To, że ktoś wydaje decyzję, która jest jedyną możliwą, nie znaczy, że został poprawnie wyświęcony na sędziego – powiedział w TVN24 profesor Marcin Matczak, który odniósł się do orzeczenia nieuznawanej przez Sąd Najwyższy i TSUE Izby Dyscyplinarnej w sprawie sędziego Igora Tulei. Wyraził przypuszczenie, że "coś tam się dzieje w Izbie Dyscyplinarnej". - Tam się zaczynają bardzo duże kłótnie – ocenił.
Nieuznawana przez Sąd Najwyższy i TSUE Izba Dyscyplinarna SN nie wyraziła w czwartek zgody na zatrzymanie i przymusowe doprowadzenie do prokuratury warszawskiego sędziego Igora Tulei w celu postawienia mu zarzutów dotyczących ujawnienia tajemnicy ze śledztwa. Orzeczenie to jest nieprawomocne. Prokuratura zapowiedziała, że złoży zażalenie na decyzję izby.
Do decyzji izby odniósł się w TVN24 profesor nauk społecznych Marcin Matczak z Wydziału Prawa i Administracji Uniwersytetu Warszawskiego. Jak mówił, "nie ma problemu z tym orzeczeniem, bo to nie jest orzeczenie". - Cieszę się, że pan sędzia Tuleya nie został zaatakowany przez swoje własne państwo, że nadal jest wolnym człowiekiem, bo gdyby to się zdarzyło, to byłoby największe świadectwo naszego upadku – stwierdził.
W ocenie Matczaka "sędzia Tuleya daje nam wszystkim przykład". - Uczynił ze swojego życia metaforę, sobą mówi, jak tragiczne jest państwo, które atakuje swojego własnego sędziego – dodał.
Matczak: to, że ktoś wydaje decyzję, która jest jedyną możliwą, nie znaczy, że został poprawnie wyświęcony na sędziego
Odnosząc się do tego, co wydarzyło się w czwartek w Izbie Dyscyplinarnej, Matczak przywołał przykład z filmu "Boże Ciało" w reżyserii Jana Komasy. - To, że ktoś mówi ładne i mądre kazania nie znaczy, że został poprawnie wyświęcony na księdza. To samo dotyczy Izby Dyscyplinarnej. To, że ktoś wydaje decyzję, która jest jedyną możliwą i dzięki temu jest ona dobra, nie znaczy, że został poprawnie wyświęcony na sędziego – kontynuował.
- Izba Dyscyplinarna nie jest sądem – podkreślił.
"Coś tam się dzieje w Izbie Dyscyplinarnej"
Matczak ocenił, że "coś tam się dzieje w Izbie Dyscyplinarnej". - Tam się zaczynają bardzo duże kłótnie, jak sądzę, bo ten cały wywód na temat jawności i tajności posiedzeń, moim zdaniem, nie dotyczył tego, co toczyło się przed Izbą Dyscyplinarną, tylko był tłumaczeniem tego, co sam zrobił Igor Tuleya – komentował.
- Jedni ludzie w Izbie mówią: jest uprawdopodobnienie popełnienia przestępstwa, uchylamy mu immunitet, a teraz inni mówią: nie, nie, nie jest ono uprawdopodobnione – dodał.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24