To, co się dzieje z historią z respiratorami czy z maseczkami od instruktora narciarskiego i przyłbicami od handlarza oscypkami, to jest rzecz skandaliczna. To wymaga dogłębnego zbadania przez powołane do tego służby państwa, w tym prokuraturę i CBA. NIK może tutaj być jedną z instytucji, które się tym zajmą - ocenił w "Jeden na jeden" TVN24 marszałek Senatu prof. Tomasz Grodzki.
Sprawa 1200 respiratorów, których kupno rząd zlecił nieznanej w branży medycznej firmie E&K, pojawiła się w ubiegłą środę. Kontrakt zawarty między resortem zdrowia a spółką wart jest niemal 200 milionów złotych.
Na portalu tvn24.pl opisaliśmy, że Ministerstwo Zdrowia podpisało umowę z lubelską spółką, której właściciel i prezes w przeszłości handlował bronią z państwami objętymi embargiem, miał kontakty biznesowe m.in. z Koreą Północną i nigdy w przeszłości nie zajmował się dostawami sprzętu medycznego. W dodatku producenci wymienieni w zamówieniu ministerstwa nie słyszeli wcześniej o E&K, a w związku z tym nie zamierzali niczego sprzedawać lubelskiej firmie.
Grodzki: odpowiedzialność ministra Szumowskiego jest nie do uniknięcia
Zdaniem marszałka Senatu Tomasza Grodzkiego, w sprawie zakupów Ministerstwa Zdrowia kontrolę powinny przeprowadzić nie tylko Najwyższa Izba Kontroli, ale także inne służby. - To, co się dzieje z historią z respiratorami czy z maseczkami od instruktora narciarskiego i przyłbicami od handlarza oscypkami, to jest rzecz skandaliczna. W mniejszym kraju jak Bośnia i Hercegowina w podobnej sytuacji posadę stracił premier rządu - ocenił Grodzki w programie "Jeden na jeden" TVN24.
- Tę sprawę należy potraktować niezwykle poważnie, bo jak wytłumaczyć, że inna instytucja państwowa - Agencja Rezerw Materiałowych - te same respiratory kupuje za jedną trzecią ceny. Gdzie są te pieniądze? Nie chcę nazywać tego drastycznie, ale to wymaga dogłębnego zbadania przez powołane do tego służby państwa, w tym prokuraturę i CBA. NIK może tutaj być jedną z instytucji, które się tym zajmą - stwierdził marszałek Senatu.
Grodzi zwrócił uwagę, że "minister konstytucyjny z natury rzeczy odpowiada i ponosi konsekwencje za swoje czyny". - Jeżeli kupujemy respiratory (firmy -red.) Draeger gdzieś przez Pakistan, gdy mamy w Polsce przedstawiciela tej firmy - to są doskonałe respiratory - a firma Draeger nic nie wie, że jakiś handlarz bronią z Polski zwracał się do nich o respiratory. Dla ludzi ze świata medycyny te ruchy były kompletnie niezrozumiałe - ocenił. Dodał, że sam nie potrafi zrozumieć motywacji Ministerstwa Zdrowia.
- W życiu nie zleciłbym kupna respiratorów przez firmę, która najwyższą fakturę, jaką wystawiła na 18 tysięcy, to na jakieś flaki wołowe. Nie żartujmy, to jest poważne Ministerstwo Zdrowia, poważny rząd. Odpowiedzialność personalna, konstytucyjna ministra jest tu nie do uniknięcia - zaznaczył.
"Kardiolog nie musi się znać na epidemiologii"
Według Grodzkiego, "zarządzanie tą epidemią od początku było chaotyczne". - Najpierw była mowa, że Chiny są daleko, potem, że senatorki mają sobie lód w majtki wkładać. Później mówiono, że maski są zupełnie nieprzydatne, a następnie, że maski nosimy obowiązkowo. Gdy było 200 przypadków dziennie, byliśmy zamknięci w domach. Teraz, codziennie jest prawie 500 przypadków, a restrykcje są poluzowane. Nie ma w tym żadnego ładu i składu. Przypomnę, przy prezydencie (USA Donaldzie - red.) Trumpie zawsze stoi wybitny epidemiolog doktor (Anthony -red.) Fauci. Przy pani premier (Ewie - red.) Kopacz, gdy była świńska grypa, stał profesor Andrzej Horban. Kardiolog nie musi się znać na epidemiologii, ale kto stoi przy ministrze (zdrowia Łukaszu -red.) Szumowskim? - pytał Grodzki.
W ocenie marszałka Senatu, "zarządzanie tą epidemią i reakcje na nią były absolutnie chaotyczne", co pokazują decyzje dotyczące szpitali jednoimiennych, w których nigdy nie wykorzystano - jak mówił - nawet połowy łóżek czy respiratorów.
- Od początku mówiliśmy: testy, testy, testy. Od początku była mowa, że maski - lepsze czy gorsze - zmniejszają ryzyko zakażenia. Była mowa także o budowie izolatoriów, bo izolowanie chorego w M3, gdzie jest wspólna łazienka, kuchnia, babcia, pies i cała rodzina, było czystą iluzją i fałszem. Niewiadomych było bardzo dużo, ale z każdym dniem nasza wiedza na temat tej pandemii rosła. Nie przez przypadek w klasyfikacji WHO, która obejmuje trzy stopnie: kraje, które sobie poradziły z pandemią; kraje, które mają jeszcze coś do zrobienia oraz kraje, w których pandemia nie wyhamowała, Polska jest niestety w tej trzeciej grupie. To też widać po codziennych statystykach, między innymi dlatego, że zaczęliśmy testować ludzi. Opowieści o tym, że byliśmy przygotowani do pandemii, należy włożyć między bajki. Kompletnie nie byliśmy przygotowani. W początkach pandemii zarządzaliśmy nią w kompletnym chaosie - przekonywał.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24