Sprawa handlarza respiratorami. Reporter TVN24 w Tiranie: rozmawiałem z dziennikarzem śledczym. Według niego polskie służby nie interesowały się mężczyzną

Tirana
Sprawa handlarza respiratorami. Relacja reportera TVN24 z Tirany
Źródło: TVN24

Kolejne pytania o działania służb w sprawie handlarza bronią, który w trakcie pandemii COVID-19 nie dostarczył tysiąca respiratorów zamówionych przez polski rząd. Okoliczności związane z jego śmiercią sprawdza w Tiranie reporter TVN24 Sebastian Napieraj. Jak relacjonował, rozmawiał z Vladimirem Karajem, dziennikarzem śledczym z Balkan Investigative Reporting Network, który przekazał, że polskie służby - zarówno policja, jak i prokuratura - mężczyzną nie interesowały się nie tylko za jego życia w Tiranie, ale też po jego śmierci.

Portal tvn24.pl ustalił i informował, że prokuratura dysponuje niepotwierdzoną informacją, że nie żyje właściciel niewielkiej firmy handlującej bronią, który na zlecenie rządu miał w trakcie pandemii COVID-19 dostarczyć respiratory. Mężczyzna pod koniec 2020 roku spokojnie wyjechał z kraju, choć z zamówionych 1200 urządzeń dostarczył tylko 200, a Ministerstwo Zdrowia straciło na interesach z nim około 50 milionów złotych.

CZYTAJ: Śmierć Andrzeja I. Kremacja miała miejsce w Polsce, nie w Albanii

We wtorek "Gazeta Wyborcza" napisała, że handlarz "miał spółkę z byłym szefem albańskiego wywiadu wojskowego i w ogóle się nie ukrywał". "Choć handlarz był winny polskiemu państwu miliony, to po jego nagłej śmierci w Tiranie z tamtejszą prokuraturą polskie służby się nie kontaktowały" - wskazano w tekście "Wyborczej". Według gazety, 71-letni mężczyzna mieszkał w stolicy Albanii od grudnia.

Reporter TVN24 w Tiranie: według albańskiego dziennikarza śledczego szczegółowy raport po autopsji mamy poznać w sierpniu

Okoliczności związane ze śmiercią handlarza bronią sprawdza reporter TVN24 Sebastian Napieraj, który jest w stolicy Albanii. Jak mówił na antenie TVN24 wydaje się, że polskie służby - policja i prokuratura - w ogóle mężczyzny w Tiranie nie szukały.

Napieraj relacjonował, że mężczyzna żył w centrum miasta, przy głównym deptaku. Dodał, że miał wynajęte mieszkanie, w którym zarejestrował działającą jawnie firmę.

Wysłannik TVN24 mówił, że rozmawiał z Vladimirem Karajem, dziennikarzem śledczym z Balkan Investigative Reporting Network, który przekazał, że polskie służby - zarówno policja, jak i prokuratura - handlarzem bronią nie interesowały się nie tylko za jego życia w Albanii, ale też po jego śmierci.

zielinski
Robert Zieliński o sprawie handlarza bronią: sekwencja zdarzeń przynajmniej ośmiesza służby państwa, jeżeli nie jest pewnego rodzaju spiskiem
Źródło: TVN24

Odnosząc się do śmierci mężczyzny, Napieraj powiedział, że albańskie służby podkreślają, że dla nich to jest rutynowa sprawa, że wszystko wskazuje, że był to zawał. - Ciało znaleziono w mieszkaniu. Było ono zamknięte od środka. Weszli tam strażacy po drabinie przez okno - relacjonował.

Dodał, że mieszkanie znajdowało się na pierwszym piętrze. - Szczegółowy raport po autopsji mamy poznać w sierpniu. Tak usłyszałem ze strony dziennikarza śledczego - powiedział Napieraj. Dodał, że albańskie służby uważają, że do śmierci handlarza nie przyczyniły się osoby trzecie.

CZYTAJ RÓWNIEŻ: Śmierć handlarza bronią. "Scenariusz filmu sensacyjnego" czy "rutynowa sprawa"?

Wyjechał z kraju bez problemów

Oficjalnie wiadomo, że Andrzej I. wyjechał z Polski 9 grudnia 2020 roku. Mógł to zrobić zgodnie z prawem, gdyż sąd wystawił na wniosek lubelskiej prokuratury list gończy dopiero w marcu tego roku. Jak informowaliśmy wcześniej, poszukiwania Andrzeja I. nie były intensywne. Listu gończego za nim nie opublikowano nawet w oficjalnym serwisie policji z osobami poszukiwanymi. Choć w tym samym czasie można było znaleźć dwie osoby o takim samym nazwisku jak "handlarz bronią", które tropiono za niepłacenie alimentów.

Czytaj także: Śmierć handlarza bronią. Michał Kokot: żadna polska instytucja nie pytała o niego, gdy mieszkał w Tiranie

Ekspresowa umowa i zaliczka

Na mocy umowy zawartej z Ministerstwem Zdrowia w kwietniu 2020 roku Andrzej I. miał dostarczyć 1241 respiratorów. Resort natychmiast przelał na konta niewielkiej firmy "E&K", specjalizującej się w obrocie bronią oraz organizacją transportów z trudno dostępnych regionów świata, zaliczkę w kwocie 35 milionów euro.

Ostatecznie Andrzej I. nie wywiązał się z umowy: nie dostarczył tysiąca respiratorów, nie rozliczył z niemal 50 milionów złotych. Na tę sumę składają się niezwrócone zaliczki, kary umowne i odsetki.

TVN24 HD
Dowiedz się więcej:

TVN24 HD

Czytaj także: