Jak ustalił tvn24.pl, prokuratura dysponuje niepotwierdzoną informacją, że nie żyje Andrzej I., właściciel niewielkiej firmy handlującej bronią, który na zlecenie rządu miał w trakcie pandemii dostarczyć respiratory. Wiedzę na ten temat ma także policja. Mężczyzna pod koniec 2020 roku spokojnie wyjechał z kraju, choć z zamówionych 1200 urządzeń dostarczył tylko 200, a Ministerstwo Zdrowia straciło na interesach z nim około 50 milionów złotych.
Nieoficjalne informacje o śmierci "handlarza bronią" krążą w przestrzeni publicznej od kilku tygodni. Potwierdza to tvn24.pl prokurator Karol Blajerski, rzecznik Prokuratury Regionalnej w Lublinie, która w marcu tego roku wystawiła list gończy za Andrzejem I.
Dysponujemy niepotwierdzoną informacją o śmierci Andrzeja I. Z tego względu podjęto działania służące urzędowemu stwierdzeniu tej okoliczności
Według nieoficjalnych informacji tvn24.pl, ta "niepotwierdzona informacja" to akt zgonu wystawiony w stolicy Albanii - Tiranie. Z naszych ustaleń wynika, że jak sprawdziła prokuratura, rodzina i bliscy już 15 lipca wzięli udział w ceremonii pogrzebowej. Pochowali urnę, gdyż Andrzeja I. miano skremować jeszcze w Albanii.
Informacje na ten temat zbierała i weryfikowała także policja, która formalnie odpowiada za poszukiwania osób, za którymi wystawiono listy gończe.
- Fakt śmierci potwierdziliśmy swoimi kanałami, bezpośrednio w Albanii oraz za pośrednictwem Europolu - usłyszeliśmy w Komendzie Głównej Policji od oficera proszącego o zachowanie anonimowości.
Policjant, z którym rozmawialiśmy, nie ma wątpliwości co do prawdziwości informacji o śmierci poszukiwanego 71-latka.
- Dlatego wystąpiliśmy już formalnie do prokuratury o odwołanie poszukiwań - przekazał nasz rozmówca.
Jak podaje we wtorek Wirtualna Polska, komunikat w tej sprawie wydała albańska policja. Według WP poinformowano w nim, że 20 czerwca na bulwarze Bajram Curri w Tiranie znaleziono ciało polskiego obywatela o inicjałach A.I. Zwłoki miały znajdować się w wynajętym mieszkaniu. "Na podstawie wstępnego badania nie znaleziono żadnych śladów przemocy. Zespół śledczy jest na miejscu i pracuje nad wyjaśnieniem okoliczności zdarzenia" – cytuje komunikat albańskiej policji WP.
Samego Andrzeja I. polska policja nie poszukiwała intensywnie, jak to opisaliśmy w maju. Nie było go na publicznie dostępnej liście osób poszukiwanych - choć w tym samym czasie można było w serwisie prowadzonym przez komendę główną znaleźć dwóch mężczyzn o tym samym nazwisku. Ich obecność tam nie była jednak związana z kilkudziesięciomilionowymi defraudacjami, a jedynie zaległościami alimentacyjnymi.
- Zespoły poszukiwań celowych nie otrzymały poleceń, by sprawę traktować priorytetowo. Po prawdzie to nie szukał go nikt - przyznają nasi rozmówcy z Komendy Głównej Policji.
Wyjechał bez problemów
Wiadomo, że Andrzej I. wyjechał z kraju 9 grudnia 2020 roku. Jeszcze sześć dni wcześniej wystawił fakturę za dostawę respiratorów KGHM, opiewającą na kwotę kilkunastu milionów złotych.
Sam list gończy za nim lubelska prokuratura regionalna wystawiła dopiero kilkanaście miesięcy później, w marcu tego roku.
- To jest państwo na niby. PiS udawało, że ściga handlarza. List gończy wystawiono po kilkunastu miesiącach od jego ucieczki z kraju. Wszystko wskazuje, że miał parasol ochronny w kraju i za granicą. W tym czasie skompromitowani ministrowie, czasowo wycofani, ostentacyjnie wrócili do rządu. Czy śledczym przyświecał jeden cel: byleby nie złapać, nie przesłuchać i nie postawić zarzutów? Pozór i kompromitacja – komentuje poseł Michał Szczerba, który wraz z posłem Dariuszem Jońskim prowadzą swoje śledztwo w sprawie interesów Andrzeja I.
Bezużyteczne respiratory
Przypomnijmy, że właściciel niewielkiej firmy o nazwie E&K, która od 1993 handlowała bronią, zobowiązał się dostarczyć 1241 respiratorów za 250 milionów złotych. Do magazynów Ministerstwa Zdrowia trafiło jednak tylko 200 urządzeń.
Posłowie Michał Szczerba i Dariusz Joński odkryli, że niemal żadne z nich nie trafiło do szpitali, by pomagać w oddychaniu pacjentom kolejnych fal pandemii.
Respiratory m.in. nie miały ważnych przeglądów i gwarancji, a wiele było po prostu niekompletnych. Co więcej, jak wynika z raportów Najwyższej Izby Kontroli, resort zdrowia przepłacał za respiratory przynajmniej dwukrotnie. Inspektorzy odkryli, że w tym samym czasie urządzenia były dostępne taniej, u legalnych przedstawicieli producentów.
Maile z kulisami
Nowe światło na kulisy interesów z Andrzejem I. rzucają maile, które przez nieznanych sprawców zostały wykradzione z prywatnej skrzynki szefa kancelarii premiera Michała Dworczyka - co w szczegółach opisaliśmy w maju tego roku.
Pod koniec maja opublikowano wymianę maili dotyczących zakupów respiratorów, maseczek i kombinezonów ochronnych. W korespondencji brali aktywny udział premier Mateusz Morawiecki, ówczesny wiceminister zdrowia Janusz Cieszyński i prezes miedziowego giganta KGHM Marcin Chludziński.
"Poniżej oferta od Pana Andrzeja I. Dziękuję Marcin za namiary" - miał napisać 6 kwietnia Cieszyński, który nadzorował wtedy zakupy związane z COVID-19.
Wiceministrowi odpowiedział prezes KGHM: "Proszę. My działamy z tymi bellavista (rodzaj respiratorów - red.) które sobie wcześniej potwierdziliśmy. Te chińskie są o tyle ciekawe, że mają koncentrator tlenu".
Całość wątku skwitował krótkim "OK" premier Mateusz Morawiecki.
To kolejny dowód, że premier wiedział i akceptował jako dostawcę respiratorów Andrzeja I.
- Ludzie umierali, bo nie było respiratorów. A oni w tym czasie robili swoje interesy. Poraża ta bezczelność, zachłanność i bezkarność – uważa poseł Michał Szczerba.
Firma z rekomendacją Agencji Wywiadu
Umowę z firmą Andrzeja I. - już w osiem dni po cytowanej wymianie maili - podpisał wiceminister Janusz Cieszyński. A księgowi jego resortu natychmiast przelali zaliczkę na konta E&K. Dokładnie 35 milionów euro, czyli ówczesne 161 milionów złotych.
Jak wynika z dziennikarskich śledztw, lubelski handlarz bronią nigdy wcześniej nie zajmował się sprzętem medycznym. Koncentrował się na branży lotniczej, specjalizując się m.in. w organizacji transportów z trudno dostępnych miejsc, jak np. Afganistan. Wojciech Czuchnowski z "Gazety Wyborczej" odkrył, że teczka I. w Instytucie Pamięci Narodowej znajduje się w zbiorze zastrzeżonym, co może oznaczać, że rozpoczął współpracę jeszcze z PRL-owskimi służbami. Nieujawniane są głównie teczki osób, które kontynuowały współpracę już po roku 1989. Prowadząc swoją firmę miał następnie kilka konfliktów z prawem, jego interesy prześwietlali prokuratorzy.
- Przedstawiona przez niego (Andrzeja I. - red) oferta została pozytywnie zweryfikowana przez Centralne Biuro Antykorupcyjne. Oferent znajdował się na liście rekomendowanych dostawców przez Agencję Wywiadu spółkom Skarbu Państwa - tak sam wiceminister Cieszyński wyjaśniał podczas przesłuchania w Najwyższej Izbie Kontroli.
Pośpiech w podpisywaniu umowy Cieszyński tłumaczył inspektorom w ten sposób: "sytuacja epidemiczna i doświadczenie poprzednich tygodni wskazywało, że w przypadku ofert zakupu respiratorów decyzje należało podejmować natychmiast, ponieważ oferty znikały z rynku w ekspresowym tempie".
Jednak w swoich kontrolach ten argument podważyli NIK-owcy, dowodząc, że respiratory były dostępne u legalnych przedstawicieli producentów, nawet dwukrotnie taniej niż zapłacono Andrzejowi I. Dlatego NIK złożyła w sumie trzy zawiadomienia do prokuratur w sprawie transakcji zakupu respiratorów.
Hamulec resortu
W związku z tym, że E&K nie wywiązało się z zawartych umów i nie dostarczyło 1041 respiratorów, resort zdrowia w lipcu 2020 roku zaczął się domagać zwrotu przedpłaconych środków, powiększonych o kary od Andrzeja I.
Jak jednak odkryli posłowie Michał Szczerba i Dariusz Joński, na kolejne trzy miesiące zamroził te działania sam Janusz Cieszyński, o czym szczegółowo informowaliśmy w grudniu ubiegłego roku.
Dziennikarze tvn24.pl zdobyli wtedy oficjalne potwierdzenie Prokuratorii Generalnej, że 10 lipca 2020 roku resort zwrócił się do tej dbającej o majątek państwa instytucji, by przygotowała wniosek o "wszczęcie sprawy cywilnej o zapłatę przeciwko spółce E&K". Było to wkrótce po 30 czerwca, gdy minął ostateczny termin realizacji umowy przez spółkę.
Postępowanie nie zostało wszczęte wobec wycofania tego wniosku przez Ministerstwo Zdrowia 27 lipca - powiedział nam wtedy rzecznik prokuratorii mecenas Bartosz Swatek.
- Podejrzewamy, że ten czas został darowany handlarzowi bronią, by wyprowadził i skutecznie ulokował pieniądze, które otrzymał w zaliczce. W tym czasie mógł też dokończyć swoje interesy ze państwowymi spółkami - komentuje poseł Dariusz Joński.
Ostatecznie wniosek do Prokuratorii Generalnej został wysłany z resortu dokładnie 31 października, już po odejściu ministra Łukasza Szumowskiego i wiceministra Janusza Cieszyńskiego. Następnie sprawa trafiła do sądu 3 listopada i wkrótce potem swoje działania rozpoczęli komornicy. Do dziś firma Andrzeja I. winna jest Skarbowi Państwa około 50 milionów złotych - na kwotę składają się niezwrócone zaliczki, kary umowne i odsetki, a także należności w podatku VAT - a kolejne licytacje komornicze sprowadzonych przez niego respiratorów nie przynoszą skutku.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock