- Ocena jest jednoznaczna, negatywna, jeśli chodzi o okres wydawania wiz w 2018-2023 roku - powiedział w "Faktach po Faktach" prezes NIK Marian Banaś, odnosząc się do raportu Izby na temat afery wizowej. Dokument ma zostać zaprezentowany w czwartek.
Prezes Najwyższej Izby Kontroli Marian Banaś mówił w "Faktach po Faktach" w TVN24 o zaplanowanej na czwartek prezentacji raportu NIK dotyczącego afery wizowej. - Niestety, ocena jest jednoznaczna, negatywna, jeśli chodzi o okres wydawania wiz w 2018-2023 roku. Mianowicie tutaj mieliśmy do czynienia z procesem (...) wydawania wiz w sposób nietransparentny i korupcjogenny - powiedział.
Wyjaśniał, że "osoby trzecie wpływały, poprzez kontakty pośrednie lub bezpośrednie, na sekretarza stanu". Prezes NIK nie chciał mówić o nazwiskach.
- Myślę, że w dalszym działaniu i postępowaniu prokuratury, a niestety prokuratura będzie musiała się tym sprawami zająć, będą nazwiska - powiedział. Dodał, że trwają prace nad przygotowaniem zawiadomienia do prokuratury.
Banaś o "roli sekretarza stanu"
Banaś mówił dalej, że "pośrednicy wskazywali, jakie osoby powinny dostać szybko wizę". - Pośrednikiem tego były spółki wizowe - mówił. Przekazał, że "w okresie listopad 2022 roku - maj 2023 roku wydano prawie 5000 takich wiz na podstawie - jak powiedział - wniosków tych pośredników".
- I tutaj była rola sekretarza stanu, który wydawał polecenia konsulom, aby konsulowie rozpatrywali korzystnie (...) decyzje co do przyznania wiz, po prostu w przyśpieszonym trybie. Bez sprawdzania właściwie, komu się te wizy wydaje, bez obecności osobistej tych aplikantów - dodał.
- Trzeba powiedzieć, że spółka, która pośredniczyła we wnioskowaniu i wydawaniu tych wiz, brała od danej osoby od kilkudziesięciu tysięcy do trzydziestu tysięcy złotych. Myśmy wyliczyli, na podstawie wyjaśnień konsula w jednym z państw azjatyckich, że ta spółka mogła zarobić 127 milionów. Oczywiście trzeba sobie jasno powiedzieć, że to mogły być pieniądze, które mogły trafić do budżetu państwa, a trafiły do prywatnej spółki właśnie poprzez takie korupcjogenne działania sekretarza stanu, który wspólnie ze swoimi pracownikami w ministerstwie dopuścił się tego typu działań, które były sprzeczne z artykułem 13 ustawy o konsulach (Prawo konsularne - red.) - kontynuował prezes Najwyższej Izby Kontroli.
1. Konsul podlega służbowo ministrowi właściwemu do spraw zagranicznych. 2. Nadzór nad wykonywaniem funkcji konsularnych sprawuje minister właściwy do spraw zagranicznych, chyba że przepis szczególny stanowi inaczej. 3. W ramach sprawowanego nadzoru minister właściwy do spraw zagranicznych może wydawać wiążące wytyczne, formułować zalecenia oraz żądać od konsula informacji, wyjaśnień i dokumentów. 4. Wytyczne oraz zalecenia, o których mowa w ust. 3, nie mogą dotyczyć rozstrzygnięć co do istoty sprawy załatwianej przez konsula.
Banaś: minister zaniedbał kontrolę nad wydawaniem wiz
W ocenie Banasia minister spraw zagranicznych "zaniedbał właściwy nadzór i kontrolę nad tym, co się działo w tym całym procesie wydawania wiz". Wyjaśnił, że proceder nielegalnego przyznawania wiz polegał na tym, że pośrednik naciskał na wiceministra, a wiceminister naciskał na konsulów, żeby wydawano wizy. - Przychodził (wiceminister - red.) z listą osób, co do których chce, aby zostały wydane wizy w przyspieszonym trybie. To wszystko było załatwione przez pracowników Ministerstwa Spraw Zagranicznych. To jest niedopuszczalne, korupcjogenne i w tej sprawie będziemy przygotowywać zawiadomienie do prokuratury - zapewnił szef NIK.
Marian Banaś mówił też, że "w okresie, kiedy już rozpoczęła się wojna w Ukrainie, wydano około 1800 wiz dla informatyków z Rosji oraz Białorusi bez żadnego konkretnego sprawdzenia". - To stanowi zagrożenie dla bezpieczeństwa państwa, ponieważ my naprawdę nie wiemy dokładnie, gdzie ci informatycy zostali zatrudnieni - czy są w Polsce, czy ewentualnie na terenie Unii Europejskiej - mówił gość "Faktów po Faktach".
Jak powiedział szef NIK, "w latach 2018-2023 wydano 6 milionów 200 tysięcy wiz - prawie 3,5 miliona obywatelom Ukrainy, 1,5 miliona obywatelom Białorusi i prawie pół miliona obywatelom Federacji Rosyjskiej. Pozostali to osoby z Azji, z Afryki, (...) którzy nabywali te wizy poprzez pośredników".
- To stanowi zdecydowane zagrożenie dla państwa, ale i też straty gospodarcze, bo te pieniądze przecież powinny się znaleźć w budżecie, a nie u prywatnych firm - dodał Banaś. Zapowiedział, że szczegóły zostaną przedstawione na czwartkowej konferencji.
Prezes NIK: wyniki kolejnej kontroli w Orlenie pod koniec roku
Marian Banaś był pytany też o raport Najwyższej Izby Kontroli w sprawie fuzji Orlenu z Lotosem. NIK zwraca uwagę na "rażąco niską cenę za sprzedaż aktywów Grupy Lotos - co najmniej 5 miliardów złotych poniżej szacowanej wartości".
Czytaj więcej: NIK opublikowała raport w sprawie fuzji Orlenu i Lotosu. "Rażąco niska cena sprzedaży"
- Nie zostaliśmy wpuszczeni do Orlenu. Nie pracowaliśmy na dokumentach Orlenu, ale na dokumentach Ministerstwa Aktywów Państwowych i pozostałych ministerstw. Z tych dokumentów wynikało w sposób jednoznaczny, że została zaniżona wartość, jeśli chodzi o sprzedaż aktywów, które miał Orlen, o prawie 5 miliardów złotych. W kwietniu tego roku rozpoczęliśmy kolejną kontrolę. Tym razem zostaliśmy wpuszczeni do Orlenu i do Rafinerii Gdańskiej. Teraz badamy szczegóły w tej sprawie. Jest masa dokumentów, niestety w języku angielskim, kontrola jest dosyć trudna. Spodziewamy się, że ta kontrola zostanie zakończona pod koniec roku - przekazał.
Dodał, że NIK złożył zawiadomienie do prokuratury w sprawie niewpuszczenia Najwyższej Izby Kontroli do siedziby Orlenu. - Poprzednio nie było żadnego problemu z wejściem do Orlenu. Nawet były wnioski z Orlenu, żebyśmy mogli kontrolować pewne sprawy, które ich dotyczyły. Przez ostatnie dwa, trzy lata, kiedy chcieliśmy podjąć tę kontrolę, nie zostaliśmy wpuszczeni. Robiono wszystko, aby Najwyższa Izba Kontroli nie dotarła do dokumentów, które są w Orlenie - mówił szef NIK.
Banaś: przeterminowały się szczepionki za 10 miliardów złotych
W marcu Najwyższa Izba Kontroli przedstawiła wyniki kontroli dotyczącej zakupu środków ochrony indywidualnej w związku z przeciwdziałaniem COVID-19. Wynika z nich, że Kancelaria Prezesa Rady Ministrów wydała niegospodarnie, nierzetelnie i niecelowo blisko 200 mln zł na zakup w latach 2020-2021 środków ochrony indywidualnej.
Banaś poinformował w "Faktach po Faktach", że wykorzystano 10 miliardów złotych na szczepionki, które się przeterminowały. - Szczepionki zostały zakupione, nikt nie przewidział, że akurat tyle szczepionek jest potrzebnych - mówił.
- Złożyliśmy do prokuratury ponad 136 zawiadomień. Oczekujemy od prokuratury, żeby rzeczywiście tymi sprawami się zajęła. Za czasów poprzedniej ekipy właściwie wszystkie postępowania zostały umorzone w sprawach, gdzie są ewidentne dowody na to, że dokonano działań przestępczych. Jeżeli nadal tymi sprawami będą się zajmować poprzedni prokuratorzy, to z tego według mnie nic nie będzie. Dlatego to jest zadanie dla prokuratora generalnego, ministra sprawiedliwości i Prokuratury Krajowej, aby zweryfikowali, kto tymi sprawami się zajmuje - powiedział Banaś. Dodał, że według jego informacji, "pewnymi sprawami nadal zajmują się ci sami ludzie".
"Skutki zaniedbań ponosimy wszyscy"
Szef Najwyższej Izby Kontroli odniósł się też do działań związanych z powodzią w Polsce.
- Dzięki naszym kontrolom powstał zbiornik retencyjny w Raciborzu, który teraz uratował całe Opole i Wrocław. Gdyby nie nasze kontrole, to ten zbiornik mógł w ogóle nie powstać, bo były różne protesty. (...). Z drugiej strony nastąpiły opóźnienia, bo (budowę zakończono - red.) w 2021 roku, a w planie było, że ma być skończony w 2014 roku - powiedział.
Dodał, że kontrola NIK wykazała także, iż "7-kilometrowy odcinek wałów jest zrobiony z niewłaściwych materiałów". - Po tej kontroli nastąpiła naprawa, rozebrano ten odcinek i zrobiono go z właściwych materiałów. Dzięki temu Opole i Wrocław zostały uratowane - mówił gość "Faktów po Faktach".
Według Banasia, opóźnienia nastąpiły też na terenach, przez które przepływa Nysa Kłodzka. - Były cztery inwestycje, które miały być oddane do użytku w grudniu 2023 roku, a niestety przesunięto termin ich oddania na czerwiec 2025 roku. Poza tym zrezygnowano z kolejnych czterech inwestycji, które miały ten cały obszar zabezpieczyć - przyznał.
- Skutki tych zaniedbań ponosimy wszyscy. Z naszego budżetu będziemy musieli tym ludziom pomagać i to jest jak najbardziej wskazane, ale można było tego uniknąć - dodał Banaś.
Banaś będzie ubiegał się o kolejną kadencję? "Nie wykluczam"
Banaś był pytany, czy będzie ponownie kandydował na stanowisko prezesa NIK, kiedy w sierpniu 2025 roku zakończy się jego kadencja.
- To nie ja o tym będę decydował - odparł. Na uwagę, iż jednak decyzja zależy od niego, odpowiedział, że "zdecyduję wtedy, jeżeli będzie taka wola posłów".
- Nie wykluczam. Mam bardzo duże doświadczenie, osiągnięcia same za siebie mówią, co działo się przez ostatnie pięć lat. Myślę, że ta Izba osiągnęła olbrzymie postępy, efekty, które świadczą o jej pracy - dodał.
Był przy tym pytany o doniesienia, iż usiłuje zabetonować NIK na wypadek, gdyby miał nie zostać ponownie wybrany. Prowadzący program Piotr Kraśko zauważył, że większość szefów delegatur Izby to są osoby "pełniące obowiązki". Teraz natomiast zaczęto organizować konkursy na te stanowiska, a wybrana w nich osoba zajęłaby urząd na pięć lat.
- Ja się wytłumaczę - powiedział gość "Faktów po Faktach". - Przez ten ostatni okres, tych pięciu lat, dopiero się zorientowałem, kto tak naprawdę ma efekty i nadaje się do tego - przekonywał. - Myślę, że trzeba przede wszystkim zająć się tym, abyśmy w sposób należyty oceniali ludzi i na stanowiska dawali tych, którzy najlepiej wykonują zadania i wykonują jak najlepiej swoją pracę. Jeżeli nie będzie takich mechanizmów, to po prostu nie liczmy na to, że będą efekty pracy, a szczególnie Najwyższej Izby Kontroli, która stoi ponad wszystkimi układami politycznymi - kontynuował.
Pancerny Marian. "Nie mają żadnych podstaw do postawienia zarzutów"
Banaś odniósł się także do sprawy reportażu "Pancerny Marian i pokoje na godziny" na temat jego majątku i działalności prowadzonej w należącej do niego kamienicy. Reportaż został wyemitowany w 2019 roku w programie "Superwizjer" TVN. W 2021 roku prokuratura informowała zaś, że "zamierza postawić prezesowi NIK kilkanaście zarzutów, w tym podania nieprawdy w oświadczeniach majątkowych i deklaracjach podatkowych".
Jak przekazał Kraśko, pytana o losy sprawy Prokuratura Regionalna w Białymstoku przekazała nam 9 października, że postępowanie dotyczące prezesa NIK oraz innych osób nadal znajduje się na etapie czynności dowodowych. W związku z tym gość TVN24 był pytany, czy zrzeknie się immunitetu, jeśli prokuratura będzie chciała postawić mu zarzuty.
Banaś w odpowiedzi na to wskazywał, że prokuratorzy z Prokuratury Krajowej przeanalizowali materiały, które - jak mówił - "przez pięć czy sześć lat praktycznie CBA i prokuratura tamtego okresu zbierała" i "okazuje się, że nie mają żadnych podstaw do postawienia zarzutów". - Ten materiał został zwrócony i to mówi samo za siebie. Sprawa jest jakby bezprzedmiotowa - ocenił.
Na uwagę, że prokuratura informuje, iż sprawa jest na etapie czynności dowodowych, zatem prokuratura sprawą się zajmuje, Banaś pytał: przez pięć, sześć lat?
Według niego w sprawie tej funkcjonariusze "montowali dowody na podstawie fałszywych dowodów". - Czyli zmuszali niektóre osoby do składania fałszywych dowodów. Mam takie oświadczenia. Zawiadomiłem prokuraturę o popełnieniu przestępstwa i przez tych prokuratorów, i funkcjonariuszy CBA, ale również ministra spraw wewnętrznych i administracji (Mariusza) Kamińskiego. Oczekuję i jestem o tym przekonany, że sprawa zostanie podjęta - dodał.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24