Niełatwe spotkanie Beaty Szydło z mieszkańcami Będzina na Śląsku. Jedna z przybyłych mieszkanek - matka "głęboko upośledzonej Patrycji" zarzuciła wicepremier, że rząd nie zauważa osób z niepełnosprawnościami, takich jak jej córka. Na znak niezadowolenia z opieszałości polityków, oddała przyniesioną ze sobą broszkę.
Beata Szydło przyjechała do Będzina w ramach przedwyborczego objazdu polityków Zjednoczonej Prawicy po Polsce. Miała za zadanie - jak sama wskazała - opowiedzieć, co rząd Prawa i Sprawiedliwości zrobił w kraju przez ostatnie 2,5 roku i jakie jeszcze ma plany.
Nie zabrakło jednak trudnych pytań z sali. Dotyczyły m.in. podniesienia emerytur, leczenia sanatoryjnego czy ustawy repolonizacyjnej. W pewnym momencie do mikrofonu podeszła jedna z obecnych na sali mieszkanek, z biało-czerwoną niedużą flagą w dłoni i przypiętą na kołnierzyku broszką.
- Jestem matką 31-letniej głęboko upośledzonej Patrycji - powiedziała.
Zaczęła od opowiedzenia tragedii, do której półtora tygodnia temu miało dojść w niedalekich Panewnikach. - 51-letnia kobieta podała śmiertelną dawkę leku swojej chorej córce, po czym się powiesiła. Dziewczyna się wybudziła i konała tydzień przy zwłokach swojej matki - mówiła mieszkanka.
"Błagamy o wsparcie"
- Ile jeszcze w tym kraju musi się wydarzyć takich tragedii, byście zauważyli osoby nie tylko osoby na wózkach inwalidzkich (…), my nie potrzebujemy żywej gotówki. My błagamy od wielu lat o zmianę systemu wsparcia - dodała emocjonalnym głosem.
Dalej kobieta oświadczyła, że jej córka uczęszcza do ośrodka dla upośledzonych w Chorzowie, który "w żaden sposób nie jest finansowany przez rząd". - My, stare matki starych dzieci, musimy płacić 1500 złotych za ten ośrodek, za kilkugodzinny pobyt naszych dzieci - mówiła.
- Dlaczego nie chcecie na nas spojrzeć? - pytała, po czym odpięła znajdującą się na kołnierzu broszkę i oddała premier Szydło. Reakcja sali była niejednoznaczna. Jedni bili brawo, inni krzyczeli „precz z komuną”.
Szydło szybko zaprzeczyła. - Proszę nie mówić, że my was nie zauważamy, bo krzywdzi pani wielu spośród uczciwych ludzi, którzy codziennie zastanawiają się, jak te problemy rozwiązać - odpowiedziała. Przypomniała, że niedawno w Sejmie zakończył się protest osób niepełnosprawnych, na który - jak wskazała Szydło - "rząd szybko zareagował”. Mówiła m.in. o podniesionych świadczeniach i "szerszym dostępnie do usług medycznych". Nie dodała, że z grupą protestującą na Wiejskiej koniec końców nie udało się dojść do porozumienia. Demonstrujący apelowali o dodatkowe 500 złotych dla osób niepełnosprawnych i kwoty tej nie otrzymali.
- Nie jest tak, że można rozwiązać wszystkie problemy, szczególnie zaległości wieloletnie. Też mam czasami poczucie, ze rządzimy bardzo długo. Co najmniej kilka lat, a tak naprawdę to zaledwie 2,5 roku - powiedziała i zapytała zabierającej głos matki: - kiedy rządził poprzedni rząd, który nic nie zrobił, to czy wtedy tez pani zadawała takie pytania? - chciała wiedzieć.
Sala zareagowała brawami.
Brak pielęgniarek
Oprócz Będzina, premier Szydło spotkała się w sobotę z mieszkańcami także w Sosnowcu. Tam jednym z głównych tematów była trudna sytuacja lekarzy i pielęgniarek.
W odpowiedzi na pytanie uczestniczącej w spotkaniu pielęgniarki o to, jak rząd zamierza rozwiązać problem dotkliwego braku w polskich szpitalach pielęgniarek oraz lekarzy wicepremier przyznała, że to jedno z najważniejszych wyzwań. - Prowadzimy reformę, wprowadziliśmy sieć szpitali, zmieniamy organizację, by ułatwić dostępność do usług medycznych, co roku będziemy zwiększać finansowanie służby zdrowia, by w 2021 roku osiągnąć poziom 6 proc. PKB. Te działania powinny w znakomity sposób poprawić sytuację służby zdrowia - powiedziała.
Zaznaczyła, że jest świadoma średniej wieku pielęgniarek w polskiej służbie zdrowia - to 54 lata. - Zwiększamy nabór i liczbę miejsc na studia medyczne, uruchamiamy takie kierunki na nowych uczelniach, ale zanim te kadry zostaną wykształcone, trochę czasu będzie musiało upłynąć - dodała Beata Szydło.
Autor: kw/tr / Źródło: TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: tvn24 | TVN24