Powinniśmy uciekać w czasie wyborów samorządowych od tematów ogólnopolskich. Ja jestem takim kandydatem, który może o tym rozmawiać - mówił w TVN24 kandydat PiS na prezydenta Warszawy Tobiasz Bocheński. Określił się mianem "przedstawiciela wielkomiejskiej prawicy".
7 kwietnia pierwsza tura wyborów samorządowych. W Warszawie o fotel prezydenta powalczą między innymi obecny włodarz Rafał Trzaskowski z KO i Tobiasz Bocheński - ogłoszony w zeszłym tygodniu kandydat PiS. Bocheński był w środę gościem "Rozmowy Piaseckiego" w TVN24.
ZOBACZ TEŻ: Kim jest Tobiasz Bocheński
Był pytany między innymi, dlaczego PiS nie wystawił w tym wyścigu polityka bardziej związanego z Warszawą, na przykład Jacka Sasina, Mariusza Błaszczaka czy Jarosława Kaczyńskiego.
- Wydaje mi się, że właśnie to jest kluczem do wyborów samorządowych, że powinniśmy rozmawiać o ważnych dla warszawiaków sprawach. Powinniśmy uciekać w czasie wyborów samorządowych od tematów ogólnopolskich, bo gdy warszawska rodzina siada i ma być temat Warszawy, to nie jest to temat parady równości, nie jest to temat aborcji, nie jest to temat kary śmierci. To są korki, to jest dostępność mieszkań. Ja jestem takim kandydatem, który może o tym rozmawiać - przekonywał Bocheński.
Dodał, że gdyby wyborcza walka toczyła się między na przykład Mariuszem Błaszczakiem i Rafałem Trzaskowskim, "dyskusja w naturalny sposób dotyczyłaby wielkiej polityki, a nie Warszawy".
Bocheński: jestem przedstawicielem wielkomiejskiej prawicy
Bocheński mówił o sobie, że jest "przedstawicielem wielkomiejskiej prawicy". - Bo prawica i konserwatyści to nie tylko, jak sobie niektórzy wyobrażają, ludzie mieszkający w drewnianych chatkach krytych słomą i w strojach folklorystycznych - mówił.
- Są też osoby o innym emploi. Zamierzamy to pokazać w Warszawie - zapowiedział.
Bocheński: nie zawsze pokora jest moją największą cnotą
Kandydat PiS był też pytany, czy wybory samorządowe są dla niego przymiarką do walki w przyszłorocznych wyborach prezydenckich. - Ja wiem, że są takie spekulacje. One są logiczne, ale nie przychodzą w sukurs mojej ścieżce życiowej - odpowiedział.
- Ja nie kandydowałem do Sejmu czy do Senatu w ostatnich wyborach, nigdy o to nie zabiegałem. Nie jestem politykiem, który stara się za wszelką cenę bardzo dynamicznie wspinać po tych różnych szczeblach politycznej kariery - dodał Bocheński. A Pałac Prezydencki - mówił - "to najwyższa polityka, jaką można sobie wyobrazić".
- Staram się być skromnym, chociaż nie zawsze pokora jest moją największą cnotą, ale niewątpliwie jestem osobą zadaniową. Ja się umawiam na kandydowanie na prezydenta Warszawy i traktuję to jako swoje zadanie - podkreślił.
Bocheński o błędach PiS
Bocheński mówił, że o polityce Prawa i Sprawiedliwości myśli "zdecydowanie aprobująco". - Uważam, że Prawo i Sprawiedliwość w kwestii diagnozy geopolitycznej, w kwestii najważniejszych kierunków programowych, ma rację w sporze politycznym - powiedział.
Był pytany, co go "uwierało" w czasie ośmiu lat rządów PiS. - Nikt się z niczym nie zgadza w stu procentach. Myślę, że nawet pan premier Jarosław Kaczyński musi iść na kompromisy i nie zawsze polityka Prawa i Sprawiedliwości jest w stu procentach tą, którą on by sam sobie w sercu wymyślił - dodał.
Proszony o wymienienie błędów PiS, wskazał na "elementy światopoglądowe, które nie powinny się pojawiać", czyli "wojnę, która się rozpoczęła" po zaostrzeniu przepisów aborcyjnych.
- Też reforma sądownictwa nam się nie do końca udała, to niewątpliwie - przyznał.
Bocheński: nie istnieje związek między mną a Ordo Iuris
Kandydat PiS był też pytany o doniesienia o jego współpracy ze skrajnie prawicowym, fundamentalistycznym instytutem Ordo Iuris. O to, by Bocheński "powiedział publicznie, jakie związki łączyły go z Ordo Iuris, bardzo skrajnie konserwatywną, skrajnie tradycjonalistyczną organizacją, która lobbowała na rzecz barbarzyńskiego zaostrzenia ustawy antyaborcyjnej" apelował Adrian Zandberg z partii Razem.
Bocheński powiedział, że jego związki z Ordo Iuris "nie istnieją". - To jest organizacja, której nigdy nie byłem członkiem. Poprosiła mnie o gościnny wykład. Byłem (w Akademii Ordo Iuris - red.) raz i nawet tego nie pamiętam - mówił.
- Byłem też gościnie na Uniwersytecie Warmińsko-Mazurskim. Czy czyni mnie to wykładowcą Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego? Nie - dodał.
- Lewica bardzo by chciała, żeby kandydat Prawa i Sprawiedliwości wpasował się w pewne utarte szablony, żebyśmy mogli odbyć taką symboliczną walkę. Ale niestety muszę wprowadzić dyskomfort w myślenie Adriana Zandberga. Ja nie jestem tego rodzaju kandydatem i będzie trochę trudniej - stwierdził gość TVN24.
Źródło: TVN24