowy skazał ją na karę dwóch lat więzienia. Zaostrzył wyrok sądu rejonowego, który orzekł karę w zawieszeniu.
Mimo to Agnieszka F. przez lata nie trafiała do więzienia, sąd odraczał jej bowiem karę po wnioskach, w których powoływała się na stan zdrowia i wiek.
Do więzienia trafiła dopiero po orzeczeniu sądu w Zabrzu z kwietnia 2014 roku, który nie zgodził się na warunkowe zawieszenie kary.
Autor: MAC//rzw / Źródło: Fakty TVN
Źródło zdjęcia głównego: "Fakty" TVN