Importerem kilkudziesięcioletniego mięsa ze Szwecji jest spółka Inex z Krakowa - wynika z dokumentów, do których dotarli reporterzy "Uwagi" TVN. Firma kupiła je od szwedzkiego pośrednika - Bengta Lindortha. Ten jednak zaprzecza, że podpisał umowę z Polakami.
Na trop międzynarodowej afery z mięsem reporterzy Uwagi TVN i szwedzkiego dziennika "Svenska Dagbladet" trafili dzięki informacji anonimowej kobiety.Opowiedziała o jej zdaniem nielegalnie sprowadzonych ze Szwecji tysiącach puszek z mięsem, w fatalnych warunkach przechowywanych w hurtowniach.
Nietypowy marketing
Dziennikarze "Uwagi", podając się za biznesmenów z branży gastronomicznej, dotarli do rodzinnej firmy Jerzego i Wojciecha K. z Sosnowca, którzy handlują sproszkowanym mięsem.
Nie chciano, by na rynek dostała się taka ilość mięsa. To spowodowałoby kłopoty. Nie z powodu jakości mięsa, tylko jego ilości na rynku. (...) Powodem nie były kwestie zdrowotne, tylko jego wpływ na ceny rynkowe. Ministerstwo Rolnictwa Szwecji
Reporterom udało się kupić 144 kilogramy szwedzkiego mięsa za 1800 złotych. Najstarsze puszki miały 27, najmłodsze 20 lat. Według producenta żadna z nich nie nadawała się do spożycia. Jednak aby zachęcić do kupna puszek, Wojciech K. zorganizował prezentację oferowanego produktu.
- Sam z 10 puszek zjadłem – powiedział Wojciech K. – To normalne mięso. Od 92 roku jeżdżę volvo i nic jeszcze mi na drodze nie siadło. A to też szwedzkie jest.
Sanepid zdziwiony
Wojciech K. przekazał reporterom dokument wystawiony przez małopolski Sanepid. Badania tej placówki stwierdzały, że państwowy urząd nie ma żadnych zastrzeżeń do szwedzkich puszek. Nikt z Sanepidu nie sprawdził, skąd wzięło się aż tak stare mięso i czy mogło trafić na polski rynek.
Rzeczniczka prasowa Wojewódzkiej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej w Krakowie Anna Armatys była zaskoczona przeglądając dokumenty i powiedziała, że sprawa zostanie dokładnie zbadana. Pracownica Sanepidu, która podpisała certyfikat nie chciała rozmawiać.
Inex - firma widmo
Z dokumentu wystawionego przez małopolski Sanepid wynika, że importerem puszek jest spółka Inex z Krakowa. Firma zarejestrowana jest w prywatnym mieszkaniu w Krakowie. Mieszka tam prywatny lokator, który nigdy o Inexie nie słyszał.
Inex nie jest także zarejestrowany w Państwowej Inspekcji Weterynaryjnej, a kupione przez reporterów puszki nie mają wymaganego przez unijne prawo oznakowania, udokumentowanego pochodzenia i informacji o sposobie przechowywania.
Szwedzki pośrednik Inexowi sprzedał 100 tysięcy puszek z mięsem, które miały trafić na rynek Rosji i Ukrainy. Tymczasem produkt trafił do polskich konsumentów. Bengt Lindroth, właściciel szwedzkiej firmy, która sprzedała mięso Ineksowi, zaprzeczył, by podpisywał umowę z Polakami i odmówił rozmowy.
Mięso zabronione - nie z powodów zdrowotnych
Reporterom wdało się ustalić, że w latach 2007 – 2009 do 12-stu zakładów garmażeryjnych w całej Polsce trafiło 94 tysiące puszek ze starym mięsem.
Zostało ono wyprodukowane w okresie zimnej wojny. Po upadku komunizmu szwedzkie ministerstwo rolnictwa mięso sprzedało prywatnej firmie zaznaczając, że nie jest przeznaczone dla ludzi. Decyzja władz nie była jednak spowodowana jakością produktu.
- Podpisana została umowa, ponieważ nie chciano, by na rynek dostała się taka ilość mięsa – mówi Joakim Holmdahl, dyrektor wydziału spraw zagranicznych Ministerstwa Rolnictwa Szwecji. - To spowodowałoby kłopoty. Nie z powodu jakości mięsa, tylko jego ilości na rynku. W umowie jest zapis zabraniający sprzedaży mięsa do konsumpcji przez ludzi w krajach Unii Europejskiej. Powodem nie były kwestie zdrowotne, tylko jego wpływ na ceny rynkowe - tłumaczy.
O dalszych losach starego szwedzkiego mięsa już w poniedziałek w programie "Uwaga". Czytaj więcej na: uwaga.onet.pl
Źródło: Uwaga TVN
Źródło zdjęcia głównego: Uwaga TVN