W pierwszych dniach wojny ich dom został zbombardowany. Mieli kilka minut na ucieczkę, ledwo zdążyli. Musieli pomóc wydostać się stamtąd staremu dziadkowi, schorowanej babci i cioci w zaawansowanej ciąży. Każdy kolejny dzień był jeszcze większym koszmarem - opowiadała na konferencji w Sejmie Samira Ramadan, której siostrzeńcy zostali ewakuowani ze Strefy Gazy. O dalszą pomoc apelowała Alicja Taha, której córka z rodziną wciąż są w niebezpieczeństwie. - Tracimy nadzieję. Jesteśmy na skraju psychicznej i fizycznej wytrzymałości. Gdy Polska i rząd świętowali polską niepodległość, my obywatele RP, zamknięci w piekle na ziemi, zostaliśmy zapomniani i porzuceni. Jeśli mamy umrzeć, to chcemy umrzeć razem - podkreśliła.
Siostrzeńcy Samiry Ramadan zostali ewakuowani ze Strefy Gazy w poniedziałek. Jak opowiadała na środowej konferencji w Sejmie, "od ponad miesiąca z siostrą Kamilą żyły jedynie walką o bezpieczną ewakuację jej dzieci, trzynastoletniej Simy, czternastoletniego Halila i piętnastoletniego Mustafy".
- W poniedziałek, gdy w Warszawie wylądował samolot z pierwszą grupą ewakuowanych Polaków, po raz pierwszy mogłyśmy odetchnąć z ulgą. Jesteśmy ogromnie wdzięczne za sprowadzenie naszych bliskich do Polski. Doceniamy wysiłek MSZ-u i polskiego rządu na rzecz uwolnienia ich ze Strefy Gazy - powiedziała.
Ramadan podkreśliła, że "Sima, Halil i Mustafa przeżyli koszmar, który nie powinien być udziałem żadnego dziecka".
- W pierwszych dniach wojny ich dom został zbombardowany. Mieli kilka minut na ucieczkę, ledwo zdążyli. Musieli pomóc wydostać się stamtąd staremu dziadkowi, schorowanej babci i cioci w zaawansowanej ciąży. Każdy kolejny dzień był jeszcze większym koszmarem - opisywała. - Brak wody, jedzenia, prądu, ciągłe bombardowania. Rodzina mojej siostry mieszka na północy Strefy Gazy. Dzieci błagały nas cały czas, żebyśmy je stamtąd wyciągnęli - opowiadała.
Jak mówiła, "najtrudniejsza jednak była wędrówka z północy na południe Strefy Gazy". - (Dzieci) szły z obcymi ludźmi, bo ich dziadkowie nie byli w stanie pokonać tej drogi. Wśród gruzów, co chwilę podnosząc ręce do góry, gdy mijały celujących do nich izraelskich żołnierzy stacjonujących wzdłuż drogi. Ciężko im się oddychało, bo pod gruzami zbombardowanych domów leżą setki tysięcy rozkładających się ciał - mówiła dalej.
"My obywatele RP, zamknięci w piekle na ziemi, zostaliśmy zapomnieni i porzuceni"
Alicja Taha, której córka z rodziną nadal przebywa w Strefie Gazy, apelowała o dalszą pomoc w ewakuacji z obszaru objętego wojną. - Być może MSZ rzeczywiście negocjuje w naszym imieniu, ale żądamy wyjaśnień, na czym polegają negocjacje, domagamy się transparentności. Dla nas to sprawa życia i śmierci - zaznaczyła.
- My, bliscy pięciu osób zatrzymanych przez Izrael w Strefie Gazy, jesteśmy ignorowani. Każdy kontakt ze światem zewnętrznym jest ogromnym wyzwaniem, bo trzeba szukać prądu, miejsca, gdzie jest jeszcze choć odrobina zasięgu, ryzykować życiem, żeby dostać się do miejsca z internetem - opisywała.
I dodała: - Tracimy nadzieję. Jesteśmy na skraju psychicznej i fizycznej wytrzymałości. Gdy Polska i rząd świętowali polską niepodległość, my obywatele RP, zamknięci w piekle na ziemi, zostaliśmy zapomniani i porzuceni. Jeśli mamy umrzeć, to chcemy umrzeć razem. Żądamy wolności, sprawiedliwości i bezpieczeństwa.
Przewodniczący polsko-palestyńskiej grupy parlamentarnej z "dwojakim" apelem do MSZ
Przewodniczący polsko-palestyńskiej grupy parlamentarnej, poseł klubu parlamentarnego Lewicy Maciej Konieczny apelował do MSZ-u, "by wsłuchać się w głosy osób, których rodziny zostały już szczęśliwie ewakuowane z Gazy". - I tych, którzy wciąż czekają w lęku na to, żeby ich bliscy byli bezpieczni, aby ich bliskim nie groziło bezpośrednie niebezpieczeństwo - mówił.
- W tej sprawie już pisaliśmy do MSZ-u z pytaniami dotyczącymi ewakuacji kolejnych osób oraz losu tych, którzy już szczęśliwie są w Polsce. I ten apel jest dwojaki. Po pierwsze i najważniejsze, żeby wszyscy obywatele i obywatelki, którzy jeszcze znajdują się w Gazie, oraz ich bliscy, zostali ewakuowani - podkreślał. - I naprawdę powinniśmy zrobić wszystko, żeby tak było, bo w każdej minucie, w każdej sekundzie grozi im dzisiaj niebezpieczeństwo - dodał.
- I po drugie, aby te osoby, które już są ewakuowane i które często uciekają, chroniąc swoje życie z jedną walizką, bez żadnego dobytku, potkały tutaj w Polsce należyte wsparcie i gościnność, by miały dach nad głową, środki do życia - wyliczał Konieczny. Jak zaznaczył, "to jest nasze jako Polski zobowiązanie".
Ewakuacja Polaków ze Strefy Gazy. MSZ: wyjazd pierwszej grupy nie oznacza końca starań
Osiemnastu ewakuowanych ze Strefy Gazy Polacy wylądowało w Warszawie w poniedziałek."To nie koniec naszych starań. Celem jest ewakuacja wszystkich polskich obywateli" - przekazywało wówczas MSZ.
W środę MSZ poinformowało w komunikacie, że "ambasada RP w Tel Awiwie od 7 października br. pozostaje w stałym kontakcie z władzami Izraela, przekazując na bieżąco informację o osobach związanych z Polską, które są gotowe do opuszczenia Strefy Gazy". "Ostatnia nota dyplomatyczna w tej sprawie została przekazana 13 listopada i zawiera dane kolejnych osób, które chcą być ewakuowane ze Strefy Gazy" - dodano.
"Decyzja o ostatecznym kształcie list leży po stronie izraelskiej, a decyzja o przejściu granicy od władz egipskich. Sytuacja, w której część zgłoszonych osób nie znalazła się jeszcze na listach ewakuacyjnych nie jest odosobniona. Kraje sojusznicze, z którymi jesteśmy w stałym kontakcie, również doświadczają sytuacji, w których tylko część ich obywateli dostaje zgodę na wyjazd. Władze RP kontynuują dialog z Izraelem w tej sprawie na każdym możliwym szczeblu" - zapewniono.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24