To będzie pierwsza Wigilia Bronisława Komorowskiego, której nie spędzi w domu na Powiślu, ale w Belwederze. W tym roku u prezydenta dojdzie do jeszcze jednej zmiany - zrezygnuje on z drugiego etatu "bycia Mikołajem". Bo - jak mówi w świątecznym wywiadzie dla "Gali" jego żona Anna - "dzieci od dawna wiedzą, że św. Mikołaj ma wąsy niepokojąco podobne do tych Bronka". Sam prezydent zdradził, że małżonce w prezencie dał kiedyś obity kubek.
Prezydencka para w rozmowie z tygodnikiem opowiada, że w tym roku zmieni się jedynie miejsce świątecznej kolacji. Jak mówi pierwsza dama, gości będzie "tyle co zwykle, czyli ponad 20".
- Różnica będzie tylko taka, że na Rozbrat dwa połączone stoły musiały stać skosem, bo inaczej się nie mieściły, a tu te same stoły staną wreszcie prosto - dodaje prezydent.
Na stole wyborcza obietnica
Na prezydenckim wigilijnym stole natomiast zostanie spełniona wyborcza obietnica. W tym roku po wyborze męża na prezydenta będzie innowacja – chciałabym przygotować potrawy z różnych stron Polski - mówi Komorowska, a mąż dodaje: - To na wypadek, gdyby pani nie wiedziała: ja jestem „konkretnie z całej Polski". Jak wyliczają, będą więc "śledzie po kaszubsku, będzie coś z Roztocza, coś z Kujaw czy Wielkopolski".
By w pałacu Belwederskim było bardziej domowo, z mieszkania Komorowskich zostanie przywiezione pianino. - Po wieczerzy wigilijnej siadamy do śpiewania kolęd w oczekiwaniu na Świętego Mikołaja. (...) Łatwiej i milej śpiewa się z akompaniamentem - wyjaśnia prezydentowa.
Komorowscy opowiadają, że w tym roku prezydent prawdopodobnie zrezygnuje z pełnienia funkcji Mikołaja. - Dzieci od dawana wiedzą, że św. Mikołaj ma wąsy niepokojąco podobne do tych Bronka albo rysy twarzy któregoś z wujków - mówi pierwsza dama.
- Myślę, że w tym roku trzeba ustąpić pola. Są młodzi tatusiowie w naszej rodzinie, niech oni się wdrażają - dodaje głowa państwa. Na pytanie, ile razy zakładała czerwony strój, brodę i pastorał, odpowiada: - Niezliczoną. W zasadzie to był mój drugi stały etat.
W prezencie obity kubek
Komorowski w świątecznym wywiadzie wspomina o prezentach, jakimi za PRL-u obdarowywał swoją małżonkę.
- Pamiętam, że kiedyś kupiłem żonie wyszczerbiony kubek, bo była dostawa ładnych, tylko lekko obitych. Zakupy nie były przyjemnością, więc miało się ograniczoną radość z obdarowywania prezentami. Dziś natomiast można pozbawić się przyjemności dawania przez to, że jest zjawisko nadmiaru dóbr - opowiada.
Małżonka prezydenta, z uszkodzonego kubka jednak się cieszyła. - Czułam, że jest kupiony z serdeczną myślą – to jest wartość - podkreśla.
"Czasami czytam sobie Horacego w oryginale"
Poza informacjami o Bożym Narodzeniu według Komorowskich, w wywiadzie opowiadają o pasji pierwszej damy - filologii klasycznej, która porzuciła na rzecz dużej rodziny.
- Świadomie podjęłam decyzję, że chcę mieć dużą rodzinę. To był wybór, a nie poświęcenie. (...) Ostatnio w Watykanie dużą przyjemność sprawiło mi uczestnictwo we mszy odprawianej po łacinie. Czasami czytam sobie Horacego w oryginale - opowiada.
- I zwracasz uwagę na niewłaściwy akcent w słowach pochodzących z łaciny czy greki - uzupełnia ją prezydent.
Źródło: Gala
Źródło zdjęcia głównego: Piotr Porębski/Metaluna dla Gali