Różnica między szczepionkami firm Pfizer i BioNTech oraz AstraZeneca co do zasady immunologicznej jest dosyć duża, natomiast obydwa typy są dopuszczone i jak widać obydwa są już obecne przynajmniej w jednym z krajów - powiedział w TVN24 profesor Andrzej Fal, prezes Polskiego Towarzystwa Zdrowia Publicznego. Wirusolog, profesor Krystyna Bieńkowska-Szewczyk mówiła, że w przypadku obu szczepionek "możemy czuć się bezpiecznie".
Szczepionka Uniwersytetu Oksfordzkiego/AstraZeneca jest tańsza i łatwiejsza w dystrybucji, bowiem nie wymaga przechowywania w bardzo niskiej temperaturze. Wcześniej do użytku dopuszczona została szczepionka firm Pfizer i BioNTech. Szczepienia tym produktem rozpoczęły się w Polsce w niedzielę. Szczepionka musi być przechowywana i wysyłana w bardzo niskich temperaturach, około minus 70 stopni Celsjusza.
"Różnica co do zasady immunologicznej jest dosyć duża"
Eksperci mówili w TVN24 o różnicach między tymi szczepionkami.
Prezes Polskiego Towarzystwa Zdrowia Publicznego prof. Andrzej Fal powiedział, że co do zasady mamy trzy typy szczepionek, natomiast w tym przypadku są reprezentanci dwóch typów. Wyjaśnił, że produkt Pfizera/BioNTechu jest szczepionką typu mRNA, gdzie "podajemy pacjentowi tylko przepis na sporządzenie białka, a jego komórki same wytwarzają to białko, które jest niezbędne w walce z wirusem". Dodał, że w drugim typie wektorowym podaje się pacjentowi "fragment, czy całość patogenu i on ma posłużyć dla naszego układu immunologicznego jako wzorzec do stworzenia przeciwciał".
- Różnica między nimi co do zasady immunologicznej jest dosyć duża, natomiast obydwa typy są dopuszczone i jak widać obydwa są już obecne przynajmniej w jednym z krajów – dodał.
Obydwie szczepionki podawane są w dwóch dawkach. Pytany, czy jest jakaś różnica jeżeli chodzi o czas między przyjęciem pierwszej a drugiej dawki, Fal powiedział, że "co do zasady bardziej swobodne jest przesuwanie tego czasu w przypadku szczepionek wektorowych, natomiast tu w przypadku mRNA wiemy, że mamy ścisłe trzy tygodnie, 21 dni".
CZYTAJ: Ruszyły szczepienia przeciw COVID-19. Kto otrzymał pierwszą dawkę? Jak się na nie zapiszemy?
- Generalnie chodzi o to, żeby się zaszczepić. Wybór szczepionki jest bardzo istotny. Może wynikać z naszego przekonania, z naszej sytuacji zdrowotnej, z porady naszego lekarza, natomiast podstawą jest, żeby się zaszczepić, żeby powiedzieć "tak", a dopiero potem zastanowić się, która z tych szczepionek bardziej mi się podoba, czy moim zdaniem, zdaniem mojego lekarza będzie dla mnie lepsza – mówił gość TVN24.
Pytany, czy może się okazać, że dla danego pacjenta szczepionka bardziej adekwatna i skuteczna będzie ta a nie inna i będzie decydował lekarz, czy będziemy szczepić tą, która w danym momencie jest, bo wszystkie są skuteczne, powiedział, że "różnice są bardzo minimalne".
- Praktycznie nie ma przeciwwskazań do szczepionki z grupy mRNA. Tam jedynym przeciwwskazaniem jest alergia o istotnym nasileniu na substancje, o których już wiemy, ale co do zasady w ogóle silne reakcje alergiczne, natomiast w przypadku szczepionek wektorowych rzeczywiście mogą istnieć pewne przeciwwskazania i wtedy dobrze o nich wiedzieć – mówił prof. Fal.
- Dzięki temu, że mamy wybór, możemy adekwatnie postępować – dodał.
"Możemy czuć się bezpiecznie"
Wirusolog, profesor Krystyna Bieńkowska-Szewczyk pytana, czy jako pacjenci powinniśmy zwracać uwagę z jakiej firmy dana szczepionka pochodzi, czy jeżeli jest przeciwko COVID-19 ufamy i będziemy mogli czuć się bezpiecznie, odparła, że "absolutnie możemy czuć się bezpiecznie".
Przyznała, że "jeżeli chodzi o szczepionkę mRNA sama by się nią chętnie zaszczepiła, bo to jest nowość i wierzy całkowicie w bezpieczeństwo tej szczepionki".
- Jeżeli chodzi o tę drugą szczepionkę, bodajże od 2010 roku pracowaliśmy w takim dużym konsorcjum europejskim, które później przekazało te wyniki do Stanów Zjednoczonych i dalej była taka szczepionka testowana – mówiła.
- Znam dokładne dane na temat bezpieczeństwa szczepionek opartych na tym tak zwanym wektorze, czyli specjalnie spreparowanym przenośniku wirusowym, który wprowadza do naszego organizmu geny tego wirusa, przeciwko któremu chcemy uzyskać odporność, w tym przypadku koronawirusa - podkreśliła wirusolog.
Przekazała, że "taka szczepionka jest w tej chwili już w praktycznym stosowaniu przeciwko wirusowi ebola, ale była też stosowana w testach klinicznych naprawdę na bardzo dużą skalę". - Z tych testów klinicznych wynikało, że ta szczepionka jest bezpieczna – dodała profesor Bieńkowska-Szewczyk.
- Aczkolwiek z całą pewnością tutaj też jest potrzebna dawka przypominająca. Ona może nie musi być po trzech tygodniach, ale ja najchętniej, jeżeli byłoby to możliwe, przyjęłabym dawkę po miesiącu – powiedziała. Dodała, że "tyle czasu jest potrzebne, żeby tę odpowiedź rozbudować i wzmocnić".
Źródło: TVN24