Wicepremier PRL Stanisław Kociołek znów stanie przed sądem za "sprawstwo kierownicze" masakry robotników w 1970 r. - orzekł Sąd Najwyższy. W czwartek uwzględnił on kasację gdańskiej prokuratury i uchylił prawomocny wyrok w tej sprawie. Proces będzie się toczył w Gdańsku.
Sąd Najwyższy uznał za zasadną kasację prokuratury, natomiast kasację pełnomocnika oskarżycieli posiłkowych - który sugerował, by wypadki z grudnia 1970 r. ocenić w kontekście możliwej prowokacji na szczytach władzy - SN uznał za "oczywiście bezzasadną". - Sąd karny nie jest sądem nad historią, lecz nad zdarzeniami. Od historii nie ucieknie, ale to nie znaczy, że ma rozważać kwestie będące poza granicami zarzucanego oskarżonemu czynu - podkreślił, uzasadniając ten wyrok sędzia SN prof. Tomasz Grzegorczyk. Zaznaczył, że nie przesądza to, jaki wyrok wyda w tej sprawie gdański sąd - do którego trafi teraz ta sprawa (sędzia mówił, że obowiązuje domniemanie niewinności i to oskarżyciel ma Kociołkowi udowodnić winę). - Uchybienia sądu I i II instancji zostały wskazane w kasacji; chodzi o sposób potraktowania przez sąd zachowania skazanego w konkretnych sytuacjach - wyjaśniał sędzia Grzegorczyk. Jak podkreślił, chodzi o wyjaśnienia samego Kociołka, który mówił, że o decyzji zablokowania gdyńskiej stoczni im. Komuny Paryskiej przez wojsko dowiedział się już po swym wystąpieniu w radiu i telewizji, w którym wzywał protestujących robotników do powrotu do pracy. - Odpowiedzialność zawiniona to nie tylko zamiar bezpośredni, ale także godzenie się na skutki, jakie mogą nastąpić. To było wskazane w akcie oskarżenia, ale nie wyciągnięto z tego wniosków - tłumaczy SN. Sędzia Grzegorczyk przypomniał, że Kociołek wiedział, co działo się w Gdańsku 15 grudnia 1970 r.
- Czemu sądy tak lekko, sobie a muzom, potraktowały to wszystko, mając wyjaśnienia oskarżonego, który dziś mówi, że być może wtedy zrobiłby inaczej? - pytał SN.
Uniewinniony w 2013 r.
W kwietniu 2013 r. Sąd Okręgowy w Warszawie niejednogłośnie uniewinnił 81-letniego dziś Kociołka. Na 2 lata w zawieszeniu skazano zaś dwóch byłych wojskowych - Mirosława W. i Bolesława F. Decyzję władz PRL o użyciu broni przeciw robotnikom SO uznał za "bezprawną i przestępczą". Zdaniem SO materiał dowodowy nie wykazał winy Kociołka. Dwóm byłym wojskowym SO zmienił kwalifikację ich czynu na udział w śmiertelnym pobiciu, gdyż odpowiedzialność za to przestępstwo nie wymaga ustalenia, kto oddał śmiertelny strzał do danej osoby - co jest konieczne do uznania winy przy zabójstwie, a co w tym wypadku było niemożliwe. W czerwcu 2014 r. Sąd Apelacyjny w Warszawie utrzymał wyrok SO. Kasację do SN na niekorzyść Kociołka złożyła prokuratura, a oskarżyciele posiłkowi ponadto - wobec F. i W. W czwartek - z powodów formalnych - Sąd Najwyższy pozostawił bez rozpoznania kasacje w sprawie tych dwóch byłych wojskowych. Oznacza to, że skazanie ich na kary 2 lat więzienia w zawieszeniu jest już ostateczne.
Masakra robotników
Podczas tłumienia przez wojsko i milicję demonstracji protestacyjnych przeciw drastycznym podwyżkom cen zginęło 45 osób, a 1165 zostało rannych. W PRL nikogo nie pociągnięto za to do odpowiedzialności karnej.
W 1995 r. gdańska prokuratura oskarżyła 12 osób - w tym ówczesnego szefa MON gen. Wojciecha Jaruzelskiego - o "sprawstwo kierownicze" zabójstwa (grozi za to dożywocie).
Proces, który zaczął się w 1998 r. w Gdańsku, przeniesiono do Warszawy, gdzie w 2001 r. ruszył na nowo. Trwał długo, bo prokuratura wniosła o przesłuchanie ok. 1100 osób; sąd nie zgodził się na ograniczenie ich liczby.
W 2011 r. sprawę trzeba było zacząć od nowa, gdyż zmarł ławnik. Z powodu śmierci lub problemów zdrowotnych kolejnych podsądnych, ostatecznie na ławie oskarżonych pozostały trzy osoby. Jaruzelski, już wcześniej wyłączony z procesu ze względu na stan zdrowia, zmarł w maju ub.r.
Autor: kg//rzw / Źródło: PAP