W środę Witold K. siedział na spotkaniu tuż obok Hołowni, zabierał głos, a w blasku kamer marszałek Sejmu uścisnął mu dłoń. - Nie miałem zielonego pojęcia, że ciążą na nim jakieś podejrzenia - przyznał później w rozmowie z TVN24 Hołownia. Dodał, że "ta kwestia musi zostać wyjaśniona". Mówił też, że nie dostał w tej sprawie ostrzeżenia od służb.
Siemoniak: organizatorzy spotkań powinni zwracać szczególną uwagę
Szef MSWiA Tomasz Siemoniak powiedział, że zabezpieczeniem Hołowni zajmuje się Służba Ochrony Państwa. - Jeśli mówimy o spotkaniu wyborczym, otwartym, gdzie różne osoby mogą przybyć, to trudno tutaj sobie wyobrazić, że w jakikolwiek sposób służby państwowe uniemożliwiają jakiejś osobie na podstawie tego, że kilka lat temu wszczęto jakieś postępowanie i jest bardzo negatywna ocena medialna tej osoby - mówił minister.
- Jeśli marszałek będzie sobie życzył i sformułuje takie oczekiwania, to będziemy się starali tutaj w różne rzeczy bardziej się angażować - powiedział Siemoniak, choć zaznaczył, że jest to utrudnione na spotkaniach otwartych.
Zwrócił uwagę na ważną rolę organizatorów spotkania. - Uważam, że organizatorzy takich spotkań, którzy funkcjonują u siebie, powinni szczególnie zwracać uwagę, że różne osoby mogą się pojawić - dodał.
Ćwik: marszałek nie wiedział o żadnych kontrowersjach
W czwartek reporter TVN24 Radomir Wit rozmawiał na ten temat z politykami. Poseł Polski 2050 Sławomir Ćwik, który także brał udział w spotkaniu, powiedział, że było tylko wiadomo, że Witold K. jest prezesem Podlaskiej Izby Przemysłowo-Handlowej.
- Pan marszałek nie wiedział o żadnych kontrowersjach dotyczących tej osoby. Zresztą służby też go o tym nie informowały, ponieważ formalnie nie ma postawionych żadnych zarzutów - powiedział. Na uwagę Radomira Wita, że K. ma postawione prokuratorskie zarzuty, Ćwik powiedział, że nic nie wie na ten temat.
DOWIEDZ SIĘ WIĘCEJ:
Kwiatkowski: ewidentne niedopatrzenie organizatorów
Senator Krzysztof Kwiatkowski (Koalicja Obywatelska) uważa, że doszło "ewidentnie do niedopatrzenia organizatorów spotkania", a Hołownia "nie miał najprawdopodobniej żadnej wiedzy, kto siedzi z nim na spotkaniu".
- Czy ktoś powinien wiedzieć (kim jest Witold K. - red.)? Tak, gospodarze tego spotkania na miejscu. (...) Ci, którzy organizowali marszałkowi to spotkanie, powinni go poinformować, że to nie jest osoba, która powinna być w bezpośredniej bliskości marszałka - uważa Kwiatkowski.
Powiązania z białoruskim oligarchą
Jak opisywali wcześniej dziennikarze "Czarno na białym" Dariusz Kubik i Grzegorz Łakomski, na Witoldzie K. od sześciu lat ciążą prokuratorskie zarzuty. Według śledczych, przedsiębiorca obiecał łapówkę ministrowi rolnictwa Kenii, dzięki czemu jego firma miała dostać zamówienie na dostawę maszyn i urządzeń rolniczych. W przeliczeniu na złote kontrakt opiewał na 300 milionów, a obiecana łapówka - 25 milionów.
Do realizacji kontraktu nie doszło, ale śledztwo toczy się dalej. Obietnica łapówki jest bowiem tak zwanym przestępstwem formalnym - nie muszą iść za nim pieniądze, przestępstwem jest samo złożenie obietnicy. Od 2018 roku K. objęty był śledztwem prowadzonym przez ABW, a dotyczącym domniemanego szpiegostwa, które w listopadzie 2024 zostało umorzone. Nasi dziennikarze pokazali to w reportażu "Kucharze Łukaszenki", wyemitowanym w styczniu w "Czarno na białym", a obecnie dostępnym w TVN24 GO.
Autorka/Autor: ek/kab
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: Szymon Hołownia/facebook