- Gdyby Ukraina upadła, horyzont trzyletni jest absolutnie realny, jeśli chodzi o konfrontację Rosji z Sojuszem Północnoatlantyckim - ocenił w radiowej Trójce szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego Jacek Siewiera. Zwrócił uwagę, że również sekretarz generalny NATO Mark Rutte twierdzi, iż perspektywa kilku lat "jest bardzo realnym horyzontem kolejnej agresji Federacji Rosyjskiej".
Szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego Jacek Siewiera mówił w piątek na antenie radiowej Trójki o przyszłych losach wojny w Ukrainie i potencjalnym zagrożeniu ze strony Rosji dla innych krajów.
Zwrócił uwagę na słowa sekretarza generalnego NATO. Mark Rutte podczas konferencji zorganizowanej przez think tank Carnegie Europe podkreślił, że zagrożenie ze strony Rosji jest długoterminowe, wskazując na jej przygotowania do długotrwałej konfrontacji zarówno z Ukrainą, jak i z NATO. Chociaż szef NATO zapewnił, że nie ma bezpośredniego zagrożenia militarnego dla członków Sojuszu, to jednak wyraził zaniepokojenie przyszłością. - Nie jesteśmy gotowi na to, co nas czeka za cztery do pięciu lat - przyznał Rutte.
Siewiera zauważył, że Rutte "to jest nowy sekretarz generalny, który dopiero z pozycji premiera europejskiego państwa (Rutte był premierem Holandii w latach 2010–2024 - red.), oddalonego stosunkowo od linii frontu i bezpośrednich działań, objął odpowiedzialność za cały Sojusz Północnoatlantycki". - Przede wszystkim ma dostęp do informacji wywiadowczych na poziomie, który wcześniej był bardzo często niedostępny. Zyskuje ogląd całości wschodniej flanki. Również jeśli chodzi o przygotowania i informacje wywiadowcze z Waszyngtonu dotyczące rozwoju Federacji Rosyjskiej, jej przygotowań - mówił gość Trójki.
- Proszę zwrócić uwagę na wypowiedzi sekretarza generalnego NATO w ostatnich tygodniach, po objęciu urzędu, i horyzontów, jakie on kreśli - mówił. - My musimy niestety - zwłaszcza z perspektywy największego państwa na wschodniej flance - obserwować działania Federacji Rosyjskiej - podkreślał.
Jak stwierdził, z wypowiedzi szefa NATO wynika, że "horyzont czterech do pięciu lat jest bardzo realnym horyzontem kolejnej agresji Federacji Rosyjskiej".
Siewiera: jeśli Ukraina upadnie, horyzont trzyletni jest realny
Siewiera zwrócił uwagę, że Federacja Rosyjska produkuje dzisiaj 1500-1600 czołgów rocznie. - My taką liczbę produkujemy jako Europa przez rok, nawet nie jesteśmy w stanie jej uzyskać. To są trzy, cztery czołgi dziennie zjeżdżające z taśmy produkcyjnej. I nic nie wskazuje na to, przy wydatkowaniu 7-8 procent PKB Federacji Rosyjskiej na zbrojenia, żeby Federacja Rosyjska zamierzała się zatrzymać - ocenił. - W horyzoncie pięciu lat mówimy o utworzeniu dwóch dodatkowych armii. Nie brygad, jak w krajach bałtyckich tworzy NATO. Nie dywizji, nie korpusów - zauważył.
Pytany, w kogo wymierzona byłaby jego zdaniem potencjalna agresja Rosji w przyszłości, Siewiera odparł, że jest to "obszar pewnej spekulacji", do którego nie jest uprawniony.
Na pytanie, czy Polsce grozi to, że Rosja zaatakuje ją w ciągu pięciu lat, zaznaczył, że "mówił to już wielokrotnie". Podkreślał w tym kontekście, że jego zdaniem "gdyby Ukraina upadła, horyzont trzyletni jest absolutnie horyzontem realnym do konfrontacji (Rosji - red.) z Sojuszem Północnoatlantyckim". Dodał, że "ten horyzont przesunął się o rok, bo Ukraina wytrwała rok w walce".
- Natomiast po stronie europejskiej nadal nie widać zmian - stwierdził. - Mam nieodparte wrażenie, że niestety, ale nie ma percepcji zagrożenia ze strony Federacji Rosyjskiej w takiej skali, w jakiej być ona powinna - przyznał.
"Europa musi podjąć rękawicę"
Siewiera zwrócił również uwagę, że po zaprzysiężeniu i objęciu władzy przez prezydenta USA Donalda Trumpa, co nastąpi 20 stycznia, "będziemy mieli do czynienia z nowym podejściem do uprawiania polityki wobec Ukrainy" ze strony Waszyngtonu.
- Bardzo istotnym aspektem jest, by Europa wzięła po pierwsze większą odpowiedzialność za swoje bezpieczeństwo, po drugie w większym stopniu zintegrowała sposób komunikacji i wypracowała mechanizmy wspólnego stanowiska względem konfliktu na Ukrainie, tak by móc występować jako partner dla Waszyngtonu w tym nowym rozdaniu politycznym i w tej nowej perspektywie - stwierdził.
W jego opinii "Europa musi podjąć rękawicę, rozumianą bardzo szeroko, to znaczy większe środki na zbrojenie, rozbudowa przemysłu zbrojeniowego i bardziej strategiczne podejście do perspektywy roli flanki wschodniej z Ukrainą w jej sferze funkcjonowania".
"Obawiam się, że perspektywa pokoju jest perspektywą bardzo mglistą"
W ocenie Siewiery 2025 rok to "może być rok rozejmu". - Wyraźnie z obu stron konfliktu płyną sygnały o tym, iż w interesie stron uczestniczących w walce jest przerwanie ognia - zauważył.
Według niego, pieniędzy przekazanych Ukrainie przez administrację Joe Bidena starczy jedynie na pół roku walk. - A przede wszystkim tego uzbrojenia, które można za te pieniądze kupić - wskazywał.
Podkreślał przy tym, że to Europa daje Ukrainie więcej pieniędzy niż Stany Zjednoczone. - Kłopot polega na tym, że Europa nie jest w stanie dać uzbrojenia, bo nie produkuje go w takiej ilości, w jakiej robią to Stany Zjednoczone. Tego starczy rzeczywiście na mniej więcej pół roku walki, o ile z jakiegoś powodu nie zostanie jeszcze wstrzymana dostawa - zaznaczył Siewiera.
Szef BBN przyznał, że nie wierzy w "klasyczny rozejm". - Obawiam się, że perspektywa pokoju jest perspektywą bardzo mglistą. To, co możemy uzyskać w 2025 roku i wydaje mi się dość prawdopodobnym scenariuszem, to jest po prostu przerwanie ognia. To jest jakaś forma wstrzymania walk - stwierdził. Według niego Rosja nie wycofa się z podbitych terenów, a odbicie tych terytoriów z wykorzystaniem uzbrojenia, którym dysponuje Ukraina, jest "całkowicie niemożliwe".
"To jest to, co boli Władimira Putina"
Siewiera przekonywał, że "jako Europa mamy bezwzględny obowiązek - i jest to w naszym interesie - zadbać, by Ukraina pozostała państwem prosperującym, państwem zdolnym do rozwoju", ponieważ - jak tłumaczył - "podstawą tego konfliktu jest uparte i wieloletnie dążenie społeczeństwa ukraińskiego do Zachodu, do zachodniego sposobu bycia, do zachodnich wartości, do zachodniego świata, do demokracji".
- To jest główne zarzewie tego konfliktu, to jest również to, o co toczy się ta walka. To jest to, co boli Władimira Putina - mówił. - Jeśli pozwolimy na to, by Ukraina stała się państwem upadłym, co jest realnym zagrożeniem, to obawiam się (...) przegramy tę wojnę w sposób definitywny, bo Ukraina nie będzie dążyła już więcej do Zachodu. Dlatego właśnie, że Zachód pozwoliłby, by to państwo upadło - ocenił.
Źródło: Polskie Radio
Źródło zdjęcia głównego: t.me/V_Zelenskiy_official