O tym, czy Sławomir Nowak pozostanie na wolności, czy też wróci za mury aresztu, zdecyduje sędzia Dorota Radlińska, która przed siedmioma laty skazała go za niewpisanie do oświadczeń majątkowych drogiego zegarka – dowiedział się tvn24.pl. Posiedzenie zaplanowano na 2 czerwca.
Sławomir Nowak został zwolniony z aresztu 12 kwietnia. Prokuratura jeszcze tego samego dnia poinformowała, że zaskarży tę decyzję. Po wpłynięciu zażalenia prokuratury do Sądu Apelacyjnego w Warszawie wylosowano sędziego, który je rozpozna. Jak nieoficjalnie dowiedział się tvn24.pl, będzie nim sędzia Dorota Radlińska. Tę informację potwierdziliśmy w biurze prasowym SA.
Zegarek bez kary
Sędzia Dorota Radlińska dziś orzeka w II wydziale karnym Sądu Apelacyjnego w Warszawie. Siedem lat temu była jednak jeszcze sędzią Sądu Rejonowego dla Warszawy-Śródmieścia. Prowadziła wówczas sprawę dotyczącą oświadczeń majątkowych Sławomira Nowaka. W wyroku skazała ówczesnego posła Platformy Obywatelskiej za złożenie pięciu kolejnych fałszywych oświadczeń majątkowych, w których nie ujawnił on zegarka o wartości około 20 tysięcy złotych. Ukarała wtedy wpływowego polityka 20 tysiącami złotych grzywny, nakazała mu również pokrycie kosztów procesu.
- Nie ma najmniejszej wątpliwości że to od posłów, czyli przedstawicieli społeczeństwa, którzy sprawując władze ustawodawczą decydują o prawach i wolnościach, wyznaczają ustawami nakazy, zakazy, wymagać należy, by rozumieli tworzone przez siebie prawo, ale także by się do niego stosowali – mówiła w uzasadnieniu wyroku. - Oskarżony był nie tylko posłem. Był osobą wybraną przez premiera do pełnienia funkcji ministra. Od takiej osoby trzeba wymagać umiejętności czytania i pisania – zaznaczyła.
Nowak tłumaczył, iż nie wpisał zegarka do oświadczeń majątkowych przez roztargnienie i nawał pracy związany z budową autostrad, za którą odpowiadał jako minister transportu.
Po wyroku skazującym zrzekł się mandatu poselskiego.
Sąd Okręgowy w Warszawie, czyli sąd drugiej instancji, po złożonej przez Nowaka apelacji zmienił wyrok wydany przez sędzię Radlińską. Warunkowo, na rok próby, umorzył postępowanie karne wobec Sławomira Nowaka. Nakazał mu wpłatę 5 tys. zł na fundusz pomocy pokrzywdzonym.
- Sąd stwierdził winę posła i ministra, stwierdził, że popełniono przestępstwo, ale nie skazał na karę – tłumaczył wtedy dziennikarzom prokurator Przemysław Nowak, który od początku prowadził śledztwo w sprawie oświadczeń majątkowych.
Taki wyrok oznaczał, że Sławomir Nowak nie zostanie wpisany do rejestru osób skazanych i może kandydować w wyborach parlamentarnych. Ten jednak nie zdecydował się na to.
Prokuratura chce aresztu
Ponad pięć lat później, w lipcu 2020 roku Sławomir Nowak został zatrzymany przez CBA. Prokuratura postawiła mu zarzuty korupcyjne. W związku z nimi spędził w areszcie prawie dziewięć miesięcy. 12 kwietnia 2021 roku, po analizie 100 tomów akt, które zgromadził prowadzący śledztwo prokurator Jan Drelewski wraz z agentami Centralnego Biura Antykorupcyjnego, sąd zdecydował o uchyleniu aresztu.
Z uzasadnienia decyzji Sądu Okręgowego w Warszawie wynika, że sąd ocenił ryzyko utrudniania śledztwa przez Nowaka jako niewielkie. Jak informowaliśmy na tvn24.pl, kolejnych 33 świadków przesłuchanych przez prokuraturę i CBA składało korzystne dla Nowaka zeznania. Dlatego też sąd ocenił, że nielogiczne byłoby wpływanie przez byłego ministra na świadków. Podobnie za niewielkie sąd ocenił ryzyko ucieczki i ukrywania się przez Nowaka. Jednocześnie uznał, że wciąż istnieje prawdopodobieństwo, iż Nowak popełnił przestępstwa, które zarzuca mu prokuratura, jednak nie ma możliwości wpływać na dowody, które o tym świadczą, bo to m.in. dowody zdobyte na skutek tzw. kontroli operacyjnej, czyli podsłuchanych rozmów czy zapisów wiadomości z komunikatorów.
Prokuratura zaskarżyła decyzję sądu o uchyleniu aresztu. Jeszcze tego samego dnia, kiedy zapadło sądowe orzeczenie, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Warszawie napisała w komunikacie: "Decyzja sądu stwarza bardzo duże zagrożenie dla prawidłowego biegu postępowania przede wszystkim poprzez stworzenie podejrzanemu możliwości ucieczki z kraju, a także umożliwienie mu mataczenia. Ryzyko ucieczki Sławomira N. jest niezwykle duże z powodu bardzo wysokiego zagrożenia karą popełnionych przez niego czynów, wynoszącego nawet do 20 lat pozbawienia wolności i jego niewątpliwych kontaktów międzynarodowych, które wynikają z treści ogłoszonych mu zarzutów. Wyjście z aresztu umożliwi mu również wpływanie na nowych świadków, których prokuratura będzie przesłuchiwać, a także na współpodejrzanych, z którymi Sławomir N. będzie konfrontowany".
Adwokat Nowaka, mec. Joanna Broniszewska od początku przekonuje, że jej klient jest niewinny.
O tym, czy Sławomir Nowak pozostanie na wolności, czy też wróci za mury aresztu, zdecyduje teraz sędzia Dorota Radlińska. Posiedzenie wyznaczono na 2 czerwca.
Po wyjściu na wolność Nowak ma zakaz opuszczania kraju, musi co tydzień podpisywać dozór na komisariacie policji. Sąd nakazał mu też zapłatę miliona złotych kaucji. Ten ostatni obowiązek został jednak wstrzymany do czasu rozstrzygnięcia zażalenia prokuratury, czyli do czasu podjęcia decyzji przez sędzię Radlińską.
Zarzuty
Prokurator zarzuca Nowakowi kierowanie zorganizowaną grupą przestępczą i przyjmowanie korzyści majątkowych. Zarzuty są efektem śledztwa, które zainicjowała jeszcze w 2016 roku polska prokuratura, a następnie zwróciła się o pomoc prawną do ukraińskiej. Dotyczą one lat, kiedy były minister transportu kierował ukraińskim Ukrawtodorem, czyli odpowiednikiem polskiej Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad.
W tvn24.pl szczegółowo relacjonowaliśmy, co ustaliło polskie CBA i ukraiński odpowiednik tej służby, czyli NABU, w ramach wspólnej grupy śledczej. Dlatego też polski prokurator ogłosił byłemu ministrowi transportu również zarzuty sformułowane przez ukraińskiego prokuratora.
W kolejnym etapie śledztwa prokuratorzy zdecydowali o zatrzymaniu trzech znanych menadżerów z największych spółek skarbu państwa: Dariusza K., prezesa Orlenu w latach 2008-2015, Wojciecha T., byłego wiceprezesa PGE i Energi, oraz Leszka T., który zdaniem prokuratury pośredniczył w przekazywaniu Nowakowi łapówek od Dariusza K. i Wojciecha T.
Według ustaleń prokuratury, jak już informowaliśmy, każdego miesiąca Dariusz K. miał przekazywać Nowakowi 3,5 tysiąca złotych w podzięce za pomoc w objęciu stanowiska prezesa Orlenu.
Sąd nie zgodził się na aresztowanie Dariusza K. i Leszka K., wyznaczając im kaucje. W przypadku trzeciego z zatrzymanych, Wojciecha T., zastosował areszt warunkowy, czyli zgodził się na to, by T. wyszedł na wolność po wpłaceniu kaucji.
W połowie września ubiegłego roku CBA ujawniło, że w dwóch mieszkaniach agenci znaleźli ponad 4 miliony złotych w różnych walutach. CBA przesądziło, że gotówka należy do Sławomira Nowaka, choć ujawniono je w dwóch mieszkaniach należących do innej osoby. Jak niedawno informowaliśmy na tvn24.pl, badania daktyloskopijne oraz śladów DNA nie wykazały, by Nowak miał kontakt z gotówką ani kopertami, w której się znajdowała.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN24