Chcemy zmieniać polską szkolę, ale nie chcemy jej zmieniać po omacku. Nie zmieniajmy jej w ciemno, zmieniajmy ją mądrze - mówiła posłanka Lewicy Agnieszka Dziemianowicz-Bąk na konwencji ugrupowania na temat edukacji w Polsce. Politycy przedstawili propozycje, które ich zdaniem mogłyby naprawić system edukacji. Na spotkaniu przemawiał także prezes ZNP Sławomir Broniarz.
W sobotę w Ślesinie koło Konina (Wielkopolska) odbyła się konwencja Lewicy "Przyjazna szkoła", na której ugrupowanie przedstawiło swoje pomysły na edukację. W trakcie konwencji podkreślano m.in. konieczność uwolnienia polskiej szkoły od ideologii, odnoszono się także do kwestii edukacji seksualnej w szkołach i wprowadzenia takiego systemu nauczania, by uczniowie nie tylko przyswajali wiedzę, ale i posiadali praktyczne umiejętności, by z tej wiedzy korzystać w codziennym życiu.
Poseł Lewicy Adrian Zandberg (Partia Razem) podkreślał, że "polska szkoła musi odpowiadać na wyzwania współczesności, a nie tkwić głową w XIX wieku". Jak mówił, szkoła musi przygotować do wyzwań obecnego świata, uczyć krytycznego myślenia i "odróżniania wiedzy naukowej od bzdur".
Zandberg: na ten trudniejszy świat szkoła musi młodych ludzi przygotować
Polityk przypomniał, że sam jest ojcem uczennicy i na problemy w polskiej edukacji patrzy także przez pryzmat rodzica, którego dziecko uczy się w polskiej szkole.
- Kiedy przeglądamy podręczniki, kiedy rozmawiamy o tym, czego się w szkole uczy, to zadaję sobie pytanie – myślę, że takie samo jak tysiące innych polskich rodziców – czy polska szkoła dobrze przygotowuje ją na dorosłość, na ten świat, który będzie? To nie jest proste zadanie, bo świat się bardzo zmienia i to niekoniecznie na lepsze. W tym świecie nie będzie wielu surowców, które dzisiaj uważamy za oczywiste. W tym świecie kryzys klimatyczny spycha nas coraz bardziej w stronę katastrofy. W tym świecie rosną nierówności – powiedział.
Podkreślał, że "na ten trudniejszy świat szkoła musi młodych ludzi przygotować". - I to oczywiście chodzi o wiedzę, bo będziemy potrzebowali w Polsce za parę lat więcej programistek, więcej inżynierów ochrony środowiska, więcej biotechnolożek. Ale niezależnie od tego, kto co wybierze, jaką ścieżkę zawodową, to szkoła musi przygotować ludzi na to, by umieli się w tym świecie poruszać – dodał.
Poseł Lewicy: tego młodzi ludzie nie dowiedzą się ani z podręcznika do HiT, ani z lekcji religii
Zandberg odniósł się także do wywiadu, jaki szef minister edukacji i nauki Przemysław Czarnek udzielił w ostatnich dniach Polskiej Agencji Prasowej. Ocenił, że "ten wywiad jest osłabiający, bo w odpowiedzi na pytani, jakie są wyzwania przed Polską, przed światem, przed naszą cywilizacją, pan minister mówi, że jego zdaniem zagrożeniem dla cywilizacji jest to, że ludzie uprawiają seks dla przyjemności, a jeśli ktoś się z nim nie zgadza, to jest ubekiem".
- Trochę trudno to komentować, ale jednak się odniosę. Panie ministrze Czarnek: nasza cywilizacja faktycznie ma kłopoty, ale one nie wynikają ani z seksu, ani z mrocznego dziedzictwa ubecji. Te kłopoty, to jest kryzys klimatyczny, to jest to, że sypie się system energetyki, to jest to, że cała gospodarka jest dzisiaj oparta na zasadach, które niszczą naszą planetę, niszczą środowisko, które stawiają zysk ponad ludzi i które po prostu na dłuższą metę są niemożliwe do utrzymania. To są wyzwania, przed którymi stoimy. Ale tego młodzi ludzie nie dowiedzą się ani z podręcznika do HiT, ani z ukochanych przez pana ministra Czarnka lekcji religii – komentował.
Poseł Lewicy mówił również o szkolnych lekcjach przedsiębiorczości, które w jego ocenie "przedsiębiorczości wcale nie uczą". - Natomiast są pełne ideologii i często ekonomicznych bzdur - stwierdził.
"To, że w Polsce ciągle edukacji pracowniczej w szkołach nie ma, to jest błąd"
W zamian, jak powiedział Zandberg, Lewica chciałaby wprowadzić rzetelną edukację pracowniczą, która przygotowuje do życia zawodowego.
- Większość Polek i Polaków będzie w życiu dorosłym pracownikami. Szkoła jest od tego, żeby dać im narzędzia zorientowania się, w jakiej sytuacji się znajdą, kiedy pójdą do tej pierwszej pracy, żeby w tej pierwszej pracy nie byli bezbronni, żeby nie padali ofiarą wyzysku, żeby nie padali ofiarą łamania prawa - wyliczał.
Jak ocenił, "to, że w Polsce ciągle edukacji pracowniczej w szkołach nie ma, to jest błąd". - Błąd, który kończy się tak, że młodzi ludzie idą do pracy i nie wiedzą, dlaczego warto mieć umowę o pracę. Nie wiedzą, jakie będą konsekwencje tego, że zostaną zatrudnieni na śmieciówkach. Nie wiedzą, że nie wolno ich zmuszać do pracy ponad siły. Nie wiedzą, że mają prawo powiedzieć: nie. Szkoła od tego, żeby ich tego także nauczyć. Po to chcemy wprowadzić w szkołach edukację pracowniczą - przekonywał Zandberg.
- W Finlandii nasi przyjaciele z lewicy doprowadzili do tego, że szkoła odpowiada na wyzwania współczesności. Młodzi ludzie, młodzi Finowie, uczą się, w jaki sposób nie dać się zmanipulować, w jaki sposób bronić się przed wyzyskiem, w jaki sposób bezpiecznie korzystać z sieci - kontynuował. - Takiej nowoczesnej, świeckiej edukacji chcemy także w Polsce i taką nowoczesną, świecką edukację także w Polsce wprowadzimy - dodał.
Prezes ZNP o HiT: Ten przedmiot niejako zwalnia ucznia z myślenia. Mamy tam gotową papkę
Wśród gości konwencji był m.in. prezes Związku Nauczycielstwa Polskiego Sławomir Broniarz. Podczas swojego wystąpienia zwracał uwagę na trudności, z którymi polskie szkoły zetkną się wraz z 1 września, między innymi brak nauczycieli, a także niskie nakłady na edukację.
Prezes ZNP ocenił, że obecna podstawa programowa jest zła i przestarzała. Jak podkreślił, odbiera ona czas nauczycielowi na relacje z uczniami, bo musi on gonić za podstawą programową, z której jest rozliczany.
- Szkoła powinna uczyć krytycznego myślenia, komunikacji, kooperacji, kreatywności, a z czym się spotykamy? Z gotowymi receptami, gotowymi podpowiedziami, które zawarte są choćby w podręczniku do historii i teraźniejszości - mówił Broniarz. - Ten przedmiot niejako zwalnia ucznia z myślenia. Mamy tam gotową papkę, gotowe rozwiązania, gotowe propozycje interpretacji faktów historycznych - dodał.
Prezes ZNP zwrócił też uwagę, że zaczynający dzisiaj pracę jako nauczyciel absolwent uniwersytetu zarobi w szkole 3,4 tys. złotych brutto miesięcznie. Z kolei pracownik z 20-letnim stażem, mówił Broniarz, otrzymuje 4,2 tys. złotych. - Kogo zachęcimy do pracy w szkole? Kogo utrzymamy w tej szkole? Jak będziemy wynagradzać tych, którzy (mają - red.) najwyższe w świecie kwalifikacje, o czym z dumą możemy mówić, a którzy zarabiają nagorzej? - pytał.
- Jeśli nie zmienimy polityki edukacyjnej naszego państwa, jeśli nie zaczniemy prawdziwie inwestować w edukację od przedszkola po uniwersytety, jeśli nie zmienimy płac nauczycieli, jeśli nie unowocześnimy edukacji poprzez zmianę priorytetów, poprzez zmianę podstawy programowej, jeśli nie zerwiemy z ideologizacją życia szkolnego, z czym dzisiaj dotkliwie się borykamy, to znajdziemy się na samym dnie - ocenił prezes ZNP. A - jak mówił - nikt z nauczycieli i uczniów tego nie chce.
Podwyżki dla nauczycieli. "Załatwimy to natychmiast po wygranych wyborach"
Do problemów nauczycieli podczas konwencji odniosła się także posłanka Agnieszka Dziemianowicz-Bąk, która wskazała, że "w sprawie płac nauczycieli Lewica mówi jasno i mówi jednym głosem ze związkami zawodowymi".
- Podwyżki dla nauczycieli potrzebne są tu i teraz, natychmiast. Nie za rok, nie za dwa lata, ale już. I nie powinny być niższe niż przynajmniej 20 procent. Możemy jasno zadeklarować: zrobimy to, załatwimy to natychmiast po wygranych wyborach podniesiemy wynagrodzenie dla nauczycieli – przekonywała. I dodała: - Ale to nie wszystko.
- Chcemy, żeby pensje nauczycieli przestały w końcu zależeć od widzimisię tego czy innego ministra z takiego czy innego rządu. Powiążemy wynagrodzenia nauczycieli ze średnimi pensjami w gospodarce. To mechanizm, dzięki któremu nauczyciele będą mogli planować swoją przyszłość, który da im stabilizację i w końcu przywróci należny prestiż tego zawodu - mówiła.
Dziemianowicz-Bąk oceniła też, że obecnemu szefowi MEiN Przemysławowi Czarnkowi "szkoła pomyliła się z kościelną kruchtą, a podstawa programowa, program nauczania pomylił się z prawicową propagandą".
- Ale spokojnie, zmienimy to, zmienimy to wszyscy razem. Z ministerstwa edukacji usuniemy Przemysława Czarnka, a ze szkoły usuniemy lekcje religii, które każdego roku kosztują nas 1,5 miliarda (złotych z - przyp. red.) publicznych środków. Co z tymi pieniędzmi? Te zaoszczędzone pieniądze przeznaczymy oczywiście na podwyżki dla nauczycieli – powiedziała.
Zmiany w polskiej szkole - stwierdziła posłanka Lewicy - są niezbędne, ale należy je przeprowadzać rozważnie. Zapowiedziała wprowadzenie zasady, że "każda systemowa reforma oświaty musi być przez wiele lat konsultowana i musi posiadać swój pilotaż". - Tak, chcemy zmieniać polską szkolę, ale nie chcemy jej zmieniać po omacku. Nie zmieniajmy jej w ciemno, zmieniajmy ją mądrze - mówiła.
Poseł Kulasek porównał podręcznik do HiT do papieru toaletowego
W trakcie konwencji podkreślano również, że w polskiej szkole równie istotne jest to, kto uczy, ale również to, jakie do tego nauczania dostaje narzędzia. W tym kontekście do kwestii podręcznika do nowego przedmiotu szkolnego historia i teraźniejszość (HiT) odniósł się m.in. poseł Marcin Kulasek.
- Miał być podręcznik do HiT, a wyszedł kit i wielki skandal. Nie wiem, czy wiecie, ale jeżeli uważacie się za socjalistów, za feministki, za liberałów, czy nawet za współczesnych chadeków, to mieszkacie, podobnie jak ja, w tej samej szufladzie co Adolf Hitler. To jest w tym podręczniku, w podręczniku "Historia i teraźniejszość" - mówił.
Poseł porównał podręcznik do papieru toaletowego. - To jest papier i to też jest papier. Jednego i drugiego można używać. Ja postawiłbym między tymi papierami znak równości, bo jeden i drugi można używać do tego samego - mówił Kulasek.
Młodzi działacze o polskiej szkole i edukacji
Podczas konwencji głos zabierali m.in. także młodzi działacze Lewicy, którzy wskazywali, że z ich perspektywy obecny program nauczania jest przede wszystkim "szkodliwy i nieaktualny".
Emilia Drobot, działaczka Młodych Razem podkreśliła, że "dzisiaj dzieci uczą się w szkole o lesie jako o zasobie drewna, o rzece jako szlaku transportowym, a o węglu jako cennym czarnym złocie, na którym oparte jest polskie bogactwo". - To jest myślenie rodem z XX wieku. To tak jakby w podręcznikach od medycyny mówiono, że przeziębienie leczy się wrzucaniem dziecka do pieca na trzy zdrowaśki - oceniła.
- Zamiast tego potrzebujemy spójnej edukacji klimatycznej, która zacznie się już w przedszkolu, bo przecież nikt nie jest za mały, żeby dowiedzieć się, do jakiego kosza powinniśmy wrzucić butelkę po napoju, a do jakiego skórkę od banana. Środowisko naturalne nie może być już dłużej wyłącznie źródłem ekonomicznego zysku, a ludzie którzy kończą szkołę powinni o tym wiedzieć. Rzeki, jeziora, lasy to jest rezerwuar wody, która chroni nas przed suszą i świetnie widać to na przykładzie Odry. My w szkole uczyliśmy się, że jest to świetny szlak handlowy, działa na niej wiele elektrowni wodnych, ale nikt nie wspominał nam, że regulacja brzegów rzeki będzie prowadziła do suszy, obniżenia poziomu wody, czy w efekcie do katastrofy ekologicznej – dodała Drobot.
Źródło: PAP