O rezultatach rozmów w trakcie madryckiego szczytu NATO w "Kropce nad i" w TVN24. Zdaniem Ryszarda Schnepfa szczyt "trzeba podzielić na dwie części i każdą ocenić nieco inaczej". - Pierwsza to jest polityczna warstwa. Tutaj rzeczywiście nastąpiły istotne zmiany. Natomiast w warstwie wojskowej ten szczyt nie spełnił, przynajmniej naszych, oczekiwań - mówił. - NATO nie jest skłonne do podejmowania decyzji, które będą kosztowne ekonomicznie - przyznał Piotr Łukasiewicz.
Gośćmi Moniki Olejnik w środowym wydaniu "Kropki nad i" w TVN24 byli były ambasador RP w Afganistanie, pułkownik rezerwy dr Piotr Łukasiewicz oraz były ambasador RP w Waszyngtonie Ryszard Schnepf. Dyskutowali o deklaracji końcowej po pierwszej sesji szczytu NATO, gdzie przywódcy ocenili, że Rosja jest najważniejszym i bezpośrednim zagrożeniem dla bezpieczeństwa sojuszników oraz dla pokoju i stabilności w obszarze euroatlantyckim.
Szczyt NATO "trzeba podzielić na dwie części i ocenić inaczej"
- Określenie Rosji jako zagrożenie to tak, jak zastanawiać się nad tym, czy to jeszcze chuligan, czy już bandyta. Wszyscy wiemy, jak postępują wojska rosyjskie i jakie decyzje były podejmowanie - skomentował Schnepf. - Ale z politycznego punktu widzenia należy to zadeklarować, żeby przeformułować całą politykę NATO. Więc to było potrzebne, ale nie przywiązywałbym do tego zbyt dużej wagi. Pod adresem Władimira Putina padały mocniejsze słowa - przypomniał.
Zdaniem Schnepfa szczyt NATO w Madrycie trzeba podzielić na dwie części i każdą ocenić nieco inaczej. - Pierwsza to jest polityczna warstwa. Tutaj rzeczywiście nastąpiły istotne zmiany, nie tylko w dyskursie, ale jest też fakt przyłączenia się do NATO dwóch ważnych krajów: Finlandii i Szwecji - powiedział, zauważając, że w tej kwestii "rola prezydenta Bidena była znacząca".
- Natomiast w warstwie wojskowej ten szczyt nie spełnił, przynajmniej naszych, oczekiwań, choć oczekiwania prawdopodobnie rządu polskiego, prezydenta RP, były po prostu nisko usytuowane. W związku z tym wszyscy mogą się cieszyć, ale właściwie uzysku żadnego nie ma. Czy staliśmy się bardziej bezpieczni w wyniku tych decyzji? To są bardzo luźne zapowiedzi o zwiększeniu ilości wojsk wysuniętych, o przeniesieniu dowództwa do Poznania, co jest też istotne - opisywał dalej.
- Ale jeśli chodzi o naszą wschodnią flankę naszego kraju, to ona właściwie pozostała w takiej sytuacji, w jakiej była, z punktu widzenia wojskowego - dodał.
"NATO nie jest skłonne do podejmowania decyzji, które będą kosztowne ekonomicznie"
Piotr Łukasiewicz komentował z kolei, że "Putin udowodnił, że jest zagrożeniem nie dalej niż trzy dni temu, decydując się na rozmieszczenie rakiet Iskander-M w Białorusi". - To rakiety, które mogą przenosić ładunki tak zwane konwencjonalne do pięciuset kilometrów, ale i jądrowe. To chyba najpoważniejsza zmiana strategiczna w naszym regionie, ale i w całej Europie, poza wojną w Ukrainie, czyli nuklearyzacja Białorusi. Białoruś, po tak zwanym referendum konstytucyjnym, zrzekła się statusu państwa nienuklearnego - opisał.
- Tutaj będziemy mieli prawdopodobnie rakiety z głowicami nuklearnymi w pobliżu Warszawy. Jest to rzeczywiście zasłużona definicja zagrożenia istotnego dla naszej części Europy - zauważył.
Odnosząc się do wojskowych rozstrzygnięć szczytu, Łukasiewicz ocenił, że "NATO nie jest skłonne do podejmowania decyzji, które będą kosztowne ekonomicznie, również jeśli chodzi o pewnego rodzaju wykorzystanie wojsk". - Rozmieszczenie wojsk w trybie poligonowym, tak jak to dzieje się w tej chwili, czyli i wojsk NATO-wskich i wojsk amerykańskich, to są wciąż siły rotacyjne, które przyjeżdżają na teren Europy Centralnej, szkolą się tutaj, ćwiczą, uczestniczą w zbiorowym bezpieczeństwie tego regionu, jednak są wciąż w trybie poligonowym - zauważył.
- Stałe rozmieszczenie, stałe bazy to infrastruktura, to jest przeniesienie tych jednostek wraz z rodzinami, z całym zapleczem. To kosztowne przedsięwzięcie, a wojna w Ukrainie nauczyła nas tego, w Polsce, jak i w NATO, że przygotowanie operacji konwencjonalnej, ataku na inne państwo przez Rosję, poprzedzone jest długimi i dość odkrytymi przygotowaniami, na które NATO zawsze znajdzie czas, aby odpowiednio szybko odpowiedzieć - mówił dalej. - Stąd jest waga tych trzystu tysięcy żołnierzy, których przeznaczono na siły szybkiego reagowania - podsumował.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24