Kandydaci walczą na trzecim, czwartym, piątym miejscu na liście wyborczej i dla nich każdy dzień się liczy - tak Tadeusz Cymański, wiceprzewodniczący klubu parlamentarnego Prawa i Sprawiedliwości, argumentował w "Rozmowie Piaseckiego" na rzecz decyzji o przerwaniu ostatniego posiedzenia Sejmu obecnej kadencji, które ma być dokończone już po wyborach parlamentarnych. Dodał, że sam był "przeciwny, żeby w ogóle zwoływać to posiedzenie".
10 września wieczorem prezydium Sejmu zdecydowało, że posiedzenie izby, które rozpoczęło się w środę, 11 września rano, zostanie tego samego dnia przerwane i wznowione w starym składzie po wyborach, w dniach 15-16 października. Wniosek o przerwę zgłosił klub PiS.
Ostatecznie jednodniowe obrady zakończyły się w nocy z 11 na 12 września. Zostaną wznowione za miesiąc.
"Ja byłem przeciwny, żeby w ogóle zwoływać to posiedzenie Sejmu"
Poseł Tadeusz Cymański z klubu PiS tłumaczył we wtorkowej "Rozmowie Piaseckiego", że przełożone posiedzenie Sejmu jest spowodowane trwającą kampanią wyborczą. - Ludzie walczą na trzecim, czwartym, piątym miejscu (na liście wyborczej - red.). Dla nich każdy dzień się liczy - podkreślił. Dodał, że sam "był przeciwny, żeby w ogóle zwoływać to posiedzenie Sejmu". Jego zdaniem, że nie było to konieczne, "jeżeli nie ma ustaw, które muszą być zrobione".
- Ale tam był temat Zbigniewa Ziobry (wniosek o wotum nieufności - red.). Nie chcieliśmy tego robić, żeby nam nie powiedzieli, że unikamy. A nawet dobrze wypadło, bo Zbychu postawił się jasno - powiedział gość "Rozmowy Piaseckiego".
"My się zdajemy na wolę wyborców. Demokracja ma święto"
Prowadzący program zwrócił uwagę, że posiedzenie starego Sejmu już po wyborach parlamentarnych może skłonić formację obecnie rządzącą do tego, aby - w przypadku przegranej - wprowadzić jeszcze jakieś ustawy.
- Też o tym pomyślałem, ale prawo jest zachowane - odparł Cymański. - Natomiast ta refleksja, ta rozmowa i ten cały ambaras z tym związany to jest bardzo mocna przesłanka - i będę pierwszym, jeżeli pan Bóg i wyborcy pozwolą zasiąść w Sejmie - żeby w nowej kadencji to zmienić - dodał.
Podkreślił, że "wyborcy patrzą i oni będą rozstrzygać". - Może powiedzą: "o, coś kręcą, kombinują, nie będę na nich głosował". My się zdajemy na wolę wyborców. Demokracja ma święto - mówił poseł.
"Zawsze mnie wkurzało w prawicy, że jest frajerska"
Cymański komentował jeden z punktów programu wyborczego PiS. Zapisano w nim, że w kadencji 2019–2023 ugrupowanie "złoży wniosek o zmianę treści art. 105 ust. 2-3 a także ust. 5 Konstytucji RP w ten sposób, iż poseł lub senator będzie mógł być pociągnięty do odpowiedzialności karnej, a także zatrzymany lub aresztowany, decyzją podjętą na wniosek Prokuratora Generalnego, skierowany do Sądu Najwyższego".
- To jest przede wszystkim reakcja na oczekiwania ludzi. Vox populi, vox Dei - stwierdził gość TVN24. Wskazywał, że "nie chodzi tylko o posłów". - Chodzi o sędziów, prokuratorów. Po prostu ludzie uważają, że nas powinien chronić immunitet tylko i wyłącznie w zakresie działalności publicznej - dodał.
- Wypiję, uderzę żonę, ukradnę - (odpowiadam) jak każdy inny. (...) Paradoksalnie to też nam ograniczy rączki, wszystkim - mówił.
Na sugestię, że wpisanie takich punktów do programu wyborczego i nieinformowanie o nich szeroko opinii publicznej daje później PiS-owi wygodne tłumaczenie przy wprowadzaniu zmian, odparł: - Zawsze mnie wkurzało w prawicy, że jest frajerska, że nie jest sprytna, inteligentna.
- Uważam, że w życiu i w polityce trzeba też być przenikliwym i uczyć się. I my się uczymy. Wyborcy chcą, nasi wyborcy: "bądźcie również cwani i sprytni, nie bądźcie tacy prymitywni" - stwierdził Cymański.
Autor: ads//rzw / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24