Polska usiana jest nielegalnymi składowiskami odpadów niebezpiecznych. Przez dwa lata odwiedziliśmy kilkanaście takich składowisk. Ten przerażający obraz, który się z tego wyłania, to obraz mafii, gangsterów - mówił w TVN24 Wojciech Bojanowski, jeden z autorów reportażu "Wody czerwone". Wodami czerwonymi nazywane są odpady, które powstają w trakcie produkcji trotylu. Spółka Nitro-Chem, która produkuje w Polsce trotyl, wydała w związku z tym oświadczenie. Napisała, że stawiane w reportażu zarzuty w zakresie gospodarki odpadami "leżą po stronie firmy zewnętrznej", a ona sama "nie miała wpływu na ich wystąpienie".
W Polsce znajduje się ponad 400 nielegalnych składowisk, na których przestępcy porzucili odpady zagrażające życiu i zdrowiu. Mechanizm jest powtarzalny: na słupa wynajmowana jest działka lub hala, zwozi się tam odpady, a potem - jak informuje prokurator Konrad Rogowski - "po prostu się znika". Z problemem zostaje właściciel działki lub hali, którego zazwyczaj nie stać na wywiezienie odpadów i utylizację. Jak ustalili dziennikarze TVN24 Olga Orzechowska, Filip Folczak i Wojciech Bojanowski, wśród odpadów są tak zwane wody czerwone, powstające podczas produkcji trotylu. Odpad ten reporterzy, a także śledczy, odkryli na kilku nielegalnych składowiskach. Trotyl w Polsce produkuje jedna fabryka: spółka Nitro-Chem z Bydgoszczy.
OGLĄDAJ REPORTAŻ "WODY CZERWONE" W TVN24 GO
"Byliśmy tam w kombinezonach, w maskach. Ale po pół godzinie boli głowa"
Jeden z autorów reportażu "Wody czerwone" Wojciech Bojanowski mówił we wtorek na antenie TVN24, że jest "przerażony tym obrazem", który odkryli. - Bo tak wygląda nasza Polska. Nasza Polska jest usiana takimi nielegalnymi składowiskami - zaznaczył.
Dodał, że największe składowisko jest w Rogowcu pod Bełchatowem. - 50 tysięcy ton odpadów. To jest gigantyczny plac. Tam są takie alejki, przez które można przechodzić. My byliśmy tam w kombinezonach, w maskach. Ale po pół godzinie boli głowa, chce się wymiotować - opowiadał dziennikarz TVN24. Zauważył, że "niedaleko mieszkają ludzie".
- I przez te dwa lata odwiedziliśmy w całej Polsce kilkanaście takich składowisk. Ten przerażający obraz, który się z tego wyłania, to jest też obraz mafii, nazwijmy to w ten sposób, gangsterów, którzy zarabiają na tym olbrzymie pieniądze - mówił Bojanowski.
- Jak to się dzieje? Mamy fabrykę, firmę, która coś produkuje. Efektem ubocznym są niebezpieczne odpady. Ta firma musi te odpady zutylizować. To jest bardzo kosztowny proces - powiedział.
Bojanowski mówił, że "dzisiaj unieszkodliwienie jednego pojemnika kosztuje 12 tysięcy złotych". - Przemnóżmy 12 tysięcy razy 50 tysięcy ton, to daje nam 600 milionów złotych tylko w jednym miejscu. A takich miejsc mamy 400 - podkreślał.
Bojanowski: przestępcy zarobili miliony, płacimy za to my wszyscy
- Zastanawiamy się, jak to się stało, że przez ostatnich pięć, sześć, może siedem lat nagle tych składowisk zaczęło w całej Polsce przybywać. Kto na to pozwolił? Gdzie były wtedy służby specjalne? Gdzie była prokuratura? Gdzie była policja, która próbuje śledzić takie przypadki? Jak to się stało, że w całej Polsce w 400 miejscach, hale, place, rozmaite miejsca zostały zapchane niebezpieczną chemią? - pytał.
- Niestety zarobili na tym miliony przestępcy. Teraz płacimy za to my wszyscy - powiedział Bojanowski.
Oświadczenie spółki Nitro-Chem
We wtorek wieczorem, kiedy na antenie TVN24 odbyła się emisja reportażu, spółka Nitro-Chem wydała oświadczenie.
Napisano w nim, że "stawiane w reportażu zarzuty w zakresie gospodarki odpadami leżą po stronie firmy zewnętrznej i spółka Nitro-Chem nie miała wpływu na ich wystąpienie". Dodano, że "spółka jest poszkodowana, a próby obarczania jej skutkami nielegalnego procederu są nieuprawnione, podobnie jak zrzucanie na zakład współodpowiedzialności za zaistniałą sytuację".
"Spółka przestrzega przepisów regulujących kwestie gospodarki odpadami i substancjami niebezpiecznymi. Blisko 99,9% odpadów powstających w trakcie produkcji jest utylizowane przy pomocy instalacji działających na terenie zakładów. Z chwilą powzięcia informacji o możliwości wystąpienia nieprawidłowości w zakresie prowadzenia gospodarki odpadami przez zewnętrznych podwykonawców Nitro-Chem podjął współpracę z organami ścigania" - czytamy w oświadczeniu.
"Sugerowanie, że Nitro-Chem jest współodpowiedzialny za zaistniałą sytuację poprzez wskazanie tylko tej firmy w reportażu TVN24 może być odbierane jako próba uderzenia w działalność spółki. To tym groźniejsze, że aktualnie toczą się międzynarodowe negocjacje w ramach koalicji amunicyjnej, a Nitro-Chem jako jeden z kluczowych producentów środków bojowych, odgrywa w nich istotną rolę" - napisano w dalszej części oświadczenia.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24