Mamy już pierwsze wyniki badań dotyczące trzeciej dawki szczepionki przeciw COVID-19, które pokrywają się z naszymi przypuszczeniami - mówił we "Wstajesz i wiesz" w TVN24 profesor Robert Flisiak, prezes Polskiego Towarzystwa Epidemiologów i Lekarzy Chorób Zakaźnych. W jego ocenie "jest jeszcze czas, by pójść w ślady Brytyjczyków".
Do soboty (z tego dnia pochodziły jeszcze w poniedziałek rano ostatnie dane Ministerstwa Zdrowia) w Polsce podano 31 258 249 dawek różnych szczepionek przeciw COVID-19. Pierwszą dawką szczepionek dwudawkowych wykonano 17 374 533 szczepienia. W pełni zaszczepione są 14 938 143 osoby - to zaszczepieni jednodawkowym preparatem Johnson & Johnson lub drugą dawką szczepionek firm AstraZeneca, Moderna lub Pfizer/BioNTech.
"Trzeciej dawki będą potrzebowały niektóre grupy osób"
Pod koniec kwietnia szef firmy BioNTech ocenił, że trzecia dawka preparatu Pfizer powinna zapewnić stuprocentową odporność przed SARS-CoV-2.
- Mamy już pierwsze wyniki badań, które pokrywają się z naszymi przypuszczeniami. Tej trzeciej dawki będą potrzebowały niektóre grupy osób, a więc osoby z deficytami odporności czy osoby w podeszłym wieku - powiedział prof. Robert Flisiak, który gościł w poniedziałek rano na antenie TVN24.
Zwrócił uwagę, że zalecenia te przełożyły się już na pewne regulacje w Wielkiej Brytanii. - Oni stworzyli plan, które grupy od jesieni zaczną być rozważane do trzeciej dawki szczepienia - wskazał. Jak dodał, Brytyjczycy planują zaszczepić po raz trzeci - oprócz wymienionych wcześniej grup - także osoby zagrożone ciężkim przebiegiem COVID-19 oraz personel medyczny, który ma bezpośredni kontakt z pacjentami.
"Jest jeszcze czas, żeby pójść w ślady Brytyjczyków"
- W Wielkiej Brytanii COVID-19 stał się chorobą, która nie powoduje takiej liczby zgonów i ciężkich przebiegów jak to miało miejsce przy poprzednich falach - powiedział prof. Flisiak. Zwrócił uwagę, że choć odnotowuje się tam wzrost liczby zakażeń, "jeżeli spojrzymy na informacje dotyczące liczby zgonów i hospitalizacji, to tam nie ma istotnych zmian".
- Brytyjczycy bardzo wcześnie, najwcześniej w Europie, rozpoczęli szczepienia, przyjęli też strategię jak najszybszego uodpornienia, przynajmniej jedną dawką, jak największej liczby osób. W tej chwili są liderem, przynajmniej w Europie, jeżeli chodzi o poziom wyszczepienia, dzięki czemu przechodzą zakażenia łagodniej - wyjaśnił. Jak podkreślił, "jest to nauczka dla nas, powinniśmy czerpać z tego przykład". - Jest jeszcze czas, żeby pójść w ślady Brytyjczyków - dodał.
Jednocześnie zwrócił uwagę, że w kwestii szczepień przeciw COVID-19 Polska jest w tej chwili na poziomie średniej europejskiej. - Trochę gorzej wypadamy na tle Unii Europejskiej - zaznaczył.
"Obawiam się, że Delta będzie szybsza"
Zapytany, co będzie szybsze: tempo szczepień w Polsce czy rozprzestrzenianie się nad Wisłą nowego, bardziej zakaźnego wariantu Delta, Flisiak powiedział, że "obawia się tego, że Delta będzie szybsza".
- Nie spodziewam się gwałtownych wzrostów zakażeń, jak to miało miejsce wiosną (2021 - red.) i jesienią (2020 roku - red.), natomiast obawiam się zgonów, w większej ilości niż tego doświadczają Brytyjczycy. Z prostego powodu: mamy dużą grupę osób niezaszczepionych, zwłaszcza tych obciążonych chorobami dodatkowymi i w podeszłym wieku - mówił gość "Wstajesz i wiesz".
Profesor tłumaczył, że "z założenia wirus Delta nie powoduje cięższego przebiegu" choroby. - On cechuje się po prostu większą zakaźnością. Jeśli mamy mniej niż Brytyjczycy osób uodpornionych, to w tym momencie ryzyko rozprzestrzeniania się wirusa u nas będzie większe. Możemy obawiać się też, że większy będzie odsetek ciężkich przebiegów i zgonów, ale nie popadajmy w skrajność - to nie będą takie liczby jak zeszłej jesieni - uspokajał.
Odporność "tracimy z każdym miesiącem"
Profesor Flisiak mówił, że odsetek osób uodpornionych w sposób naturalny po przebytym, często bezobjawowo, zakażeniu, jest w Polsce niedoszacowany. - De facto mamy wyższy poziom uodpornienia naturalnego, niż wynikałoby to z suchych liczb. Potwierdzają to badania przesiewowe, które mówią, że poziom uodpornienia przeciwciałami nabytymi w sposób naturalny to jest 55-60 procent. Jeżeli do tego dodamy wyszczepialność, cały czas balansujemy, zbliżamy się do tego poziomu odporności populacyjnej - stwierdził profesor.
Dodał jednak, że ta odporność "będzie nam uciekała". - Tracimy ją z każdym miesiącem, każdy z nas traci jakiś tam odsetek poziomu przeciwciał zabezpieczających, więc to uzupełnianie w skali populacji liczby osób odpornych powinno postępować cały czas - wyjaśnił.
Źródło: TVN24