Możliwości, jakimi dysponują rodzice uczniów w razie strajku nauczycieli, przedstawiał we "Wstajesz i wiesz" w TVN24 doktor Artur Rycak, ekspert w zakresie prawa pracy. - Wiemy, że ten protest będzie się wiązał z trudnościami rodziców - przyznała rzeczniczka Związku Nauczycielstwa Polskiego Magdalena Kaszulanis. Do sytuacji w oświacie odnosili się także rodzice zgromadzeni przed Centrum Partnerstwa Społecznego "Dialog", gdzie trwają rozmowy nauczycieli ze stroną rządową.
Pięć propozycji - według informacji przekazanych przez wicepremier Beatę Szydło - zaproponowała strona rządowa podczas rozpoczętych w poniedziałek rano rozmów z protestującymi nauczycielskimi związkowcami. Jak zaznaczyła Szydło, to między innymi podwyżka pensji od września i szybsza ścieżka awansu zawodowego. Związkowcy odnieśli się do tych propozycji. Szef ZNP Sławomir Broniarz powiedział, że są one "powtórzeniem tego, co nauczyciele zanegowali".
Co ma zrobić rodzic w czasie strajku nauczycieli?
O tym, czy w czasie planowanego strajku rodzice mogą liczyć na dodatkowe usprawiedliwienia ewentualnej nieobecności w pracy, aby móc opiekować się dziećmi, mówił we "Wstajesz i wiesz" w TVN24 doktor Artur Rycak, prawnik specjalizujący się w prawie pracy.
- Jeżeli jest nieprzewidziane zamknięcie szkoły czy przedszkola, to [taką sytuację - przyp. red.] przewiduje rozporządzenie mnistra pracy [w sprawie sposobu usprawiedliwiania nieobecności w pracy oraz udzielania pracownikom zwolnień od pracy - red.]. Można wtedy na podstawie samodzielnie napisanego oświadczenia pracownika zostać w domu - wyjaśniał ekspert. Jak precyzował, należy wówczas oświadczyć swojemu pracodawcy, że "jest nieprzewidziane zamknięcie szkoły i wtedy można mieć opiekę nad dzieckiem do lat ośmiu".
Druga możliwość - jak wskazywał prawnik - to fakt, iż kodeks pracy przewiduje do dwóch dni w ciągu roku (16 godzin) opieki nad dzieckiem do lat czternastu.
- Jednak jeżeli rodzic już skorzystał wcześniej z tych dwóch dni, to w zasadzie zostaje urlop na żądanie, ale urlop na żądanie musi być udzielony pracownikowi - zaznaczył. Jak precyzował, wyjaśniając znaczenie słowa "udzielony", w tym ostatnim przypadku nie wystarczy tylko wola pracownika, musi być też zgoda ze strony pracodawcy.
"Wtedy będzie to zależało od dobrej woli pracodawcy"
- Może być taka sytuacja, że żadna z tych możliwości nie zagra, nie będzie ani urlopu na żądanie udzielonego przez pracodawcę, nie będzie oświadczenia, że zamknięto szkołę lub przedszkole, bo dziecko ma powyżej ośmiu lat, dziecko będzie zdrowe, więc nie można wymagać od lekarza wystawienia zaświadczenia lekarskiego - ocenił Rycak.
Jak wskazywał, wtedy jest jeszcze jedna możliwość. - To rozporządzenie mówiące o oświadczeniach rodziców co do zamknięcia szkół czy przedszkoli mówi także to, że generalnie są jeszcze inne przyczyny usprawiedliwiające nieobecność pracownika, które oczywiście nie będą płatne, nawet jeżeli nie będzie to zamknięcie szkoły i przedszkola. I wtedy będzie to zależało od dobrej woli pracodawcy, czy rzeczywiście uzna to oświadczenie, że rodzic nie może do pracy przyjść, bo musi opiekować się dzieckiem - dodał ekspert.
"Trzeba te przepisy traktować elastycznie"
Prawnik był dopytywany, czy możemy mówić o sytuacji niezapowiedzianego zamknięcia szkoły czy przedszkola, skoro strajk jest zapowiadany od 4 marca.
- Jeżeli będzie sytuacja, że dyrektor [szkoły lub przedszkola - przyp. red.] zapowie to choćby na dzień, dwa czy trzy przed, to nie będzie to niezapowiedziane - precyzował.
- Aczkolwiek ja myślę, że trzeba te przepisy traktować elastycznie - ocenił.
Jak wskazywał, w jego ocenie ten strajk "to jest jednak jest sytuacja nagła". - Na kilka dni przed [strajkiem - red.] nie każdy spodziewa się, że będzie musiał zaopiekować się dzieckiem - przyznał.
Jak dodał, to również będzie zależało od dobrej woli pracodawców osób, które znajdą się w takiej sytuacji. - Ta sytuacja będzie powszechnie znana - w danej gminie, danym powiecie [będzie wiadomo - red.], że szkoła jest zamknięta - ocenił.
Rzeczniczka ZNP: liczymy na solidarność ze strony rodziców
Do sytuacji rodziców wobec planowanego, ewentualnego strajku odniosła się także we "Wstajesz i wiesz" w TVN24 Magdalena Kaszulanis.
- Wiemy, że ten protest będzie się wiązał z trudnościami rodziców - przyznała rzeczniczka ZNP.
- Liczymy na solidarność ze strony rodziców, ale też na solidarność między rodzicami. Rodzice mogą się wzajemnie wspierać i organizować w czasie strajku opiekę we własnym gronie oraz w gronie swoich rodzin dziadków, babć - dodała.
"My się na to nie godzimy, żeby nasze dzieci były pokoleniem straconym"
O swoim poparciu dla protestujących nauczycieli kilkunastu rodziców mówiło na briefingu zorganizowanym w poniedziałek przed budynkiem Centrum Partnerstwa Społecznego "Dialog" w czasie trwających w nim rozmów strony rządowej z nauczycielskimi związkowcami.
Wśród nich są rodzice działający między innymi w ruchu Rodzice Przeciwko Reformie Edukacji, Inicjatywie Rodziców Zatrzymać Edukoszmar, ruchu Szkoła to nie Eksperyment, Krajowym Porozumieniu Rodziców i Rad Rodziców i koalicji Nie dla chaosu w szkole.
Protestujący trzymali transparenty: "Rodzice z Nauczycielami w walce o dobrą szkołę", "Zatrzymać edukoszmar", pojawił się też między innymi napis "Zalewska do celi, nie do Brukseli".
- Popieramy strajk nauczycieli. (...) Całą winą za obecny katastrofalny stan polskiej edukacji obarczamy rząd PiS, który rękami Anny Zalewskiej wprowadził do szkół nieprzygotowaną, nieprzemyślaną i niepoliczoną deformę edukacji. To przez nich nasze dzieci z roczników 2003, 2006 stały się ofiarami eksperymentu politycznego, bo nie edukacyjnego, i nazywane są pokoleniem straconym. My się na to nie godzimy, żeby nasze dzieci były pokoleniem straconym - powiedziała Joanna Krysiak z Inicjatywy Rodziców Zatrzymać Edukoszmar.
Postulaty środowisk rodziców
- Co z tego, że egzaminy się odbędą, skoro nie ma miejsc w liceach i technikach, a dzieci mają być upychane w zawodówkach, które jak cała deforma są zupełnie nieprzygotowane. Egzaminy nie uratują dzieci, kiedy zagraża im cały chory system. Żądamy dobrej edukacji dla naszych dzieci i dołączamy do postulatów nauczycieli nasze, rodzicielskie żądania - dodała.
Pierwsze żądanie - jak mówiła Krysiak - dotyczy "szybkich działań ratunkowych na teraz, (...) dla eksperymentalnych roczników". - Drugie - żądamy przeprowadzenia rzeczywistej reformy edukacji, rzetelnej, przygotowanej, długoterminowej, niezależnej od zmieniającej się władzy i bez ideologii i populizmów. - Po trzecie, żądamy poniesienia konsekwencji przez wszystkich winnych sytuacji w oświacie, wszystkich winnych deformy: Anny Zalewskiej, Beaty Szydło, Jarosława Kaczyńskiego i Andrzeja Dudy - dodała.
Agnieszka Leonczuk z Fundacji "Rodzice Mają Głos" zaznaczyła, że "redukcja szkód reformy edukacji jest konsekwentną, nieprzemyślaną decyzją Ministerstwa Edukacji Narodowej, dlatego wszelkie koszty powinien ponieść MEN bez obciążania nimi samorządów".
Jak mówiła, rodzice domagają się też między innymi "odchudzenia programów nauczania, usunięcia elementów przestarzałych, niezgodnych z wiedzą naukową, eliminacji treści przesiąkniętych indoktrynacją religijną i nacjonalistyczną", a także "powrotu do szkół dzieci z niepełnosprawnościami, przywrócenia nauczania integracyjnego i umożliwienia nauki w systemie indywidualnym".
"Postępująca katastrofa w polskiej szkole"
Olgierd Porębski z koalicji "Nie dla Chaosu w szkole" zaznaczył, że rodzice nie chcą strajku, ale domagają się, by "rząd załatwił problem, który sam wywołał". - Nie zgadzamy się na przerzucanie odpowiedzialności i winy za strajk i za sytuację w oświacie na nauczycieli. Popieramy strajk nauczycieli, ponieważ uważamy, że konieczne, istotne, znaczące podwyżki wynagrodzeń w oświacie są niezbędne jako pierwszy krok do reformy edukacji - powiedział.
Przedstawiciele ruchów rodzicielskich podkreślają, że nie godzą się na uznanie obecnego stanu oświaty za normę. Żądają "natychmiastowych działań ratunkowych, które zatrzymają postępującą katastrofę w polskiej szkole". Jak podkreślali, domagają się też "prawdziwej reformy edukacji, solidnie przygotowanej merytorycznie i metodologicznie, wolnej od politycznych i ideologicznych populizmów, reformy szeroko konsultowanej z rodzicami, doświadczonymi nauczycielami i ze specjalistami, których nazwiska nie będą ukrywane", a także "wyciągnięcia konsekwencji prawnych wobec osób odpowiedzialnych za deformę edukacji, w tym dla najgorszej w historii minister edukacji Anny Zalewskiej".
Autor: mjz//now / Źródło: TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: tvn24