Pielęgniarki i położne z około 40 szpitali w Polsce biorą udział w strajku ostrzegawczym. W kilku miastach odbyły się też pikiety. Pytany o protest premier Mateusz Morawiecki odparł, że w kolejnych latach wzrost wynagrodzeń w służbie zdrowia będzie znacząco wyższy. - Rządy Zjednoczonej Prawicy to czas, w którym wynagrodzenia w służbie zdrowia wzrosły w sposób absolutnie bezprecedensowy - zwrócił się do protestujących pielęgniarek wojewoda mazowiecki Janusz Radziwiłł. Odpowiedziały mu krzyki, gwizdy i dźwięk trąbek.
W poniedziałek pielęgniarki i położne z około 40 szpitali w Polsce rozpoczęły strajk ostrzegawczy. W kilku miastach odbywają się też pikiety. Powodem akcji strajkowej jest tak zwana "ustawa Niedzielskiego", czyli ustawa o sposobie ustalania najniższego wynagrodzenia zasadniczego niektórych pracowników zatrudnionych w podmiotach leczniczych.
Ustawa ta zdaniem protestujących "nie gwarantuje stabilnych zasad wzrostu wynagrodzeń zasadniczych pielęgniarek, pielęgniarzy i położnych, pomimo licznych sygnałów od członków naszej organizacji związkowej dotyczących rażącego pogorszenia warunków pracy i płacy, trwającego od wielu miesięcy stresu, przemęczenia i wypalenia zawodowego".
Radziwiłł: wynagrodzenia pielęgniarek rosną z każdym rokiem
Jedna z pikiet odbyła się w Warszawie przed siedzibą wojewody mazowieckiego. Wojewoda Konstanty Radziwiłł wyszedł i rozmawiał z protestującymi.
- Po prostu nie będzie pielęgniarek, zniechęcicie państwo wszystkich, odejdą oni z pracy. To, co wprowadził minister Niedzielski, jest nie do przyjęcia. Prosimy o interwencję, może u pana prezesa Kaczyńskiego. Minister Niedzielski zafundował nam dramat - mówiła jedna z protestujących.
Pielęgniarki przekazały wojewodzie raport o stanie kadrowym pielęgniarek i położnych w Polsce. Poprosiły go też o kilka słów, by je "pocieszyć, podbudować".
- Rządy Zjednoczonej Prawicy to czas, w którym wynagrodzenia w służbie zdrowia, a szczególnie wynagrodzenia pielęgniarek i położnych wzrosły w sposób absolutnie bezprecedensowy, wiemy o tym wszyscy - powiedział Radziwiłł. Odpowiedziały mu krzyki, gwizdy i dźwięk trąbek.
Wojewoda mazowiecki mówił, że wynagrodzenia pielęgniarek i położnych "rosły z każdym rokiem" rządów obecnej władzy. - Mogę zapewnić, że nadal będziemy zapewniać godne wynagrodzenia w służbie zdrowia, w szczególności pielęgniarkom i położnym - dodał.
Pielęgniarki krzyczały: "Kłamca, kłamca".
Pielęgniarka: działania rządu nie wskazują na to, że rozumieją powagę sytuacji
W woj. kujawsko-pomorskim akcja prowadzona była w szpitalu w powiatowym w Radziejowie. - Przez pandemię nie we wszystkich szpitalach w Polsce udało się przepchnąć spór zbiorowy do tego etapu, aby mógł zostać rozpoczęty strajk ostrzegawczy. Nam się to udało przy współpracy z naszą dyrekcją. Mamy podpisany protokół rozbieżności i jesteśmy po mediacjach. To dało nam prawo do przeprowadzenia strajku ostrzegawczego. To nie jest tak, że my po prostu odchodzimy od łóżek pacjentów, otrzepujemy się, bo zawsze myślimy o naszych pacjentach. Jeżeli bowiem my tego nie zrobimy, to nikt tego nie zrobi. Działania rządu nie wskazują na to, że rozumieją powagę sytuacji. A za chwilę nas w Polsce po prostu zabraknie" - powiedziała pielęgniarka Iwona Golon, wiceprzewodnicząca organizacji związkowej w Radziejowie.
Wskazała, że średnia wieku pielęgniarki w Polsce wynosi 53 lata, zastępowalność kadry przez młode pokolenie jest jej zdaniem "żadna". - W tej chwili, gdyby pielęgniarki zrzekły się drugich, a niejednokrotnie trzecich etatów, to system ochrony zdrowia pada. Tak samo pracują ratownicy, lekarze czy fizjoterapeuci i diagności. (...) W naszym szpitalu pracuje na etacie 156 pielęgniarek i jak widać, w większości ten personel pojawił się na proteście. Z oddziałami jesteśmy umówieni tak, że praca będzie wykonywana rotacyjnie, aby opieka nad pacjentami nie ucierpiała - dodała Golon.
Premier: wzrost wynagrodzeń w służbie zdrowia w kolejnych latach będzie znacząco wyższy
O strajk ostrzegawczy pielęgniarek na konferencji prasowej w Budziszewicach (woj. łódzkie) pytany był premier Mateusz Morawiecki. Mówił, że w ubiegłym tygodniu spotkał się m.in. z przedstawicielami związków zawodowych w służbie zdrowia.
Podkreślił, że nakłady na zdrowie są jednym z filarów Polskiego Ładu. - W ramach Polskiego Ładu planowane jest zwieszenie wydatków [na służbę zdrowia - red.] w ciągu dwóch lat do poziomu 6 procent PKB, a w ciągu 6 lat do poziomu 7 procent PKB. To wielki wysiłek finansowy dla budżetu państwa i Polaków, aby poprawić jakość służby zdrowia - wskazał premier. Jak dodał, najlepszym efektem poprawy w służbie zdrowia będzie zniesienie limitów do specjalistów i zwiększenie do nich dostępności. - To jest wielka reforma, którą w najbliższych sześciu miesiącach przeprowadzimy, tak żeby od początku roku to uwolnienie limitów i zwiększenie dostępności do specjalistów było już odczuwalne dla wszystkich Polaków - zadeklarował.
Premier zachęcił protestujących do rozmowy z przedstawicielami Ministerstwa Zdrowia. - Tam jest konkretny i wymierny plan wzrostu wynagrodzeń w służbie zdrowia. Ten wzrost wynagrodzeń przyspieszył w ostatnich latach i w kolejnych latach, również ze względu na zwiększenie nakładów na służbę zdrowia będzie znacząco wyższy - mówił Morawiecki.
Szef rządu zwrócił uwagę, że w ostatnich latach wzrosło zainteresowanie pracą w zawodzie pielęgniarki. Zauważył też, że oprócz wynagrodzeń ważne są warunku pracy, sprzęt, zmodernizowane szpitale. - Tutaj również, droga kadro medyczna, mamy w Polskim Ładzie szczegółowo rozpisane działania na modernizacje szpitali (...), zakup nowego sprzętu - wymienił. - Szanując prawo do protestów, chciałbym zaprosić do naszego stołu rozmowy, jaką jest komisja trójstronna, w której miałem zaszczyt brać udział w zeszłym tygodniu i oczywiście jak tylko zostanę zaproszony w przyszłości, aby dyskutować o konkretnym planie, także związanym z wynagrodzeniami, jestem oczywiście zawsze gotowy - zapewnił Morawiecki.
Rzecznik MZ: bardzo doceniamy rolę pielęgniarek w polskim systemie ochrony zdrowia
Do strajku podczas briefingu prasowego odniósł się także rzecznik resortu zdrowia Wojciech Andrusiewicz. Zapewnił, że ministerstwo docenia rolę pielęgniarek w polskim systemie ochrony zdrowia. - Należy tu docenić ciężką pracę, którą panie pielęgniarki wykonały szczególnie w tym ostatnim niecałym półtora roku, kiedy zmagamy się z epidemią covidu. Była to bardzo ciężka i bardzo wytężona praca, za którą należą się nie tylko pieniądze, ale i szacunek - powiedział.
Zwrócił uwagę, że nowelizację ustawy o najniższym wynagrodzeniu w ochronie zdrowia w Sejmie poparły niemal wszystkie siły polityczne (nowelę poparło 433 posłów, 3 było przeciw, 8 wstrzymało się od głosu). Andrusiewicz podkreślił, że nowelizacja reguluje wzrost minimalnego, a nie średniego wynagrodzenia w służbie zdrowia. Powiedział, że dzięki nowym przepisom pracownicy medyczni nie będą mogli zarabiać poniżej wynagrodzenia ustalonego w ustawie.
- W przypadku pielęgniarek na najniższym stanowisku ze średnim wykształceniem to jest próg 3770 zł, od 1 lipca nie będzie można zarobić mniej – powiedział. Dodał, że przepisy nowej ustawy uregulują również minimalne wynagrodzenia innych pracowników placówek medycznych, m.in. salowych.
Andrusiewicz zaznaczył jednocześnie, że w związku z epidemią ministerstwo za pośrednictwem NFZ przekazało na tzw. dodatki covidowe łącznie 5,4 mld zł. - 140 tysięcy osób pobierało dodatki covidowe, z tego blisko 70 tysięcy pań pielęgniarek. Każdemu ta kwota dodatku się należała, ale ja zwracam uwagę na fakt, że te dodatki były cały czas wypłacane, to znaczy, że te nakłady na służbę zdrowia i na pielęgniarki cały czas rosły. Przypomnę, że ten dodatek covidowy to tak naprawdę drugie uposażenie, druga pensja - powiedział rzecznik.
Andrusiewicz zwrócił również uwagę na rosnącą liczbę uczelni kształcących na kierunku pielęgniarstwo i zwiększającą się liczbę studentów na tych kierunkach.
Rzecznik zaznaczył, że rząd cały czas rozmawia nie tylko z OZZPiP, ale również z innymi związkami, w tym OPZZ i Solidarnością. - Oba te związki zaaprobowały projekt ustawy o minimalnym wynagrodzeniu - powiedział. Zapewnił, że resort jest otwarty na dalsze rozmowy ze wszystkimi związkami zawodowymi.
Ptok: harmonogramy strajku są ułożone dla konkretnych szpitali
O planach przebiegu strajku mówiła w TVN24 w poniedziałek rano przewodnicząca Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Pielęgniarek i Położnych Krystyna Ptok. Jak powiedziała, protest będzie polegał "na powstrzymywaniu się od pracy". Dodała, że stanie się tak "w oddziałach, w których można pacjentów opuścić i nie stwarza się ich zagrożenia bezpieczeństwa zdrowotnego".
- Harmonogramy ułożone są dla konkretnych szpitali, bo każda z organizacji ma podmiotowość prawną i ustala ten harmonogram dla siebie, wskazując oddziały, w których będzie zabezpieczenie i telefony kontaktowe, że w momencie zagrożenia życia pacjentów wchodzi grupa pielęgniarek i położnych z powrotem do oddziału - dodała.
- Pielęgniarki na pewno nie opuszczą OIOM-ów i oddziałów, które wymagają intensywnej opieki. To jest dla nas oczywiste - mówiła Ptok.
"Związek zawodowy nie walczy wyłącznie o wzrosty wynagrodzeń"
- Ten cały protest jest rozłożony do godziny 14, łącznie z pikietami pod szpitalami, bo nie każda zakładowa organizacja związkowa może przeprowadzić dwugodzinny strajk, w związku z tym, że miałyśmy utrudnioną procedurę przeprowadzania sporów zbiorowych - wyjaśniała.
- Mogę powiedzieć, że dociera do pracodawców zrozumienie, że związek zawodowy nie walczy wyłącznie o wzrosty wynagrodzeń. Uważamy, że ta ustawa jest potrzebna, niemniej jednak pracodawcy nie są zabezpieczeni w sposób właściwy w środki na pokrycie wynagrodzeń pracowników - dodała.
- A co do grup medycznych, to oni są niezadowoleni z tej ustawy, dlatego że zrównała ich kwalifikację z pracownikami, którzy tych kwalifikacji nie posiadają - mówiła.
Ptok o miastach, w których odbędą się pikiety
Krystyna Ptok wskazywała także, że "Ogólnopolski Związek Zawodowy Pielęgniarek i Położnych to jest organizacja dobrowolna". - I nie we wszystkich z tysiąca podmiotów mamy organizację. My działamy na terenie 640 podmiotów w Polsce - dodała.
O planowanych na poniedziałek pikietach mówiła, że "są organizowane na terenie szpitali przez pielęgniarki, które prowadzą dwugodzinny strajk, przed szpitalami i również będą przeprowadzone w takich miastach jak: - Warszawa: 10.00-12.00 na Placu Bankowym, - Białystok: 11.00-13.00 przed Ratuszem, - Bydgoszcz: 11.00-13.00 przed Urzędem Wojewódzkim, - Katowice: 11.00-13.00 przed Spodkiem, - Kielce: 10.00-12.00 przed Urzędem Wojewódzkim, - Kraków: 12.00-14.00 na rynku Starego Miasta, - Lublin: 12.00-14.00 przed Urzędem Marszałkowskim, - Łódź: 11.00-13.00 przed Urzędem Wojewódzkim, - Olsztyn: 11.00-13.00 przed Urzędem Wojewódzkim, - Opole: 12.00-14.00 na Placu Wolności, - Rzeszów: 10.00-12.00 na rondzie Dmowskiego, - Szczecin: 12.00-14.00 przed Urzędem Wojewódzkim".
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN24