Prokurator zignorował prośbę obrony Sławomira Nowaka o udział w przesłuchaniu byłego ministra sportu - dowiedział się tvn24.pl. To kolejny przypadek, gdy prokuratura w głośnych śledztwach nie dopuszcza adwokatów do czynności dowodowych.
Mecenas Joanna Broniszewska, obrończyni podejrzanego o przestępstwa korupcyjne Sławomira Nowaka, pojawiła się w budynku Prokuratury Okręgowej w Warszawie we wtorek, około godziny 10 rano. Na wejście do prokuratora czekał już wezwany przez śledczego świadek - były minister sportu.
Pracownicy ochrony wpisali do księgi wejść i wyjść obydwa nazwiska, świadka i adwokatki. Dla nich to rutynowe zachowanie, każdego dnia w gmachu prokuratury pojawiają się adwokaci, którzy biorą udział w przesłuchaniach świadków.
- Ochrona, przy mnie, przekazała przez telefon prokuratorowi, że jest już świadek i mecenas, który chce wziąć udział w czynności. Wpuszczono tylko świadka. Ku mojemu zdumieniu prokuratorzy przestali odbierać telefony, tak prowadzący śledztwo, jak jego bezpośredni przełożony - relacjonuje w rozmowie z tvn24.pl mec. Broniszewska.
Decyzja o zignorowaniu
Procedura karna daje obrońcom podejrzanych (a także pełnomocnikom pokrzywdzonych) prawo do udziału w niektórych czynnościach śledztwa, jeśli o to wnoszą.
Strony, a obrońcę lub pełnomocnika, gdy są już w sprawie ustanowieni, należy na żądanie dopuścić do udziału w innych czynnościach śledztwa.
Ten sam przepis pozwala prokuratorowi zablokować udział obrońcy w takiej czynności, gdy może zostać narażony "ważny interes śledztwa". Taka odmowa powinna jednak zostać wydana w formie prokuratorskiego postanowienia. W tym przypadku prowadzący śledztwo przeciwko Nowakowi prokurator Jan Drelewski nie podjął formalnej decyzji.
- Prokurator podjął za to decyzję o zignorowaniu mojej obecności. W swojej praktyce pierwszy raz spotkałam się z takim postępowaniem prokuratora. Jakby się mnie przestraszył - mówi mecenas Broniszewska.
Poprosiliśmy o wyjaśnienie sytuacji rzecznik Prokuratury Okręgowej w Warszawie. - Informuję, że wiedzę o terminie przesłuchania świadka posiadał jedynie świadek oraz prokurator prowadzący czynności. Do obrońcy nie było kierowane zawiadomienie [o czynności przesłuchania - red.] albowiem przed wyznaczeniem terminu nie składano wniosku o dopuszczenie do zaplanowanej czynności. Wniosek, który obrońca złożył w dniu czynności, prokurator otrzymał już po przeprowadzeniu przesłuchania - przekazała nam prokurator Aleksandra Skrzyniarz.
Przepisy nie wskazują, z jakim wyprzedzeniem obrońca powinien złożyć wniosek. Nie wspominają również o formie, w jakiej ma to być zrobione, czy poprzez pismo, mailem, czy przez telefon.
- Nie mam obowiązku także wyjaśniać, skąd wiedziałam o przesłuchaniu - mówi mecenas Broniszewska.
Prawo zobowiązuje jedynie prokuratora do wydania na piśmie decyzji, jeśli jest ona odmowna.
Przesłuchanie byłego ministra sportu nie trwało nawet godziny.
Wypadek premier Szydło
To kolejny przypadek, gdy w głośnych sprawach prokuratorzy utrudniają obrońcom właśnie w ten sposób udział w czynnościach dowodowych. Tak było m.in. w postępowaniu dotyczącym wypadku limuzyny Biura Ochrony Rządu (poprzednika Służby Ochrony Państwa), która przewoziła ówczesną premier Beatę Szydło.
Przypomnijmy, że podejrzanym o spowodowanie wypadku, do którego doszło 10 lutego 2017 roku, był 21-letni kierowca fiata seicento. Śledczy z Prokuratury Okręgowej w Krakowie nie poinformowali jego obrońcy o przesłuchaniu samej premier Beaty Szydło, następnie o przesłuchaniu kolejnych dziewięciu świadków, w tym oficera Biura Ochrony Rządu.
- O przesłuchaniu tej grupy świadków dowiedziałem się dopiero z komunikatu na stronie prokuratury, choć ma ona obowiązek, by zawiadomić strony - mówił wówczas dziennikarzom OKO.press mecenas Władysław Pociej.
W tym przypadku prokuratorzy przyjęli taką interpretację przepisów, że obrońca musi dokładnie wskazać "czynność procesową", w której chce brać udział. Czyli, że musi zgłosić wniosek zawierający na przykład imię i nazwisko świadka.
Sprawa Roberta Lewandowskiego
Podobnie postąpili śledczy z Prokuratury Regionalnej w Warszawie, którzy uniemożliwili udział w przesłuchaniu Roberta Lewandowskiego obrońcom Cezarego Kucharskiego, byłego menadżera piłkarza.
Przypomnijmy, że gwiazda piłkarskiej reprezentacji Polski toczy ze swoim byłym agentem spór o rozliczenie wspólnych interesów.
W pewnym momencie doszło do ich spotkania w warszawskiej restauracji Baczyński, której przebieg nagrał piłkarz Bayernu. Następnie złożył on zawiadomienie do prokuratury, został przesłuchany podczas zgromadzenia kadry, a trzynaście dni później śledczy przedstawili zarzuty karne Kucharskiemu.
Prokuratura oceniła, że agent piłkarski i były poseł PO na spotkaniu w restauracji używał wobec Roberta Lewandowskiego "gróźb karalnych". Obrona Kucharskiego od początku zabiegała o kolejne przesłuchanie piłkarza, składając w tej sprawie pisemne wnioski. Adwokaci oceniali, że Lewandowski nie odpowiedział na wiele kluczowych z ich punktu widzenia pytań, np. dlaczego nie dostarczył do prokuratury telefonu, na którym nagrywał swoją rozmowę z Kucharskim.
Do kolejnego przesłuchania piłkarza doszło w lutym tego roku.
Choć w tym przypadku obrońcy składali precyzyjny wniosek, w jakiej czynności śledztwa chcą brać udział, to prokuratura im tego odmówiła. Co więcej, obrońcy dowiedzieli się o przesłuchaniu już po jego zakończeniu.
- Został on [Robert Lewandowski -red.] przesłuchany na okoliczności, które nie są objęte zarzutem ogłoszonym Cezaremu Kucharskiemu, ale mający z nim pośredni związek. Z uwagi na zakres okoliczności, których dotyczyło przesłuchanie oraz potrzebę zabezpieczenia prawidłowego toku dalszych czynności w śledztwie, przesłuchanie odbyło się bez obrońców podejrzanego - przekazał wtedy dziennikarzom rzecznik prasowy Prokuratury Regionalnej w Warszawie Marcin Saduś.
Obrońcy Kucharskiego, mecenasi Krzysztof Ways i Oskar Sitek, zaskarżyli to działanie prokuratury. Ich zażalenia odrzucił jednak oskarżyciel. Dlatego zażalenie trafiło do Sądu Rejonowego dla Warszawy Śródmieścia, gdzie od marca czeka na rozpatrzenie przez sędziego.
Źródło: tvn24.pl