Po audycie w PZU poznajemy sztab doradców zarządu, którzy dużo na tym zarabiali, ale nijak nie sposób ustalić, czy w ogóle na to zapracowali. Jednym z takich doradców był brat ówczesnego ministra Zbigniewa Ziobry. - Będą wnioski do prokuratury. Każdy, kto wyciągnął nielegalny tysiąc złotych, nie mówiąc o milionach, ze spółek Skarbu Państwa czy z budżetu państwa, będzie miał postępowanie - zapowiada wicepremier i minister cyfryzacji Krzysztof Gawkowski. Materiał magazynu "Polska i Świat". Całe wydanie dostępne w TVN24 GO.
PZU to najbardziej rozpoznawalna marka w Polsce, ale według audytu spółki także jeden z największych i najbogatszych sprzymierzeńców poprzedniej władzy. - Będą skierowane wnioski do prokuratury. Każdy, kto wyciągnął nielegalny tysiąc złotych, nie mówiąc o milionach złotych, ze spółek Skarbu Państwa czy z budżetu państwa, będzie miał postępowanie - zapowiada wicepremier i minister cyfryzacji Krzysztof Gawkowski.
Zarząd państwowego ubezpieczyciela - jak wynika z raportu, który zaprezentowało częściowo TVP - miał aż 18 doradców, a wśród nich brat Zbigniewa Ziobry, ówczesnego ministra sprawiedliwości. Na różnych stanowiskach zarobił prawie pięć milionów złotych.
Witold Kornicki w oświadczeniu tłumaczy, że to łączna pensja z ośmiu lat, bo "ma za sobą kilkanaście lat międzynarodowego doświadczenia zawodowego" i "uczestniczył w setkach spotkań, kilkudziesięciu grupach roboczych oraz kilku strategicznych projektach".
- Codziennie państwo przynosicie takie informacje, że gdzieś audyt albo coś innego pokazało jakieś nieprawdopodobne przestępstwa - mówi Zbigniew Kuźmiuk z PiS. - Czekam osiem miesięcy choćby na jeden wyrok w jakiejkolwiek sprawie - dodaje.
"Nikt ich w firmie nie widział"
Wyroku nie ma, ale jest za to inny doradca PZU pojawiający się w audycie - rektor UW Alojzy Nowak, który składał kiedyś zawiadomienie na naukowca, który sprzeciwił się Antoniemu Macierewiczowi, próbował odwołać wykład byłej zastępczyni Rzecznika Praw Obywatelskich i za rządów PiS zasiadał także w radach nadzorczych kilku państwowych spółek. Dzięki PZU miał zarobić cztery miliony złotych.
W przesłanym dziennikarzom oświadczeniu Uniwersytet Warszawski podkreśla, że rektor z PZU był związany od 2012 roku, że takie doradztwo jest standardem i na wszystko miał zgodę uczelni.
"Zadania doradcze wykonywał zgodnie z umową", "należało do nich codzienne konsultowanie z prezesem zarządu strategicznych spraw dla firmy, a dokumenty to poświadczające są w aktach spółki" - dodano.
Wiceminister aktywów państwowych Robert Kropiwnicki zwraca uwagę, że "nie ma żadnych śladów, że oni coś robili". - Nikt ich w firmie nie widział, tylko tworzono dokumenty, żeby rachunki im wystawiać - wskazuje.
Pytania o efekty pracy doradców
W innym fragmencie audytu, dotyczącym doradców, czytamy, że na przestrzeni czterech lat pracy na pełen etat profesor Nowak w siedzibie spółki pojawił się mniej niż 30 razy. Ile przez cztery miesiące był osobiście w firmie brat Zbigniewa Ziobry nie wiadomo, ale co kluczowe, po pracy ich obu jako doradców nie ma żadnego śladu.
Senator Koalicji Obywatelskiej Krzysztof Kwiatkowski wylicza, że "nie ma żadnych analiz i żadnych dokumentów poświadczających wykonywanie obowiązków". - Może wszystko robili w swoich myślach, marzeniach i pragnieniach, a to, co doczesne, realizowali poprzez miesięczne sute wpłaty na konto bankowe - ocenia.
Wpłaty - według audytorów - trafiały także do środowiska bliskiego Prawu i Sprawiedliwości, jak choćby do Fundacji Polska Wielki Projekt. Koncentracja środków wystąpiła na przykład na Podkarpaciu albo tam, gdzie silny chciał być PiS, bo, podobnie jak w Funduszu Sprawiedliwości, nastąpiła też "nadreprezentacja" finansowania Ochotniczej Straży Pożarnej.
Kontrowersyjne dotacje
Były premier i były szef Ochotniczej Straży Pożarnej Waldemar Pawlak pytany, czy po rządach PO-PSL OSP było tak niedofinansowane, że trzeba było dawać wozy strażackie za frekwencję, pieniądze z Funduszu Sprawiedliwości i z funduszu prewencji PZU, odpowiada: "Patologie sposobu rządzenia dotknęły różnych obszarów, w tym także obszarów związanych z ochroną ludności".
Fundacja PZU miała zaś działać zgodnie ze swoim statutem, choć zauważalne było, że dotacje dostają często organizacje katolickie, w tym fundacja przebywającego obecnie w areszcie księdza Michała O., a także inicjatywy związane z Lechem Kaczyńskim. Znalazły się pieniądze na poświęcony mu album, a także projekt cyfrowej obróbki obrazu Matejki: "Unia Lubelska w 450. rocznicę jej powstania jako pierwowzór Trójmorza Lecha Kaczyńskiego".
- Nie wiem, czy te okoliczności, które są opisywane, w ogóle miały miejsce - mówi Zbigniew Bogucki z PiS. - Znowu mówimy o tych, którzy są sędziami we własnej sprawie. Im zależy na tym, żeby obciążać Prawo i Sprawiedliwość - dodaje.
Były minister aktywów państwowych, formalnie nadzorujący wówczas PZU, bez zapoznania się z całością raportu, nie chce się wypowiadać. Według audytu sam "miał przynosić ludzi do zatrudnienia w teczkach poza jakimikolwiek procedurami".
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: Fakty TVN