W czwartek Izba Dyscyplinarna Sądu Najwyższego zajmowała się wnioskiem o ukaranie mecenasa Romana Giertycha. Prokurator krajowy chce kar za wypowiedzi sprzed blisko trzech lat, które padły w "Kropce nad i" w TVN24. Izba nie rozstrzygnęła sprawy. - Woleli odroczyć tę decyzję do czasu, aż rozstrzygnie się to politycznie - ocenił postępowanie mecenas. Giertych jest pierwszym adwokatem, którym zajęła się nowa izba Sądu Najwyższego.
Izba Dyscyplinarna Sądu Najwyższego zajmowała się w czwartek wnioskiem o ukarania mecenasa Romana Giertycha. Prokurator krajowy chce kar za wypowiedzi sprzed blisko trzech lat.
Chodzi o słowa Giertycha, które padły w "Kropce nad i" w TVN24 11 października 2016 roku.
Mecenas - jako pełnomocnik Donalda Tuska - stwierdził wtedy, że nie boi się Zbigniewa Ziobry. - Ja bym na miejscu ministra Ziobro bał się jednej rzeczy: że jak zostaną postawione zarzuty Donaldowi Tuskowi, to ktoś będzie za to musiał ponieść odpowiedzialność. Na pewno poniesie ten prokurator, który będzie miał czelność to zrobić, ale być może również on - powiedział Giertych.
Po tej wypowiedzi zawiadomienie do rzecznika dyscyplinarnego Izby Adwokackiej złożył prokurator krajowy Bogdan Święczkowski.
Rzecznik Dyscyplinarny Izby Adwokackiej w Warszawie umorzył postępowanie 4 sierpnia 2017 roku, Sąd Dyscyplinarny podtrzymał tę decyzję w grudniu 2018 roku.
Następnie do Izby Dyscyplinarnej Sądu Najwyższego wpłynęła w tej sprawie kasacja prokuratury.
Roman Giertych jest pierwszym adwokatem, którym zajmuje się powołana przez rząd PiS nowa izba Sądu Najwyższego.
"Nowy etap rewolucji państwa PiS"
Jeszcze przed wejściem na salę rozpraw Roman Giertych mówił, że "ten skład sądu, ta izba zajmowała się kwestiami dotyczącymi prokuratorów i sędziów".
- Teraz przeszliśmy na nowy etap rewolucji państwa PiS. Izba będzie zajmować się kasacjami od orzeczeń sądów dyscyplinarnych adwokackich, które w moim przypadku odmówiły wszczęcia postępowań, a właściwie nie zgodziły się z odwołaniem pana prokuratora krajowego i nie uchyliły decyzji rzecznika dyscyplinarnego o odmowie wszczęcia dyscyplinarnego w mojej sprawie - powiedział Giertych.
W jego ocenie "ta kasacja jest w sposób oczywisty niedopuszczalna i to mówią wyraźnie przepisy prawa". - Mamy również całą linię orzeczniczą Sądu Najwyższego od 10 lat, że od tego typu orzeczeń sądów dyscyplinarnych nie przysługuje w ogóle kasacja - powiedział mecenas.
Wskazywał, że "rzecznik dyscyplinarny Okręgowej Rady Adwokackiej wniósł o umorzenie postępowania ze względu na niedopuszczalność w tej sprawie kasacji".
Pytany, czy Zbigniew Ziobro nie jest świadom tego, że taka kasacja jest niedopuszczalna, odparł: - Tego nie wiem, ale wcale bym się nie zdziwił. - On nie jest praktykiem prawa, a jak widzimy po działaniach zarówno jego, jak i prokuratora krajowego, ich znajomość prawa jest w stopniu niedostatecznym nawet dla studenta. Przez cztery lata łamią konstytucję i proponują ustawy, które są z nią wprost sprzeczne - powiedział Giertych.
— Roman Giertych (@GiertychRoman) 9 maja 2019
Wniosek o wyłączenie sędziów
W trakcie rozprawy Roman Giertych złożył wniosek. Mecenas chciał wyłączenia sędziów Izby Dyscyplinarnej ze składu sędziowskiego.
- Izba Dyscyplinarna została stworzona na polityczne zlecenie. Cała jej istota sprowadza się do tego, by zastraszać prawników, sędziów i prokuratorów. Jest to próba rozszerzenia na wolne zawody tego zastraszania, ale izba ta działa w moim przekonaniu - taka jest moja opinia - nielegalnie. Te osoby, które występują, nie są sędziami Sądu Najwyższego. To, że ktoś ubrał togę, łańcuch sędziego Sądu Najwyższego, nie oznacza, że jest sędzią Sądu Najwyższego, bo to określa konstytucja - powiedział Giertych.
Po przerwie skład orzekający stwierdził, że wniosek pozostaje bez rozpatrzenia, bo Giertych nie jest stroną. Jednak jak wskazał mecenas, dostał zawiadomienie właśnie jako strona.
"Sąd zrobił unik"
Ostatecznie Sąd Najwyższy wystąpił z pytaniem prawnym do składu rozszerzonego, czy kasacja jest dopuszczalna. - Wydaje mi się, że rozstrzygnięcie tej sprawy będzie zależało od pewnego wieczoru, który będzie miał miejsce w październiku albo w listopadzie (wieczoru po wyborach do parlamentu przewidzianych na jesień tego roku - red.). I tak niestety będzie teraz ze wszystkimi politycznymi sprawami, będą zawieszane do tego wieczoru wyborczego - ocenił w rozmowie z dziennikarzami po zakończeniu rozprawy mecenas Roman Giertych.
Jego zdaniem w czwartek "sąd zrobił unik". - Rozstrzygnięcie tych wszystkich spraw będzie zależało od rozstrzygnięcia politycznego. Do tego w Polsce doprowadzono, że sprawiedliwość zależy od polityki. To jest bardzo smutne dla przyszłości naszego społeczeństwa - mówił.
Jak podkreślił, "jest oczywiste", że prokuraturze w jego sprawie "nie przysługuje kasacja". - Ale nie chcieli tego wprost powiedzieć, woleli odroczyć tę decyzję do czasu, aż rozstrzygnie się to politycznie - dodał mecenas.
"Sędziowie się pokłócili i przekazali sprawę"
Do sprawy Giertych odniósł się również na Twitterze. "Nawet w sądzie, który ustawą sobie PiS sam stworzył, prokuratura nie jest w stanie uzyskać korzystnego dla siebie orzeczenia przeciwko mnie. Bo sędziowie tzw. Izby Dyscyplinarnej SN się pokłócili i przekazali sprawę przy jednym votum separatum do składu 7-osobowego" - napisał po wyjściu z sali rozpraw.
Nawet w sądzie, który ustawą sobie PiS sam stworzył, prokuratura nie jest w stanie uzyskać korzystnego dla siebie orzeczenia przeciwko mnie. Bo sędziowie tzw. Izby Dyscyplinarnej SN się pokłócili i przekazali sprawę przy jednym votum separatum do składu 7-osobowego.
— Roman Giertych (@GiertychRoman) 9 maja 2019
Rzepliński: to jest proces, który należy obserwować
W Sądzie Najwyższym pojawił się w czwartek również były prezes Trybunału Konstytucyjnego Andrzej Rzepliński. - To jest proces, który należy obserwować - podkreślił, mówiąc o wezwaniu Romana Giertycha.
Pytany, czy jest nim zaniepokojony stwierdził, że "procesów, które go nie niepokoją, nie obserwuje".
- Wszystko jest precedensem w okresie Sejmu ósmej kadencji - dodał.
Autor: ads,kb/adso/kwoj / Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: tvn24