System losowego przydziału spraw sędziom był testowany w sądach w Warszawie, Gliwicach i Suwałkach. W Warszawie - bo było blisko z ministerstwa. W Gliwicach - ponieważ mieszkał tam informatyk, który pracował nad rozwiązaniem. W Suwałkach - bo jeden z sędziów z ministerstwa stamtąd pochodzi. Takiej informacji udzielił wiceminister na pytanie posłanki o to, jak wybierano sądy do pilotażu systemu.
Oficjalnie nadal jest tajemnicą, jak został zaprogramowany system losowania przydziału spraw sędziom. Ze szczątkowych informacji publikowanych w różnych miejscach wyłania się jednak obraz tego, jak technicznie wygląda losowanie i jak przygotowywano wprowadzenie systemu w życie.
Ministerstwo nie ujawnia jak nauczono komputery losowania
Ministerstwo konsekwentnie nie ujawnia kodu źródłowego systemu - ani na wniosek organizacji pozarządowych, ani na żądanie posłów. 29 stycznia do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Warszawie wpłynęła skarga Fundacji ePaństwo na ministra sprawiedliwości. Minister uważa, że kod źródłowy systemu nie jest informacją publiczną. Fundacja domaga się tymczasem jego ujawnienia. Spór rozstrzygnie sąd.
Dlaczego ujawnienie kodu źródłowego jest tak ważne dla jawności losowego przydziału spraw sędziom? Dlatego, że komputer to urządzenie uporządkowane, nieznające takiego pojęcia jak ślepy los. Komputer dokonuje losowania zawsze w taki sposób, w jaki nauczy go (czyli zaprogramuje) człowiek. I właśnie informacji jak został zaprogramowany sądowy system losowania domaga się fundacja.
System losowego przydziału spraw sędziom jest elementem zmian w sądach wprowadzanych przez rząd i popierające go Prawo i Sprawiedliwość. Losowanie spraw wśród sędziów ma zapewnić maksymalną bezstronność i uniemożliwić prezesom sądów oraz przewodniczącym wydziałów wpływ na to, kto dostane sprawę.
Wiceminister informuje jak zorganizowano pilotaż
System ten od początku tego roku działa we wszystkich sądach pierwszej instancji rozpatrujących sprawy w składzie jednoosobowym. Zanim został zainstalowany w sądach przeszedł pilotaż w trzech z nich.
O to jakimi kryteriami kierowało się ministerstwo w wyborze sądów do testu systemu dopytywała ministerstwo wicemarszałek Sejmu Barbara Dolniak z opozycyjnej Nowoczesnej.
Wiceminister Łukasz Piebiak poinformował, że:
"zasadniczo przemawiały przede wszystkim względy o charakterze logistyczno-technicznym, a w szczególności:
- w odniesieniu do Sądu Okręgowego Warszawa-Praga w Warszawie – położenie w bliskiej odległości od siedziby Ministerstwa Sprawiedliwości,
- w odniesieniu do Sądu Okręgowego w Gliwicach – fakt, że jeden z informatyków, który wspomagał tworzenie programu zamieszkuje w Gliwicach,
- w odniesieniu do Sądu Rejonowego w Suwałkach – okoliczność, iż jeden z sędziów delegowanych do Ministerstwa Sprawiedliwości biorący udział w pracach nad SLPS jest sędzią tego sądu."
Stowarzyszenie sędziów zdumione
Ze zdumieniem takie kryteria wyboru przyjął rzecznik Stowarzyszenia Sędziów Polskich "Iustitia" sędzia Bartłomiej Przymusiński.
- Wydaje mi się, że te kryteria ministerstwo dobrało tak, żeby to ministerstwu i jego urzędnikom było jak najwygodniej. Doprawdy jakie znaczenie dla merytorycznego wdrożenia systemu ma to, że sędzia z tego sądu pracuje obecnie w ministerstwie? - pyta rzecznik "Iustitii".
Sędzia Przymusiński powiedział nam, że rzetelny test losowego przydziału spraw sędziom powinien był zostać przeprowadzony tak, aby można było porównać jego działanie na przykład we wszystkich wydziałach małego sądu rejonowego z sądem rejonowym działającym w wielkim mieście. Podobnie w przypadku sądów okręgowych.
Ślepy los, który dostrzega funkcyjnych i nieobecnych
Kiedy w pierwszy powszedni dzień nowego roku system zaczął działać we wszystkich sądach w Polsce, przedstawiciele ministerstwa chwalili jego automatyczną bezstronność i odporność na ingerencje z zewnątrz. Przyznawali, że system uwzględnia szereg czynników całkowicie wyłączających lub ograniczających udział poszczególnych sędziów w losowaniu. Bo sędziowie korzystają z urlopów, niektórym zdarza się chorować, a jeszcze inni pochłonięci są niemal wyłącznie skomplikowanymi, wielowątkowymi sprawami. Były to jednak dość ogólne informacje.
Więcej szczegółów na temat jak ten system działa można znaleźć w odpowiedzi wiceministra Piebiaka na pytania posłów udzielonej 31 stycznia. Wynika z niej, że system działa następująco:
1. Po godzinach pracy sądów centralny serwer, wykorzystujący generator liczb losowych "kolejno zajmuje się każdym wydziałem wszystkich sądów powszechnych dokonując losowego przyporządkowania konkretnego (...) sędziego, asesora, referendarza sądowego" do spraw wprowadzonych danego dnia do systemu.
2. Losowanie spraw odbywa się w wyodrębnionych wcześniej kategoriach - tak aby na przykład referendarz nie dostał sprawy, w której trzeba wydać wyrok, bo referendarz nie może wydawać wyroków, ale może np. podjąć decyzję o kosztach sądowych.
3. Po losowym przydzieleniu spraw system oblicza jak każdy z sędziów obłożony jest pracą. Każdemu sędziemu towarzyszy więc "wskaźnik F". Pokazuje on ile "spraw przeliczeniowych" ma w swoim kalendarzu dany sędzia.
4. "Sprawy przeliczeniowe" różnią się od spraw rzeczywistych. Bo sędziowie funkcyjni (np. przewodniczący wydziałów, prezesi) są zajęci innymi obowiązkami. Prowadzą więc dwa albo trzy razy mniej spraw niż sędziowie liniowi. W systemie musi jednak wyglądać jak by mieli tyle samo spraw. Zatem jedna sprawa przydzielona sędziemu funkcyjnemu liczy się za dwie (przewodniczący wydziałów), albo i za trzy (prezesi i wiceprezesi).
5. W pojedynczym losowaniu bierze udział tylko grupa sędziów (nie więcej niż sześciu) mających na głowie najmniej spraw przeliczeniowych w danym wydziale. Chodzi o to, żeby nowe sprawy dostawali sędziowie najmniej obłożeni pracą, co ma zapewnić równomierny przydział spraw.
6. Usprawiedliwione nieobecności sędziów (choroby, urlopy, delegacje) zmieniają ich status w losowaniu. Na przykład sędziemu nieobecnemu w sądzie pół roku jedna wylosowana sprawa zalicza się jako dwie.
"Ministerstwo Sprawiedliwości monitoruje działanie systemu w celu wychwycenia ewentualnych wad oprogramowania" - zapewnia wiceminister Łukasz Piebiak.
Autor: jp/AG / Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: tvn24