Premier Mateusz Morawiecki, zapytany na konferencji w Pyrzowicach o doniesienia w sprawie wiceministra sportu Łukasza Mejzy, którego firma miała obiecywała leczyć ciężko chorych metodą, która nie ma medycznego potwierdzenia, powiedział, że "sytuacja na pewno będzie teraz przedmiotem bardzo szczegółowych wyjaśnień". Minister sportu Kamil Bortniczuk, którego Mejza jest zastępcą, ocenił, że doniesienia medialne traktuje "w kategoriach bardzo wyraźnego ataku skierowanego na tego konkretnie polityka". Poseł PiS z kolei, były sekretarz stanu w MSiWA Sylwester Tułajew zaznaczył, że od kilku dni "wyczekuje stanowczych decyzji" w sprawie Mejzy.
W środę Wirtualna Polska napisała, że firma wiceministra sportu i turystyki Łukasza Mejzy obiecywała leczyć osoby zmagające się z nieuleczalnymi chorobami. Mejza miał osobiście przekonywać rodziców chorych dzieci, że terapia jego firmy je wyleczy - cena wyjściowa wynosiła 80 tysięcy dolarów. Metoda, którą zachwalał Mejza, nie ma medycznego potwierdzenia. Wiceminister zapowiedział, że artykuł WP "będzie przedmiotem postępowań sądowych".
W poniedziałek Wirtualna Polska opublikowała kolejny tekst, w którym zebrała historie osób, które miały kontakt z Vinci NeoClinic i były namawiane na niesprawdzoną terapię. "Wszyscy pokazują nam e-maile, zapisy rozmów lub telefonów od ludzi z firmy Vinci NeoClinic. W okresie, którego dotyczą ich historie, Łukasz Mejza był prezesem i właścicielem tej firmy" - pisze WP.
Premier o sprawie Mejzy: sytuacja będzie przedmiotem bardzo szczegółowych wyjaśnień
O tę sprawę został zapytany premier Morawiecki.
- Sytuacja na pewno będzie teraz przedmiotem bardzo szczegółowych wyjaśnień, związanych z weryfikacją tego, co zostało podane i sprawdzeniem, czy są to fakty, czy są to manipulacje - powiedział szef rządu.
Bortniczuk: w mojej ocenie wyjaśnienia Mejzy są wiarygodne
To samo pytanie zostało zadane także ministrowi sportu Kamilowi Bortniczukowi, przedstawicielowi Partii Republikańskiej.
- Doniesienia medialne oceniam w kategoriach bardzo wyraźnego ataku skireowanego na tego konkretnie polityka. Poprosiłem wiceministra Mejzę o wyjaśnienie i w mojej ocenie te wyjaśnienia są wiarygodne - powiedział.
Zdaniem ministra "nie możemy mówić w żadnym wypadku o złamaniu prawa". - Możemy mówić o wartościach moralnych, że być może część tych chorych ludzi uzyskało nieuzasadnioną nadzieję na wyleczenie. Z tego co wiem, to pan minister Mejza jest świadomy tego, że popełnił błąd, podkreśla, że działał w dobrej wierze. Prowadził działalność w okresie, kiedy sam był przekonany przez jednego z kolegów, który został dzięki tej metodzie wyleczony z jakiejś trudnej, rzadkiej choroby - kontynuował.
- Zresztą minister Mejza sam zgłaszał się do lekarzy z prośbą o potwierdzenie skuteczności tej metody (...). W momencie, kiedy od lekarzy zaczęły spływać negatywne podejścia do medycyny, która jest proponowana, to się z tej działalności wycofał. Taka jest moja wiedza, którą powziąłem od ministra Mejzy. Jeżeli ona się potwierdzi, to w tych okolicznościach nie widzę żadnej potrzeby, aby podejmować jakiekolwiek kroki polityczne w odniesieniu do pana ministra i z tego, co wiem, zarówno kierownictwo Partii Republikańskiej, jak i rządu, jak i Zjednoczonej Prawicy, również o takie kroki w stosunku do ministra Mejzy, przynajmniej do mnie, nie występowało - powiedział Bortniczuk.
Tułajew: jestem przerażony tym, co czytam
Były wiceminister MSWiA, poseł Sylwester Tułajew (PiS) przyznał, że jest "przerażony" kolejnymi publikacjami na temat Mejzy. "Od 5 dni wyczekuję stanowczych decyzji - dymisji, przynajmniej do czasu wyjaśnienia sprawy!" - napisał.
W ubiegłym tygodniu Tułajew zauważył, że "standardy jakie muszą obowiązywać w polskiej polityce są jasne i przejrzyste".
Justyna Dobrosz-Oracz: jak słyszę, że służby specjalne teraz sprawdzą posła, to mnie ogarnia pusty śmiech
Sprawę Mejzy komentowała także zajmująca się kwestią jego oświadczeń majątkowych dziennikarka "Gazety Wyborczej" Justyna Dobrosz-Oracz.
- Jak słyszę, że służby specjalne teraz sprawdzą posła, to mnie ogarnia pusty śmiech. Pan poseł politycznie podejrzany był już długo, długo wcześniej. Latem opisywałam kwestię dotyczącą jego oświadczenia majątkowego, bardzo długo nie chciał go złożyć. Szef klubu PiS rozkładał wtedy ręce, mówił, co prawda, że to dziwne i podejrzane, ale że jest luka w prawie i posła nie można (do tego - red.) zmusić - powiedziała.
- W końcu, po serii artykułów, pan poseł złożył oświadczenie, ale zastosował fortel, z tego dokumentu niewiele wynika. Dlatego, że on z uporem maniaka podaje stan swoich zgromadzonych oszczędności, nieruchomości a także kredytów na 16 marca, czyli w dniu, kiedy został zaprzysiężony (jako poseł - red.), a więc nie możemy sprawdzić jak przyrastał jego majątek, jest to bardzo trudne. I to wcale mu nie przeszkodziło, on awansował. W październiku został wiceministrem sportu, niezależnie od tych wątpliwości i od tych apeli, które kierowano pod adresem Prawa i Sprawiedliwości w sprawie Łukasza Mejzy - dodała.
Źródło: TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24