- Kiedy myślę o panu premierze Morawieckim, to przypomina mi się fenomen kota Schrödingera - mówił dziś podczas konferencji prasowej marszałek Szymon Hołownia. Mowa o eksperymencie z lat 30. XX wieku autorstwa austriackiego noblisty. Na czym dokładnie polega?
We wtorek po godzinie 9:00 w Sejmie odbyła się konferencja prasowa marszałka Szymona Hołowni. Polityk mówił m.in. o planach na najbliższe posiedzenie izby, które rozpocznie się o godz. 12:00. Marszałek odniósł się również do obecnej sytuacji dotyczącej prób formowania rządu przez Mateusza Morawieckiego i pokusił się o oryginalną metaforę.
Hołownia o kocie Schrödingera
- Muszę państwu powiedzieć, że kiedy myślę o panu premierze Morawieckim, to przypomina mi się fenomen kota Schrödingera znany z badań psychologicznych, ale nie tylko - mówił Hołownia. - Przypomnijmy, był to taki kot, który jednocześnie był w pudełku, ale był też poza pudełkiem. I mam wrażenie, kiedy słucham, czytam, oglądam pana premiera, kiedy widzę, co wpływa do laski marszałkowskiej z jego strony, że mamy do czynienia teraz z premierem Schrödingera, który z jednej strony jest premierem, ale z drugiej strony premierem nie jest - wyjaśniał.
- Pan premier Morawiecki zapowiedział, że jeżeli go zaproszę, to bardzo chętnie spotka się ze mną, żeby porozmawiać o projektach, które wpływają. Chcę zapewnić pana premiera, że dojdzie do takiego spotkania zaraz po tym, jak wyklaruje się jego status. Bo w tej chwili jest, jak rozumiem, zdymisjonowanym premierem rządu, który ma powierzone obowiązki, ale już tylko administruje i jest też jednocześnie osobą, która jeszcze nie sformowała nowego rządu (...) - mówił dalej Hołownia.
W późniejszej części konferencji dziennikarka "Gazety Wyborczej" Justyna Dobrosz-Oracz zwróciła uwagę, że w eksperymencie Schrödingera kot w 50 procentach jest żywy i w 50 procentach jest prawdopodobieństwo, że jest martwy. Zapytała, jak należy więc interpretować tę metaforę w odniesieniu do politycznych planów premiera Morawieckiego.
- Przypomniała pani rzeczywiście, i doprecyzowała, że ten kot był w połowie żywy, a w połowie martwy, ale też później w interpretacjach pojawiało się to, że jest w pudełku lub jest poza pudełkiem. Padłem znowu ofiarą mojej zbyt wybujałej metaforyki, no ale cóż, z takim marszałkiem Sejmu przyszło wam żyć w tej kadencji - odparł Hołownia. Wcześniej przeprosił także za użycie tej metafory, żartując, że Schrödinger jest niemieckim nazwiskiem. - Chciałbym doprecyzować, że to nie była refleksja geopolityczna, tylko po prostu metafora - zaznaczył.
Kot Schrödingera - o co chodzi
Kot Schrödingera to eksperyment myślowy, którego autorem był Austriak Erwin Schrödinger, laureat Nagrody Nobla z fizyki z 1933 roku. Polega na tym, że trzeba sobie wyobrazić kota zamkniętego w szczelnym pudełku wraz z atomem pierwiastka promieniotwórczego i czujnikiem wykrywającym, czy atom wyemitował cząstkę promieniowania jonizującego. Jeśli tak się stanie, to mechanizm uwalnia truciznę, która uśmierca kota.
Teoretycznie jest 50 procent szans na to, że atom wyemituje cząstkę, która spowoduje zabicie kota. Zwierzę ma więc 50 procent szans na to, by być żywym, i 50 procent szans na bycie martwym. Jednak zgodnie z zasadami fizyki kwantowej kot pozostaje jednocześnie w obu stanach - żywy i martwy - do czasu otwarcia pudełka. Spowoduje ono bowiem załamanie funkcji falowej, po którym kot przyjmuje jeden stan.
Celem austriackiego naukowca było skłonienie innych do zastanowienia się nad tym, gdzie przebiega granica między światem kwantowym, w którym takie zjawiska mogą mieć miejsce, a światem, w której żyjemy. Schrödinger chciał pokazać absurdy teorii kwantowej, w której poprawność nie wierzył i dostrzegał w niej paradoksy.
Eksperyment ten jest tylko psychologiczny i nigdy nie został przeprowadzony w rzeczywistości. Odniesienia do niego pojawiły się m.in. w kulturze popularnej, np. w filmach i serialach.
Źródło: tvn24.pl, crazynauka.pl