Prokuratura planuje zakończyć śledztwo wobec Sławomira Nowaka na początku przyszłego roku, wtedy też może ruszyć jego proces - wynika z pisemnego uzasadnienia postanowienia sądu, do którego dotarł tvn24.pl. Chodzi o decyzję sędziów sprzed dwóch tygodni, którzy prawomocnie zdecydowali wówczas, że były minister transportu nie wróci do aresztu.
Sławomir Nowak spędził niemal dziewięć miesięcy w różnych celach aresztu na warszawskiej Białołęce po tym, jak został zatrzymany przez CBA w lipcu 2020 roku.
Choć wyszedł na wolność już 12 kwietnia po decyzji Sądu Okręgowego w Warszawie, to od tamtego czasu prokuratura starała się, aby były polityk wrócił za mury aresztu.
Ostatecznie sąd rozstrzygnął prawną batalię między prokuraturą a obroną Nowaka dopiero dwa tygodnie temu, postanawiając, że podejrzany m.in. o przestępstwa korupcyjne będzie odpowiadał "z wolnej stopy".
Sąd zarazem utrzymał pozostałe sankcje, których zadaniem jest zabezpieczenie śledztwa. Sławomir Nowak musi raz w tygodniu stawiać się na komisariacie, ma zakaz opuszczania kraju połączony z odebraniem paszportu, zakaz kontaktowania się z osobami objętymi śledztwem. Jego córka wpłaciła też na konto prokuratury milion złotych poręczenia majątkowego.
Dziennikarze tvn24.pl poznali pisemne uzasadnienie tego postanowienia.
Finał śledztwa
Sekwencja zdarzeń była następująca. Najpierw (12 kwietnia) sędzia Agnieszka Domańska z Sądu Okręgowego w Warszawie uchyliła areszt Nowakowi i nakazała wpłacenie mu miliona złotych kaucji. Prokuratura zaskarżyła tę decyzję do Sądu Apelacyjnego w Warszawie. Ten, w osobie sędzi Doroty Radlińskiej (skazała przed laty Nowaka za niewpisanie do oświadczenia majątkowego drogiego zegarka), uznał, że konieczny jest areszt, ale warunkowy, stosowany jedynie w przypadku niewpłacenia kaucji. To istotna różnica proceduralna, ale z punktu widzenia podejrzanego niewielka, bo tak czy inaczej musiał wpłacić milion złotych, żeby pozostać na wolności. To postanowienie zaskarżyła z kolei obrona. Instancją odwoławczą dla sądu apelacyjnego jest trzyosobowy skład tego samego sądu i taki właśnie skład podejmował przed dwoma tygodniami ostateczną decyzję w tej sprawie.
Sędziowie Ewa Gregajtys (przewodnicząca) oraz Ewa Leszczyńska-Furtak i Zbigniew Kapiński uznali, że nie ma wystarczających powodów, by nadal stosować wobec Nowaka areszt tymczasowy. Uzasadnili to między innymi końcowym etapem śledztwa, które prowadzi prokurator Jan Drelewski wraz z agentami Centralnego Biura Antykorupcyjnego. Przed sądem prokurator poinformował, że finalizuje sprawę i zamierza w styczniu przyszłego roku skierować do sądu akt oskarżenia przeciwko Nowakowi. - W sprawie zasadnicze dowody zostały już nie tylko zabezpieczone, ale także zweryfikowane - ocenili sędziowie.
Dodatkowo wskazali również, że od czterech miesięcy, czyli od czasu gdy Nowak przebywa na wolności, nie ingeruje on w śledztwo, nie mataczy i stawia się na każde wezwanie prokuratora.
Sędziowie natomiast zgodzili się z poprzednimi orzeczeniami sądów, że prokuratura uprawdopodobniła, iż Nowak popełnił przestępstwo, co jednak nie przesądza o jego winie.
W uzasadnieniu sąd ocenił, że "materiał dowodowy w postaci obszernej dokumentacji, ale przede wszystkim pozytywnie zweryfikowanych [przez prokuratora - red.] wyjaśnień współpodejrzanych Jacka P. i Dariusza Z. realizuje wymóg dużego prawdopodobieństwa popełnienia przez Sławomira Nowaka zarzuconych mu czynów".
Śledztwo tylko polskie
Sędziowie zgodzili się też z poglądem sędzi Radlińskiej, że wobec powagi zarzutów ciążących na Nowaku, jego szerokich kontaktów na całym świecie "podejrzany mógłby utrudniać postępowanie poprzez ucieczkę lub ukrywanie się". Uznali jednak, że zastosowane w tej sprawie środki (kaucja, dozór, zakazy) wystarczą, by do ucieczki czy ukrywania się nie doszło.
- Jesteśmy bardzo zadowoleni z tego postanowienia. Nowak może odetchnąć, bo prokuratura poruszała słońce, by wrócił za kratki. Obrona będzie się opierać na dowodzeniu jego całkowitej niewinności. Ale na to czas przyjdzie dopiero po rozpoczęciu procesu. Dopiero wtedy przyjdzie czas na podważanie rzekomo wiarygodnych dowodów prokuratury - komentuje bliski współpracownik byłego ministra transportu.
Śledztwo rzeczywiście zbliża się ku finałowi, bo - jak dowiedziała się nieoficjalnie redakcja tvn24.pl - po miesiącach rozważań w kierownictwie prokuratury zapadła formalna decyzja o przejęciu całej sprawy przeciw Nowakowi, czyli także zarzutów stawianych mu przez ukraińską prokuraturę.
To oznacza, że swojego śledztwa wobec Nowaka nie prowadzi już strona ukraińska i będzie on odpowiadał wyłącznie przed polskim sądem. Szczegóły ustaleń ukraińskich śledczych ujawniliśmy na łamach tvn24.pl już w sierpniu ubiegłego roku.
Pożyczki od znajomych
Troje sędziów w swoim postanowieniu z 11 sierpnia rozstrzygnęło także inny ważny spór między obroną Nowaka a prokuraturą. I znów na korzyść obrony.
Chodzi o sprawę miliona złotych poręczenia majątkowego, które w imieniu Nowaka wpłaciła na konto prokuratury jego córka. Prokurator Jan Drelewski odmówił jednak formalnego przyjęcia tych pieniędzy.
- Odmówił wobec stwierdzenia, że środki wpłacone pochodzą ze źródła zakazanego ustawą - tłumaczyła w czerwcu (wówczas wpłacono pieniądze) rzecznik Prokuratury Okręgowej w Warszawie Aleksandra Skrzyniarz.
Rodziny Nowaków, jak informowali jego prawnicy, nie było stać na tak dużą kwotę. Dlatego pożyczyli pieniądze od wielu znajomych, zarejestrowano je w urzędzie skarbowym i opłacono od nich podatek.
Trzyosobowy skład Sądu Apelacyjnego w Warszawie zwrócił uwagę, że odmawiając przyjęcia tych pieniędzy, prokurator powołał się na zmiany w prawie, które weszły w życie w dopiero sześć dni po wpłacie kaucji.
"Wobec zrealizowania wymogu wynikającego z postanowienia sądu [o obowiązku wpłaty miliona złotych poręczenia miliona złotych - red.] prokurator bezpośrednio po wpłacie powinien sporządzić protokół z jego przyjęcia" - napisali sędziowie w uzasadnieniu swojego postanowienia.
Interpretacja "przysporzenia"
Prokuratura, odmawiając przyjęcia poręczenia majątkowego, wyjaśniała, że prawo zakłada "indywidualną finansową odpowiedzialność podejrzanego bądź poręczyciela".
- Wpłacenie poręczenia majątkowego pochodzącego na przykład ze zbiórek osób, zasadę tę przełamuje. Prowadzi do sytuacji, że ani oskarżony, ani osoba składająca poręczenie nie ryzykuje utraty własnych środków, lecz środków, które uzyskała na ten cel od osób trzecich - mówiła dziennikarzom prokurator Skrzyniarz.
Sędziowie Sądu Apelacyjnego w Warszawie ocenili jednak, że pożyczka na poręczenie majątkowe jest w pełni zgodna z prawem i prokurator nie może odmawiać przyjęcia takiego zabezpieczenia.
Wskazali również na kolejne zagrożenia, które mogłyby się pojawić, gdyby przyjąć interpretację prokuratury.
"Wykluczone byłyby poręczenia środków pochodzących ze wspólnoty małżeńskiej, wszak oskarżony jest ich właścicielem jedynie w połowie" - napisali sędziowie.
Uznali również, że prokuratura błędnie tłumaczy pojęcie przysporzenia, o którym mówi znowelizowany na wniosek ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry przepis artykułu 266 Kodeksu postępowania karnego.
Przedmiot poręczenia majątkowego nie może pochodzić z przysporzenia na rzecz oskarżonego albo innej osoby składającej poręczenie dokonanego na ten cel. Sąd albo prokurator może uzależnić przyjęcie przedmiotu poręczenia majątkowego od wykazania przez osobę składającą poręczenie źródła pochodzenia tego przedmiotu.
Sędziowie zwrócili uwagę, że prokuratura posługuje się pojęciem przysporzenia tak, jak rozumie je Kodeks cywilny, co jest błędem.
"Przysporzeniem w ujęciu cywilnym jest wszak nie tylko darowizna, ale również wynagrodzenie za pracę, dochód uzyskiwany z własnej działalności gospodarczej, zapomoga socjalna, kwota uzyskanego kredytu czy pożyczka" - wymienili sędziowie, dodając, że przyjęcie interpretacji prokuratorskiej doprowadziłoby do "jeżeli nie do wykluczenia, to do istotnego ograniczenia [możliwości składania - red.] poręczenia majątkowego".
"Postrzegając powyższy przepis jako element systemu karno-prawnego należy sięgnąć po wykładnię funkcjonalną, rozumiejąc przysporzenie (...) jako przysporzenie wywodzące się z niedozwolonego źródła, a więc czynu zabronionego, choćby o znamionach wykroczenia" - zaznaczyli.
Adwokat Nowaka o kaucji
Teoretycznie, w związku z brakiem formalnego przyjęcia poręczenia majątkowego, córka Nowaka mogłaby się domagać jego zwrotu.
- Po naradzie z klientem nie będziemy domagać się zwrotu poręczenia majątkowego. Mimo trudnej sytuacji finansowej naszym wspólnym celem jest doprowadzenie do jak najszybszego rozpoczęcia procesu, w którym będziemy dowodzić niewinności naszego klienta - deklaruje w rozmowie z tvn24.pl mecenas Joanna Broniszewska.
Zapytaliśmy prokuraturę, czy w związku z oceną sądu zamierza formalnie przyjąć poręczenie majątkowe. Czekamy na odpowiedź.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN24